Luty, 2018. Obwód żytomierski, rejon emilczyński, wieś Bastowa Rudnia. W jadalni państwa Galickich rozchodzi się zapach spokoju i obiadu. Nagle huk. Natarczywa ptaszyna uderza dziobem w kuchenne okno. Ostatnio ciągle to robi. Dobija się, jakby jej życie zależało od tego, czy dostanie się do środka. W Żytomierzu mawiają, że ptak pukający w szybę zwiastuje nieszczęście. Dlatego Stanisław Galicki traci apetyt, a złowrogie przeczucie nie pozwala mu dokończyć obiadu. „Ta ptaszyna chciała przekazać nam wiadomość, ale my jej nie zrozumieliśmy”- powie później dziennikarzom. Zapraszamy na opowieść Marianny Fijewskiej.
20 września 1994 roku Sabina Galicka przychodzi na świat. Dziś miałaby 26 lat, ale już zawsze będzie mieć o trzy mniej. Pierwsze kroki stawia na ziemi żytomierskiej, dawniej należącej do terenów Rzeczpospolitej. To stąd od pokoleń pochodzi jej rodzina. Sabina należy do Związku Polskiej Mniejszości i Kościoła Katolickiego, jest etniczną Polką. Jest też szczerym i otwartym dzieckiem. Sabina nie boi się żab i to w zasadzie jedyna rzecz, która odróżnia ją od rówieśników. Czasem wyłapuje je z krzaków i przenosi na podwórko sąsiadów. Oni piszczą, ona się śmieje. W końcu i oni zaczynają się śmiać, a ona odnosi żaby tam, gdzie je znalazła. Delikatnie, żeby nie stała im się krzywda. Sabina kocha zwierzęta. Często znosi do domu zranione ptaki, dokarmia głodne koty i bezpańskie psy. Gdyby za kilka lat wybrała weterynarię, nikt by się nie zdziwił. Ale Sabina wybierze Nowogrodzko- Wołyńską Szkołę Medyczną. Będzie wolała ratować ludzi.
Krasunya, czyli piękna
Od czasu Majdanu Sabina nieustannie śledzi sytuację polityczną w kraju. Słysząc o kolejnej śmierci na froncie, nie ukrywa poruszenia. “Oni tam giną, a my tu siedzimy”- mówi nieraz rodzicom, którzy coraz bardziej boją się dnia, w którym ich córka zdecyduje się rzucić pracę w szpitalu i dołączy do Sił Zbrojnych Ukrainy. Dzień ten nadchodzi 1 kwietnia 2016 roku. Dwa lata później Stanisław wyzna dziennikarzom: “Prosiliśmy, żeby się wycofała. Sam byłem w wojsku, tłumaczyłem jej, że to wygląda dobrze tylko na filmach. Ale nie słuchała. Powtarzała, że jest medykiem i nie może zostać, skoro jej ręce są tak bardzo potrzebne na linii frontu”.
Polecamy:
Wkrótce Sabina trafia na Poligon “Desna” gdzie po kilkutygodniowym szkoleniu rozpoczyna służbę jako starsza pielęgniarka Kompanii Medycznej 10. Oddzielnej Górskiej Brygady Szturmowej. Dostaje mundur, hełm i broń. Tylko pseudonimu nie dostaje, bo jak nadać surowy wojskowy pseudonim komuś o delikatnych blond loczkach, krągłej niemal dziecięcej buzi i boleśnie niewinnych oczach? Dlatego żołnierze wołają ją Krasunya. Czyli piękna.
Że uroda to tylko jeden z jej atutów Sabina udowadnia już podczas pierwszego wyjazdu na terytorium działań wojennych. Urocza, trochę zawstydzona dziewczyna ani przez sekundę nie siedzi bezczynnie. W czasie ostrzału wybiega z ziemianki, przeciąga rannych w bezpieczne miejsce, udziela pomocy. Koledzy mówią, że Krasunya biega pod kulami, że niczego się nie boi.
