Rezygnacja z Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski, funkcji przewodniczącego komisji ds. duszpasterstwa, czy prośba o zastępstwo, to żadne kary. W ten sposób arcybiskupi Skworc i Jędraszewski zaśmiali się w twarz ofiarom zaniedbań w diecezji tarnowskiej. A jeśli Watykan to potwierdził – bo na razie tego w pełni nie wiemy – to dowód na sitwę w polskim Kościele – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, filozof i publicysta.
Zakończyło się postępowanie w sprawie zaniedbań, krycia przestępców seksualnych, do jakich miało dojść w diecezji tarnowskiej w czasie, gdy kierował nią obecny metropolita katowicki, arcybiskup Wiktor Skworc. W piątek kuria krakowska poinformowała o zakończeniu postępowania, a metropolita nałożył na siebie ograniczenia, m. in. zrezygnował ze swojej funkcji w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski. Co to oznacza?
Dr Tomasz Terlikowski: W sensie ścisłym: dziś mieliśmy oświadczenie archidiecezji krakowskiej, mówiące o tym, że kuria zakończyła dochodzenie w sprawie domniemanych zaniedbań arcybiskupa w sprawie nadużyć seksualnych w diecezji tarnowskiej. Na podstawie tego oświadczenia nie wiemy jednak, czy arcybiskup dopuścił się zaniedbań, czy się ich nie dopuścił, czy chronił przestępców seksualnych, czy ich nie chronił, czy przenosił ich z parafii na parafię, czy ich nie przenosił.
Tego za Chiny Ludowe nie wiemy. Jednak zgodnie też z wcześniejszymi oświadczeniami i zapowiedziami, abp Skworc nałożył na siebie pewne ograniczenia. To znaczy: już podczas poprzedniej Konferencji Episkopatu Polski podał się do dymisji z Rady Stałej, zrezygnował z funkcji przewodniczącego Komisji ds. Duszpasterstwa, więc decyzje zapadły wcześniej. Do tego nałożył na siebie obowiązek współuczestniczenia w wypłacaniu odszkodowań ofiarom tych zaniedbań, poprosił też o koadiutora. Czyli formalnie poprosił o kogoś, kto będzie za niego rządził a diecezji: abp Skworc zachowałby pałac i tytuł, ale pracami diecezji kierowałby ktoś inny. W tym wszystkim istnieje poważny problem.
Abp Wiktor Skworc składa rezygnację. Opuszcza trzy stanowiska. Będzie wspierał ofiary molestowania
Dlaczego?
Bo albo ksiądz arcybiskup jest winny, albo niewinny. Jeśli jest winny, powinien ponieść odpowiedzialność taką, jak inni – zostać karnie przeniesiony na emeryturę, otrzymać zakaz wstępu do swojej diecezji, uczestniczenia w Konferencji Episkopatu Polski i publicznego sprawowania swojej funkcji biskupiej. Takie kary ponieśli abp Sławoj Leszek Głódź, bp Kiernikowski na cztery dni przed emeryturą, bp Edward Janiak, bp Jan Tyrawa. A skoro arcybiskup okaże się niewinny, to pytanie: po co nakładane są jakiekolwiek ograniczenia? Tu jest kwestia samego dokumentu, z którego w zasadzie nic konkretnego nie wynika. Choć jeśli się w niego wczytamy dokładnie, to można wysnuć jeden wniosek.
Jaki?
Najwyraźniej biskup ma świadomość, że jest winien, ale układ w Kościele polskim i nie tylko naszym, bo również w watykańskim, sprawił, że potraktowano go inaczej. Zadziałała po prostu sitwa! Ona lepiej chroni umocowanych niż innych. I z tej perspektywy to decyzja żenująca i kuriozalna.
Rezygnacja z Rady Stałej KEP, funkcji przewodniczącego komisji ds. duszpasterstwa, czy prośba o zastępstwo, to żadne kary. W ten sposób arcybiskupi Skworc i Jędraszewski zaśmiali się w twarz ofiarom zaniedbań w diecezji tarnowskiej. A jeśli Watykan to potwierdził – bo na razie tego na 100 proc. nie wiemy – to pokazał, na czym polega najgorsza postać kultury omerty i sitwy w Kościele.
Poseł PiS: Bądźmy poważni! Spór o TVN nie popsuje relacji z USA
Pomysł ograniczenia nadawania stacji TVN? "Czysta głupota. PiS robi to, bo może to robić"
"Jastrzębowski wyciska": Figurę przedwojennego Żyda zastąpiła dzisiaj figura geja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo