Publicysta Rafał Woś, mocno debiutuje na łamach Salonu24 w stylu znanym ze swoich prowokacyjnych (do myślenia, ale też strzępienia nerwów) tekstów o nieuchronnym zbliżeniu Lewicy i Prawa i Sprawiedliwości. Woś stawia tezę, że koalicja, a przynajmniej bliższa współpraca socjaldemokratycznej, wielobarwnej koalicji z partią Kaczyńskiego jest nieuchronna. PiS miałby dzięki temu poszerzyć zdolności koalicyjne, a lewica uzyskałaby szansę realizacji programu. Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że wizja sprzedawana przez Wosia dla lewicy byłaby po prostu gwoździem do trumny - pisze Bogumił Kolmasiak.
Woś twierdzi, że przeciwnicy idei PiSolewu będą pompowali różnice światopoglądowe, by kopać coraz głębsze rowy między tymi, którym zależy na głębszej zmianie społecznej. Jak rozumiem - Woś ma tu na myśli zmianę paradygmatu ekonomicznego: sprawiedliwe, progresywne podatki, szeroki system świadczeń społecznych i przekierowanie środków na edukację i służbę zdrowia, kosztem dotowania wielkiego biznesu i ulg dla najlepiej zarabiających.
To nie wojny kulturowe, to prawa człowieka
Problem w tym, że tam, gdzie Woś widzi wojny kulturowe, mamy sprawy elementarnych praw człowieka. Plaga samobójstw wśród młodzieży LGBT+, za które odpowiada nagonka nakręcana przez polityków i dziennikarzy, to wprost zasługa agendy politycznej, jaką przyjęła partia rządząca, bo jej się to zwyczajnie opłaca. Zmuszanie kobiet do rodzenia zdeformowanych płodów to nie światopoglądowy spór o aborcję, a namacalna przemoc. Represje wobec uczestniczek i uczestników pokojowych zgromadzeń to siniaki, strach o siebie i bliskich, a nie nieistotny szczegół.
Ciężko się nie zgodzić z Wosiem, że części liberałów prawa kobiet i mniejszości nie obchodzą, pokazują to homofobiczne wypowiedzi polityków Platformy, konkretne głosowania na przestrzeni lat. Tak jak dzisiejszy sojusz z Zielonymi i progresywne podejście w sprawie klimatu, gesty polityków KO wobec progresywnego elektoratu wyglądają jak puszczanie oka pod publiczkę. Zyskuje na tym Hołownia, który jako nowa, niezużyta polityczna propozycja, jest w stanie skutecznie pozyskiwać różne grupy: dawny elektorat Platformy, osoby wcześniej zaangażowane w ruch Biedronia czy nawet konserwatystów rozczarowanym PiS-em.
Zobacz także:
W badaniach wśród młodych Lewica ma dwukrotnie wyższe poparcie, niż w reszcie elektoratu. Tak jak na SLD głosował głównie elektorat postkomunistyczny, tak młode posłanki Lewicy budzą szacunek i sympatię rosnącej grupy młodzieży, dzięki jednoznacznej postawie podczas Strajku Kobiet, udziałowi w Marszach Równości czy wizytach na komisariatach, gdy przesłuchiwano dzieciaki za udział w protestach. Jakikolwiek sojusz z Kaczyńskim, który dziś odpowiada chociażby za to, co Czarnek robi ze szkołami i uniwersytetami, przekreśliłby jakąkolwiek wiarygodność lewicy.
Fundamentem, jaki łączy starą lewicę spod znaku Kwaśniewskiego i nową, budowaną wokół partii Razem i Wiosny jest stosunek do Unii Europejskiej. Przy całym krytycyzmie, związanym z niedemokratycznością tej instytucji, Lewica uważa, że miejsce Polski jest w Unii i będzie się skłaniać raczej ku pogłębianiu integracji, a nie powolnym wyprowadzaniu Polski z UE. Dziś, gdy za sprawą PiS Polska ma opinię kraju depczącego fundamenty praworządności takie jak niezależne sądownictwo, niszczącego media publicznego, a zarazem najbardziej homofobicznego w UE (wg rankingu ILGA), sojusz z PiS byłby przekreśleniem europejskiej tożsamości lewicy.
Atut lewicy
Niewykluczone jednak, że jakaś forma PiSolewicy powstanie. Są grupy, gdzie niechęć do liberałów jest tak silna, że już lepiej iść z diabłem, niż wejść w sojusz z Platformą czy Hołownią. Ale pozycji słabszego partnera liberałów lewica nie zamieni na liderską rolę na opozycji współpracą z PiS, a konsekwentnym wykuwaniem swojej tożsamości. Choć łatwo nie będzie, w duopolu medialnych podzielonym na linii PiS-antyPiS z lewicą nie sympatyzuje żadne duże medium, a poziom małych, lewicowych portali woła o pomstę do nieba, oferując czasem treści, które spokojnie mogłyby się zmieścić w mediach typu Sputnik.
Ale lewica ma jeden wielki atut: ludzie jej potrzebują. Dziś młodzi nie pójdą za politykami, którzy na każdej uroczystości chcieli gościć biskupa, troszczyli się głównie o przedsiębiorców, zapominając o pracownikach a o prawach człowieka przypominali sobie dopiero w kampanii wyborczej (albo nigdy). Łatwo oczywiście ten kapitał zmarnować, dziaderstwem, nieprzemyślanymi wypowiedziami czy… słuchaniem Rafała Wosia. Ale na to na szczęście się nie zanosi.
O autorze:
Bogumił Kolmasiak (ur. 1987) - zawodowo związany z Akcją Demokracją, obecnie jako kierownik kampanii. Absolwent socjologii (SGGW) i stosunków międzynarodowych (UW). Czasem publicysta i komentator. Przez lata członek władz Partii Zieloni i współpracownik zielonych NGO.
TT: @Kolmasiak
Inne tematy w dziale Polityka