Ostatnia misja
Przez następne półtora roku Sabina działa na froncie, okradając śmierć z wojennych łupów. Bezkompromisowo wyrywa z jej szponów rannych żołnierzy i cywilów. Aż do 20 lutego 2018 roku. Tego dnia ma odbyć się misja medyczna do wyzwolonej niedawno wsi Katerynówki należącej do obwodu ługańskiego. Droga wiodąca przez gminę Popasna była kilkukrotnie ostrzeliwania, dlatego dowódca wybiera najbardziej doświadczonych żołnierzy i nie chce zgodzić się na wyjazd Sabiny. Ale ona nalega. Mówi, że w Katerynówce już zapomnieli, jak wygląda medyk. Że dzieciaki chorują na grypę, a starcy potrzebują leków obniżających ciśnienie. Poza tym 20 lutego 2018 roku obowiązuje całkowite zawieszenie broni, a opancerzony pojazd typu BRDM, którym żołnierze mają wjechać do Katerynówki, jest oznaczony czerwonymi krzyżami. Ostrzał ze strony wroga byłby podwójnym pogwałceniem najważniejszych praw wojennych. W końcu Sabina otrzymuje zgodę, pakuje torbę medyczną. Ruszają.
Pół kilometra od Katerynówki kierowca zauważa przed sobą niepokojący dym. Mina, myśli i zmienia trajektorię jazdy. Za chwilę ten ruch uratuje mu życie. Sekundę później pocisk przeciwpancerny, zamiast w środek pojazdu, uderzy w jego bok, rozrywając go. Blacha wozu wpadnie do środka. Pocisk zamiast zabić trzech żołnierzy i kierowcę zabije jednego. Sabinę.
Sabina Galicka. Zdjęcie: Facebook
Osiem godzin później, w okolicach 23, Tatiana odbierze telefon od swojej siostry. Usłyszy, że ma natychmiast wyszukać w internecie wiadomości z Donbasu. W ten sposób kilka minut po 23 dowie się, że jej córka zmarła. Zadzwoni do męża. Stanisław będzie akurat na nocnej zmianie w remizie oddalonej o sześć kilometrów od Bastowej. Do domu wróci na pieszo, a żonie powie, że teraz już nie ma po co się spieszyć.
Pogrzeb odbędzie się 23 lutego nieopodal domu Galickich. Sabina jako panienka, zgodnie z tradycją, powinna zostać pochowana w białej sukni, ale w trumnie spocznie ubrana w mundur. W końcu Ukraina była jej największą miłością. Młodszy brat Sabiny Paweł pożegna siostrę słowami: “Będą żałować, że wkroczyli na naszą ziemię. Przyjdę po nich. Niech zaczekają”. Wkrótce po pogrzebie dołączy do Sił Zbrojnych Ukrainy.
Dzisiaj
Historia Sabiny w naszym kraju nie została opowiedziana. Wieść o jej śmierci przepadła w szumie gwiazdorskich plotek i politycznych skandali. Zdjęcia wesołej 23-latki w każdą rocznicę śmierci udostępniane są przez jej przyjaciół i mało popularne ukraińskie profile związane z obroną terytorialną. Jaka była Polka, o której dziś wiemy tak niewiele?
- Sabina była najlepszym medykiem w naszej drużynie - odpisują na moje pytania przedstawiciele 10. Oddzielnej Górskiej Brygady Szturmowej (kontakt nawiązujemy przez oficjalny profil formacji na Facebooku). - Była życzliwa i wrażliwa, nigdy nie odmawiała pomocy, ktokolwiek by o tę pomoc prosił. A nawet jak nie prosił, i tak pomagała. Jedyne, co ją przestraszało, to bezradność wobec cudzego cierpienia. Żołnierze, którzy wyjechali z nią do Katerynówki, fizycznie doszli do siebie, ale psychicznie wciąż są poważnie kontuzjowani. Sabina była ich prawdziwą przyjaciółką.
Żołnierze 10. Oddzielnej Górskiej Brygady Szturmowej nie mają najmniejszej wątpliwości, kto odpowiada za śmierć dziewczyny. Ponadto eskpertyza kijowskiego laboratorium potwierdziła, że pocisk wystrzelony w pojazd przeciwpancerny pochodził z Rosji.
- To pozbawiony zasad wróg, który łamie warunki porozumień i konwencje- piszą żołnierze i apelują do Polaków, by nie zapominali o swoich braciach. - Tylko ze wsparciem cywilizowanego świata będziemy w stanie pokonać jedno z największych współczesnych zagrożeń.
Od 2014 roku na wschodzie Ukrainy toczy się nieprzerwany, krwawy konflikt. Mimo jasnego stanowiska Polski i innych krajów europejskich wobec rosyjskiej agresji, Zachód nie wypracował strategii, która mogłaby pomóc w unormowaniu się sytuacji na Ukrainie. Codziennie doniesienia z frontu nie pozostawiają miejsca na nadzieję, że ten nierówny konflikt wkrótce się zakończy.
Marianna Fijewska
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka