Czy o tych kilku dniach można ocenić, że powrót Donalda Tuska jest takim „game changerem” polskiej sceny politycznej, czy byłaby to przesada?
O tym powrocie była mowa od lat, w zasadzie w pewnym momencie wszyscy zaczęli traktować to trochę jak taką bajeczkę, która nigdy się nie spełni. Dlaczego Tusk zdecydował się akurat teraz?
Planował to dwukrotnie. Po pierwsze – w 2019 roku miał ogłosić start ruchu 4 czerwca, który miał być siłą jednoczącą opozycję. Rzecz w tym, że kilka dni wcześniej zjednoczona opozycja pod szyldem Koalicji Europejskiej przegrała wybory i to dość spektakularnie. Były premier uznał, że nie ma klimatu do powrotu. Potem nie zdecydował się na start w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Z tego samego powodu.
Czy teraz uznał, że klimat się zmienił?
Właśnie, Trzaskowski. Miał z Tuskiem walczyć, ale rywalizacji nie podjął…
Popełnił błąd, bo dziś ostatnią rzeczą, której chce elektorat antypisu jest walka pomiędzy Tuskiem a Trzaskowskim. Gdyby prezydent Warszawy wystartował do takiej rywalizacji, przegrałby miażdżąco. I mówi się owszem, że dostanie propozycję startu w wyborach prezydenckich. Ale słychać też o ostrym konflikcie.
Donald Tusk nie jest pierwszym byłym liderem, który powraca po czasie. I do tej pory te powroty były żałosne, kończyły się klęską. Teraz też może być podobnie?
No właśnie, tylko, że tu może być inny problem – to, że to, co PiS robił np. z sądami można ocenić krytycznie, o tyle nie znaczy to, że sama reforma nie była konieczna. Tymczasem Tusk to raczej powrót do tego, co było, również tych najgorszych rzeczy, patologii z czasów rządów PO – PSL?
Myślę, że jednak nie. Że skoro ten powrót jest przemyślany, to on doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma powrotu do tego, co było. Dlatego na przykład krytykuje Polski Ład za uderzenie w przedsiębiorców, ale nie atakuje 500 Plus, twierdzi, że podwyższenie wieku emerytalnego było jego błędem. Są akcenty nowe – jak ekologia, którą chce pozyskać młodsze pokolenie, które go nie pamięta. Z kolei te elementy socjalne służą temu, by nie drażnić elektoratu socjalnego, nawet tego, głosującego na PiS. Tusk zdaje sobie sprawę, że nie pozyska tych wyborców, ale doskonale wie też, że mobilizacja elektoratu jest kluczowa. Dlatego chce zmobilizować elektorat opozycji, zarazem doprowadzić do jak największej demobilizacji elektoratu PiS.
Kolejną kwestią jest stosunek do Kościoła. Były premier ostro zaatakował Kościół, czy to nie świadczy co skręcie w lewą stronę?
Czy w takim razie Gowin, bądź PSL mają jeszcze szansę na budowę czegoś umiarkowanie konserwatywnego pomiędzy PiS i PO?
Na pewno bardzo tracić będzie Hołownia. Kosiniak i Gowin – tu sprawa jest bardziej otwarta. Ale na pewno Gowin mocno traci. Bo wcześniej mógł liczyć na jakąś grę, tworzenie koalicji w Sejmie, która doraźnei odsunie PiS od władzy. Tusk dał wyraźnie do zrozumienia, że jego takie gry nie interesują. On chce zawalczyć o pełną stawkę, czyli o władzę z Kaczyńskim w najbliższych wyborach. A więc siłą rzeczy pozycja Gowina mocno poszła w dół. Tusk zagra na wzmocnienie przede wszystkim Platformy, potem na ewentualne dokooptowanie słabszych podmiotów, ale główną siłą musi być tu PO. Na koniec celem będzie rywalizacja z Kaczyńskim o przejęcie władzy. W tym kontekście powrót Donalda Tuska jest kluczową zmianą na wielu poziomach. Były premier ma plan, a jego szczegóły niebawem będziemy poznawać.
PH
Czytaj też:
- Donald Tusk i Rafał Trzaskowski kontra TVP Info. Dzieje się
- Dr Anusz: Tusk chce budować „wielką Platformę”. Najpierw zabierze wyborców Hołowni
- Wirus Delta - rząd wycofuje się z przymusowej kwarantanny
Komentarze
Pokaż komentarze (154)