31 sierpnia jest datą epokową. Był to spontaniczny zryw obywateli, którzy stworzyli ruch społeczny z wielomilionowym poparciem, Solidarność stała się nadzieją Polaków na demokratyczny porządek w Polsce. 4 czerwca jest ważną datą, powinien być doceniony przez Polaków. Wydaje się, że częściowo wolne wybory bez wojny wytoczonej przez komunistów własnym obywatelom, były wszystkim, co w tamtych realiach i przy tamtej władzy można było uzyskać – mówi Salonowi 24 Bogusław Sonik, Poseł Koalicji Obywatelskiej, działacz opozycji w okresie PRL.
4 czerwca 1989 roku – jakie znaczenie ma dla Pana ta data?
Bogusław Sonik: W 1989 roku przebywałem w Paryżu, a 4 czerwca wchodziłem w skład komisji wyborczej, która miała siedzibę w polskiej ambasadzie. Widziałem setki, tysiące ludzi, którzy głosując pierwszy raz przekroczyli próg ambasady PRL. I widziałem ten entuzjazm, nadzieję na to, że w Polsce nastąpi dzięki wyborom gruntowna zmiana. I patrząc z tej perspektywy oceniałem tamten dzień, tamte wybory, jako ogromną szansę na wolność Polski. Patrząc na 4 czerwca trzeba też mieć na uwadze fakt, że po stanie wojennym, po latach walki z systemem, Solidarność, ta podziemna, też już była osłabiona. Na wiosnę poderwała się jeszcze do walki huta, stocznia, ale wszyscy mieliśmy w pamięci wprowadzenie stanu wojennego. I braliśmy to mocno pod uwagę. Pamiętaliśmy o rozbiciu Solidarności w grudniu 1981 roku, uważaliśmy, że pod żadnym pozorem nie wolno dopuścić do powtórki. Wybory traktowaliśmy jako szansę na uniknięcie tragedii grudnia 1981 roku i nadzieję na powrót do ideałów sierpnia 1980 roku. Po trzech dekadach swojej oceny tamtych dni absolutnie nie zmieniam.
Opinie na temat tego dnia są jednak skrajne – jedni uważają, że był to symboliczny koniec komuny. Inni, że przeciwnie – przedstawiciele władzy uzyskali 2/3 miejsc w Sejmie, a paradoksalnie te wybory nawet spowolniły wychodzenie kraju z komunizmu?
Wybory w Polsce były tym kamyczkiem, który uruchomił całą lawinę przemian. Po nich nastąpiła tzw. „Jesień Ludów”, która wywróciła system komunistyczny w Europie Środkowej. I jeśli mam o coś pretensje to o to, że w Polsce zbyt długo – bo ponad dwa lata – czekano na pierwsze w pełni demokratyczne wybory do Sejmu. Ale to nie była wina 4 czerwca, ale kunktatorstwa po stronie części dawnej opozycji demokratycznej.
Czy w takim razie 4 czerwca powinien być świętem narodowym, czy może ważniejsze są inne daty – np. 31 sierpnia 1980 roku?
Na pewno 31 sierpnia jest datą epokową. Był to spontaniczny zryw obywateli, którzy stworzyli ruch społeczny z wielomilionowym poparciem, Solidarność stała się nadzieją Polaków na demokratyczny porządek w Polsce. 4 czerwca jest ważną datą, powinien być doceniony przez Polaków. Wydaje się, że częściowo wolne wybory bez wojny wytoczonej przez komunistów własnym obywatelom, były wszystkim, co w tamtych realiach i przy tamtej władzy można było uzyskać.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Czytaj dalej:
Tokarczuk zareagowała na akcję Odeślij Oldze książkę. Jezuita Kramer zazdrości Noblistce
Były opozycjonista: 4 czerwca to wielkie zwycięstwo, maksimum co można było osiągnąć
Legendarny opozycjonista: Komunizm nie upadł 4 czerwca 1989 roku!
Tusk gotów do reanimacji PO. "Chcę, żeby w Polsce doszło do zmiany władzy"
Rafał Woś: Wybory kontraktowe czy noc teczek? Którego 4 czerwca świętujecie?
Inne tematy w dziale Polityka