Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jeśli dojdzie do przedterminowych wyborów, to wygra je PiS. Natomiast nie ma żadnej pewności, czy te wybory będą dawały możliwość samodzielnego rządzenia, ewentualnie dosztukowania tej partii dodatkowych koalicjantów – mówi Salonowi 24 prof. dr hab. Wawrzyniec Konarski, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie.
Trwa dla jednych emocjonujący, dla innych irytujący serial pt. wybór Rzecznika Praw Obywatelskich. Senator Polskiego Stronnictwa Ludowego Jan Filip Libicki stwierdził na naszych łamach, że ewentualna wygrana wspieranego przez opozycję prof. Marcina Wiącka doprowadziłaby do wcześniejszych wyborów. Faktycznie może mieć to takie reperkusje?
Prof. Wawrzyniec Konarski: Tu nawet nie chodzi o to, co sądzi senator Libicki, ani też o to, czy i dla kogo spory wokół wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich są irytujące, ale o to, że decyzja o wcześniejszych wyborach jest podejmowana na podstawie stanu, w jakim znajduje się opozycja. A znajduje się ona w rozsypce.
Czyli Jarosław Kaczyński może bez ryzyka podjąć decyzję o wcześniejszych wyborach, chcąc jeszcze wzmocnić pozycję własnego ugrupowania?
Wcześniejsze wybory robi się wtedy, gdy wiemy, że możemy osiągnąć więcej niż mieliśmy do tej pory, a stan opozycji jest kiepski. Ten drugi warunek jest spełniony. Platforma Obywatelska w całkowitej zapaści. Pnący się do góry, ale nie mający doświadczenia praktycznego ruch Szymona Hołowni. Rozedrgane PSL, z narcystycznym przywództwem Kosiniaka-Kamysza, nie biorące pod uwagę, że jego poparcie jest na granicy progu wyborczego. Lewica, która nie stanowi monolitu. Do tego, co ważne, rosnące poparcie Konfederacji, głównie wśród ludzi młodych.
Tylko tej pewności utrzymania władzy mimo wszystko nie ma?
Wcześniejsze wybory byłyby groźne dla wszystkich. Dla Jarosława Kaczyńskiego decyzja taka byłaby ryzykowna, bo otwartą sprawą jest, czy obóz prawicy wystąpi znów razem, czyli z Ziobrą i Gowinem. Nie ma żadnej gwarancji, że PiS uzyskałoby więcej, niż ma obecnie. Jednak biorąc pod uwagę problemy opozycji oraz fakt, że Konfederacja może zyskiwać także kosztem PiS, Jarosław Kaczyński może podjąć decyzję o wcześniejszych wyborach. Z pełną świadomością, że może nie uzyskać tyle, ile ma dziś. Jedno nie ulega wątpliwości – w przypadku decyzji o przedterminowych wyborach to prezes PiS, jako przywódca partii o charakterze wodzowskim, musi wykazać się inicjatywą.
PiS ma dużą szansę na wygraną, pytanie, czy będzie w stanie uzyskać samodzielną większość i ewentualnie z kim zbuduje koalicję?
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jeśli dojdzie do przedterminowych wyborów, to wygra je PiS. Natomiast nie ma żadnej pewności, czy te wybory będą dawały możliwość samodzielnego rządzenia, ewentualnie dosztukowania tej partii dodatkowych koalicjantów. A więc sytuacja jest o tyle z punktu widzenia PiS ryzykowna, że nie wiemy, z kim Jarosław Kaczyński miałby budować koalicję rządzącą, czego bardzo nie lubi. Zdecydowanie woli sytuację, w której jest wodzem partii, rządzącej samodzielnie. Tu tworzy się pewna układanka, z mojego punktu widzenia jako politologa fascynująca, bo każdy scenariusz można przedstawić i każdy jest do obrony.
To co do rozmaitych scenariuszy. Nie brak głosów publicystów wzywających do koalicji PiS z Lewicą, bądź przestrzegających przed taką współpracą. Czy jest ona w ogóle realna?
Gdybym był na miejscu liderów Lewicy absolutnie nie wchodziłbym w sojusze z PiS. Po pierwsze – partia ta jest jak modliszka, po prostu pożera swoich koalicjantów. Tu cały już socjalny elektorat przeszedłby do PiS. Z punktu widzenia lewicy sensowniej byłoby docierać do tych wyborców, którzy z jakichś powodów od ugrupowań lewicowych się odwrócili, a mogliby na nie głosować. Jest jeszcze jedna kwestia – to politycy PiS przed laty nazywali SLD organizacją przestępczą. Z tego co wiem, te słowa nigdy nie zostały odwołane. Więc ewentualna koalicja byłaby także trudna ze względów prestiżowych.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Inne tematy w dziale Polityka