Ciekawa sprawa. Ma zaledwie 30-lat jest prezydentem sporego miasta, Chełma i to nie dzięki poparciu opozycji, jak to ma najczęściej miejsce w przypadku miast, tylko Zjednoczonej Prawicy. Taki trochę rodzynek. Młokos wśród prezydentów, najmłodszy, niejednoznaczny, kontrowersyjny, ale karierę polityczną zaczynał w zupełnie innym miejscu i innymi ludźmi. Dokąd zajdzie?
Z oficjalnych źródeł możemy dowiedzieć się, że nasz młodzieniaszek Jakub Banaszek, urodził się w Chełmie, tu chodził do liceum (tego samego co Ernest Bejda - były szef CBA i Agata Fisz, wieloletnia prezydent Chełma, którą w 2018 pokonał w wyborach), że pochodzi z rodziny lekarzy, że skończył prawo w Warszawie, że brał udział w różnych chwalebnych inicjatywach, ale polityczne raczkowanie zaczął w Stowarzyszeniu „Młodzi Demokraci”, co tu dużo mówić - przybudówce Platformy Obywatelskiej. Mimo to „Gazeta Wyborcza” nazwała go „cudownym dzieckiem PiS”.
Czasem anegdoty mogą powiedzieć o ludziach więcej, niż strony danych. Anegdota ze studiów Banaszka dotyczy jego lotu z pielgrzymki do Rzymu. Usiadł obok byłej premier Hanny Suchockiej i pozwalał sobie na dość aroganckie co do zasady recenzowanie jej rządów. Była premier lekko poirytowana miała mu powiedzieć, żeby się może zajął polityką, skoro ma tyle przemyśleń, no i się zajął. Po tej rozmowie wstąpił do młodzieżówki PO. Ponoć zraził się do tej organizacji, bo awanse były uzależnione od osobistych relacji w Warszawce, a tych chełmianin nie miał zbyt wiele, ale odchodził, kiedy PO było na topie, miało blisko 40 procentowe poparcie, trudno więc przykleić mu łatkę karierowicza., raczej osoby, która potrafi czytać nastroje społeczne, także te nachodzące. Zaczął współpracę z „Polską Razem” ugrupowaniem Gowina, Kowala, Wiplera. Ugrupowaniem konserwatywno-liberalnym. Spoiwa w nim trochę zabrakło, ale znajomości zostały nawiązane.
Uparty, dobrze zorganizowany i wygląda na to, że lojalny skoro jako jeden z niewielu został przy Jarosławie Gowinie po wyborczej klęsce w eurowyborach. W Warszawie był typowym „słoikiem”, ale postanowił powalczyć w wyborach samorządowych o mandat radnego dzielnicy Ochota. Chodził od drzwi do drzwi, przekonywał i udało się, został stołecznym radnym. Cały czas, jak wielu Polaków, był jeszcze zwolennikiem niemożliwego - POPiSu. Ten projekt, pewnie nie wypalił z powodów ambicji i ego liderów, ale Jakub Banaszek zajmował się czymś co można by określić pozytywistycznym „praca u podstaw”. Jako radny dał się zapamiętać, jako osoba walczącą o obiekty sportowe i… nosząca kolorowe, ekstrawaganckie skarpetki do eleganckich garniturów. Zaczął pracę w Ministerstwie Zdrowia, w którym zyskał pseudonim „strażaka”, młodziaka wysyłano na front gaszenia pożarów, choćby z pielęgniarkami. Musiało być w nim coś ujmującego, a może potrafił negocjować, bo był postrzegany jako osoba skuteczna w gaszeniu. Uśmiech, a może i lekkie ukłucie zazdrości innych urzędników wzbudził fakt, że nasz Kuba został odznaczony przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych medalem, jako pierwszy urzędnik w historii Ministerstwa Zdrowia. Taka historia. Banaszek odgrywał kluczową rolę podczas protestu rodziców osób niepełnosprawnych oraz lekarzy rezydentów. - Dał się poznać jako osoba, która potrafi jednoczyć i błyskawicznie nawiązywać relacje. To w jego domu podpisywane było porozumienie z rezydentami. Myślę, że jego atutem było to, że - cytując klasyka - zawsze "mówił jak jest" - przyznaje w rozmowie z salon24.pl jeden z młodych medyków. A w tle znowu relacje, osobiste kontakty i dobre oceny ludzi, których poznawał. Z Ministerstwa Zdrowia Banaszek trafił pod skrzydła Mateusza Morawieckiego, a następnie Jadwiga Emilewicz mianowała go szefem swojego gabinetu politycznego. I wtedy, niespodziewanie, zachciało mu się Chełma. Postanowił zostać prezydentem tego swojego, jakby nie patrzeć miasta.
Powiedzmy uczciwie, miał chłopak wsparcie PiS-u w kampanii, w tym samego premiera Morawieckiego, ale przykłady wielu miast pokazały, że to może być raczej obciążenie. Kuba miał jeszcze inny pomysł, łaził po mieście i ludziach i osobiście ich przekonywał do siebie i tego co chce zrobić w Chełmie. - Stawiał na bezpośredni kontakt i zawsze był o krok przed swoją główną rywalką, która najprawdopodobniej nie doceniła drzemiącego w nim potencjału lub zwyczajnie zlekceważyła – mówi jeden z naszych rozmówców. Postawił też na media społecznościowe, dzięki czemu skutecznie trafiał do młodszych wyborców. W konfrontacji z pozostałymi kontrkandydatami sprawiał wrażenie wiarygodnego, nie naznaczonego władzą – był człowiekiem spoza lokalnego układu.
Pierwsze sondaże wskazywały jednak, że innowacyjne metody i poparcie znanych twarzy może nie wystarczyć. W jednym z nich Banaszek uzyskał 8 procentowe poparcie, podczas gdy jego rywalka, urzędująca od 12 lat, związana z lewicą prezydent Agata Fisz aż 68. Pomimo tego, na przestrzeni kilku tygodni, nie tylko niemal się z nią zrównał, ale ostatecznie, ku zaskoczeniu obserwatorów i lokalnej prasy, pokonał ją w drugiej turze wyborów zostając najmłodszym prezydentem w Polsce. Chichotem historii jest również to, że właśnie w Chełmie, mieście manifestu PKWN, władzę przejął pierwszy urodzony w tym mieście po 1989 roku prezydent. Po wygranych wyborach zrobiło się o nim głośno kraju. To nie dziwi. Banaszek był jednym z niewielu samorządowców Zjednoczonej Prawicy, którzy wygrali wybory w swoim mieście.
Niedługo po zwycięstwie podporządkował sobie Radę Miasta. W ciągu tygodnia rozmontował cały klub swojej poprzedniczki i przeciągnął radnych na swoją stronę. - Zwyczajnie ograł starych wyjadaczy, którzy już wcześniej zaczęli dzielić skórę na niedźwiedziu - mówi jeden z chełmskich dziennikarzy.
Nasz Kuba przechwalał się, że ściągnął do Chełma inwestycje warte 500 mln zł. Sprawiedliwość nakazuje powiedzieć, że rząd Mateusza Morawieckiego mu w tym nie przeszkadza. Inwestycyjny rozmach denerwuje wielu mieszkańców, którzy skarżą się na przykład, że „całe miasto rozkopane, panie, jak tu jeździć”. Ludzie prezydenta uspokajają, że nie całe, i że trochę musi być źle, żeby było lepiej. Sam Kuba zapowiedział, że od września ma być… bezpłatna komunikacja miejska. Zobaczymy.
Cóż, wypada przypuszczać, że mimo szczerego lokalnego patriotyzmu Jakuba Banaszka, Chełm jest dla tego 30-latka (dokładnie dziś, 24 czerwca ma okrągłe urodziny) punktem w karierze. Gdzie następny przystanek?
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka