Sprawa jest prosta. Jeśli chcemy mieć w Polsce RPO, to trzeba wyjść z obecnego parlamentarnego klinczu. Każdy, kto obserwuje sytuację bez klapek na oczach powinien zauważyć, że:
Kompromitacja w oczach
PiS nie przepuści przez Sejm kandydata opozycji
Po drugie: RPO nie zostanie kandydat opozycji. To też nie przejdzie. Opozycja to testowała. PiS go nie przepuści przez sejm. Trudno im się dziwić. Zwłaszcza teraz, gdy dopuszczenie takiego kandydata byłoby przyznaniem się do politycznej słabości i utraty realnej większości parlamentarnej.
Polecamy:
- Ks. Isakowicz-Zaleski: Pedofilię w Kościele powinni badać świeccy, a nie duchowni
- PILNA. Michnik z Kurskim odkryli, że pracują w Agorze
- Jastrzębowski wyciska. Jagna Marczułajtis-Walczak: jestem fanką Donalda Tuska
Po trzecie: RPO nie zostanie kandydat delikatnie kompromisowy. To przypadek Lidii Staroń. Obiektywnie rzecz biorąc - jako niezależna senator z realnym dorobkiem w dziedzinie praw człowieka oraz była polityczka opozycji - powinna była przejść. Ale nie na tym etapie polskiego sporu. Może kiedyś, ale nie teraz. Bo teraz mamy taki moment, że każdy delikatnie kompromisowy kandydat zostanie przedstawiony nie taki, jak trzeba. Na każdego coś się znajdzie. Że przechodził na czerwonym, że napisał coś nie tak na Twitterze, że Pan X z miejscowości Y został przez niego oszukany. Etc.
Odpowiednie kryteria
Po pierwsze musi zostać zgłoszony przez PiS - inaczej nie przejdzie przez sejm.
Po drugie musi dysponować własną pozycją i rodzajem trudnego do podważenia miru. Ta sława musi być na tyle trudna do podważenia, że nie przetrwa atak antyPiSowskiej machiny propagandowej, który nastąpi przed głosowaniem w senacie. Bo że nastąpi, to przecież pewne.
Po trzecie, kandydat ten musi mieć taką pozycję, że jego wejście do gry postawi przynajmniej kilku senatorów w sytuacji niekomfortowej. To znaczy nie będą go mogli odrzucić bez wejścia w konflikt z wartościami przynajmniej części swojej wyborczej bazy. To ten sam mechanizm, który mieliśmy przy poparciu przez część opozycji unijnego Funduszu Odbudowy. Którego oni odrzucić nie po prostu mogli nie ryzykując niezrozumienia po stronie swoich proeuropejskich wyborców.
RPO musi stać po stronie
Taka definicja zadań stojących przed RPO zawiodła mnie kilka miesięcy temu do Piotra Ikonowicza i jako jeden z pierwszych pisałem, że byłby to świetny kandydat na RPO. Jego kandydatura nie spełniła jednak warunku pierwszego. Nie zrobił nic by przekonać do siebie PiS. I przedstawić się obozowi rządowemu jako potencjalny kandydat.
Jan Śpiewak na Rzecznika Praw Obywatelskich
Jedynym kandydatem z podobnym profilem jest Jan Śpiewak. Nie ma za sobą tylu lat realnej walki o prawa człowieka co Ikonowicz. Ale jego dorobek w walce z tragedią warszawskiej reprywatyzacji jest niezaprzeczalny oraz szanowany. Tak w PiSie. Jak i w części opozycji.
A alternatywa? Jest przygnębiająca. Dalszy klincz - brak wyboru RPO. Co zaowocuje próbą zmiany prawa i obsadzeniem urzędu jakimś komisarzem-figurantem. A więc wygaszenie tej całkiem sensownej instytucji społecznego życia. Czy tego chcemy?
Rafał Woś
Czytaj dalej:
Komentarze
Pokaż komentarze (103)