Część prawicy sądzi, że obecnej zmiany klimatu nie ma, człowiek na klimat nie wpływa, albo globalne ocieplenie stanie się nawet korzystne. Tego typu stwierdzenia są dawno obalonymi mitami. Prawica – podtrzymując je – w perspektywie następnych lat sama zapędzi się najpierw do politycznych rezerwatów, a następnie do politycznego skansenu – mówi Salonowi 24 Jakub Wiech, publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu Defence 24.
Pojawiły się w przestrzeni publicznej określenia „zielonego konserwatyzmu”, „ekologicznej prawicy”. Czy jednak prawica i ekologia nie stoją w radykalnej sprzeczności?
Jakub Wiech: Sam - jako konserwatysta - jestem gorącym orędownikiem idei tzw. „zielonej prawicy”. Z prostej przyczyny – albo będzie ona proekologiczna, albo nie będzie jej wcale.
Abp Gądecki zaapelował o nawrócenie ekologiczne. „Niektórzy chrześcijanie z tego drwią”
Dziś prawicy bardzo szkodzą takie postawy, jak negowanie globalnego ocieplenia i roli człowieka w tym procesie. Nie lubię określenia „negacjoniści klimatyczni”, bo ono jest dodatkowo stygmatyzujące i rodzi niepotrzebne dyskusje historyczno-semantyczne, jednak z bólem przyznaję, że trudno znaleźć lepsze określenie na twierdzenia, jakie wychodzą z części prawicy, która myśli, że obecnej zmiany klimatu nie ma, że człowiek na klimat nie wpływa, albo że globalne ocieplenie będzie korzystne. Tego typu stwierdzenia są dawno obalonymi mitami.
Prawica – podtrzymując je – w perspektywie następnych lat sama zapędzi się najpierw do politycznych rezerwatów, a następnie do politycznego skansenu. Bo coraz trudniej negować zjawisko, które zaczyna być dostrzegalne gołym okiem nawet w Polsce. Globalne ocieplenie to jest proces oparty na prawach fizyki, on się nie cofnie wobec oskarżeń o lewackość. Najpotężniejsze gospodarki świata projektują swoje polityki z uwzględnieniem tego właśnie zjawiska.
Ogromnym błędem prawicy byłoby oddanie tego pola walkowerem – zwłaszcza, że szansą dla środowisk konserwatywnych jest stworzenie własnej proekologicznej, zielonej agendy. „Zielona prawica” faktycznie może nie tylko promować rozwiązania proekologiczne, ale też kontrować nietrafione koncepcje lewicy, na przykład sprzeciw jej części wobec energii jądrowej.
Tylko, że dziś z jednej strony owszem, są politycy, czy publicyści konserwatywni, którzy na ekologiczne hasła reagują pomysłami „przywiązania psa za łapę do łańcucha”, relatywizują bestialstwo wobec zwierząt. Ale jeśli lewica promuje nie ograniczanie jedzenia mięsa, ale chce go siłą zakazać, chce narzucać weganizm, podczas gdy wiemy, że niektóre osoby nawet z przyczyn zdrowotnych nie mogą pozwolić sobie na rezygnację z mięsa, to aż prosi się, by na takie pomysły ostro odpowiedzieć?
Akurat pomysły pani Spurek, polegające na ultraszybkim, radykalnym ograniczaniu mięsa, są o tyle nietrafione, że dziś mięso jest po prostu tanie i wielu osób nie stać na tak gwałtowną zmianę diety, o uwarunkowaniach kulturowych nie wspominając. Pani Spurek zaczęła z wysokiego C – taka komunikacja to najlepsza droga do wylania dziecka z kąpielą. Ale tutaj otwiera się miejsce dla prawicy, która może jak najbardziej może wejść w tę debatę i – czerpiąc z tradycji chrześcijańskich – dążyć nie tyle do zakazania, co do ograniczania mięsa w diecie. Motywacje religijne byłyby atutem, jeśli chodzi o przedstawianie tematu we względnie konserwatywnym polskim społeczeństwie.
Na przykład promując post w środy, piątki i soboty?
Tradycja katolicka zachęca do niejedzenia mięsa np. w piątki, a więc przez ok. 50 dni w roku. Do tego dochodzi 40 dni Wielkiego Postu, które też można wykorzystać do niejedzenia mięsa. Według wyliczeń Konstantego Pilawy z Klubu Jagiellońskiego, katolicy mogą się powstrzymać od jedzenia mięsa przez różne okresy w roku i takich dni jest ok. 150.
Naprawdę w tej kwestii prawica mogłaby - posiłkując się tradycją katolicką – mocno rozpropagować ograniczanie spożycia mięsa. To jest też pewnego rodzaju szansa dla Kościoła, zwłaszcza biorąc pod uwagę nauczanie papieża Franciszka. Co ciekawe, Kościół dostrzega te możliwości – działa przecież np. Światowy Ruch Katolików dla Klimatu.
Wracając do klimatu. Nie wchodząc w samą dyskusję o przyczynach różnych zjawisk – bezspornym faktem jest, że odchodzenie od węgla, szczególnie w takim kraju jak Polska będzie bardzo bolesne. Jednocześnie przecież w Chinach powstają elektrownie oparte na węglu, więc pytanie, czy tak radykalne zmiany w Polsce nie okażą się i tak przeciwskuteczne, podczas gdy koszty zapłacimy olbrzymie?
Chiny to jest kraj paradoksów. Z jednej strony – to największy emitent gazów cieplarnianych, ChRL emituje do atmosfery ok. 10 gigaton dwutlenku węgla rocznie, jest też światowym liderem energetyki węglowej. Z drugiej strony – to również światowy lider technologii jądrowych i odnawialnych. I to właśnie tych mocy, czystych mocy, powstaje w Chinach najwięcej. Chińczycy mają też swój własny system handlu emisjami.
Warto zauważyć, że Państwo Środka już teraz zadeklarowało neutralność klimatyczną, celując z nią w rok 2060. Pekin zaznaczył jednak, że emisyjność chińskiej gospodarki będzie spadać dopiero od 2030 roku. To za mało ambitne plany, można też zastanawiać się nad możliwościami ich realizacji. Niemniej, jeśli chodzi o deklaracje, to Chiny już ogłosiły datę swojej neutralności klimatycznej, a Polska jeszcze nie. Tak samo nie mamy nawet daty wyjścia z węgla w energetyce, choć coraz więcej państw Unii Europejskiej ogłasza takie plany.
Czy jednak zamiast całkowitej rezygnacji z węgla, nie należałoby postawić na jego ekologiczne wykorzystanie?
Rzecz w tym, że alternatywne wykorzystanie węgla, szereg tzw. czystych technologii węglowych, to na razie mrzonki. Zarówno technologie wychwytu i składowania CO2 czy technologie przemysłowego wdrażania tego gazu są zbyt drogie i za mało efektywne, by stanowić prawdziwą alternatywę. Obecnie widzę je bardziej jako wytrychy przemysłu węglowego, które mają dać złudzenie gospodarczych perspektyw dla tej branży. Trzeba je rozwijać, ale na razie to pieśń przyszłości.
Prawo do oddychania czystym powietrzem jest dobrem osobistym?Zagadka dla sędziów
Extinction Rebellion protestuje w Warszawie. Ale nie przeciw zanieczyszczeniu Wisły
Abp Gądecki zaapelował o nawrócenie ekologiczne. „Niektórzy chrześcijanie z tego drwią”
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Inne tematy w dziale Rozmaitości