Pixabay/kang_hojun
Pixabay/kang_hojun

Licentia poetica w dziennikarstwie. Reporter zwolniony za zmyślone artykuły

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 4
Reporter pomylił fikcję literacką z dziennikarstwem, za co został zwolniony. Teraz pierwszy raz po trzech latach udzielił wywiadu.

Claas Relotius, dziennikarz Der Spiegel został w 2018 roku zwolniony z pracy za pisanie zmyślonych artykułów. Dopiero teraz autor reportaży ze zmyślonymi wydarzeniami i wywiadami zdecydował się udzielić wywiadu dla magazynu Reportagen.

Fałszywe reportaże

Dziennikarz Der Spiegel był niegdyś bardzo docenianym twórcą, otrzymał nawet kilka prestiżowych nagród. Wątpliwości co do rzetelności jego pracy zaczęły pojawiać się w listopadzie 2018 roku, niedługo po tym jak opublikowano tekst „Hunter's border", który opowiadał o paramilitarnych oddziałach strzegących granicę USA z Meksykiem. Jeden z redakcyjnych kolegów Relotiusa poinformował naczelnych o wątpliwościach co do autentyczności wydarzeń opisanych w artykule.

Wówczas rozpoczęło się wewnętrzne śledztwo w sprawie prac Relotiusa, które obnażyło wstydliwą prawdę - odkąd dziennikarz rozpoczął pacę w 2011 roku napisał kilkadziesiąt tekstów. Do 60 z nich nie było żadnych zastrzeżeń, jednak przynajmniej 14 innych okazały się całkowicie mijać z prawdą. Relotius wymyślał postaci, fakty i rozmowy.

Wśród sfabrykowanych teksów znalazły się m.in. artykuły o: matce będącej świadkiem egzekucji jej syna,  dziecku, które zostało porwane przez państwo islamskie czy więźniu, który niesłusznie był przetrzymywany w bazie Guantanamo.

Relotius przyznał się do oszustw i tłumaczył, że jego działania wynikały ze strachu przed zawodową porażką.

Zobacz także:

Wywiad z Relotiusem

Teraz po prawie trzech latach, odkąd sytuacja z fałszowaniem tekstów wyszła na jaw, Relotius zdecydował się udzielić wywiadu. Zapytany o to, dlaczego do tej pory milczał w sprawie, wytłumaczył, że próbował sobie pogodzić się z problemem i szukał nawet pomocy specjalistycznej. Jak mówi Relotius, ten czas poświęcił również na kontaktowanie się z osobami, które skrzywdził.

- Pracowałem jako dziennikarz, ale przez lata pisałem rzeczy, które nie były w porządku. Tym samym skrzywdziłem nie tylko pojedyncze osoby, ale także czytelników, współpracowników i redakcje, które mi zaufały. Są ludzie, którzy wierzą, że praca kłamie, a dziennikarze są ludźmi aroganckimi. Moje zachowanie najwyraźniej potwierdziło te teorie. - mówił dziennikarz i dodał, że chciałby wyjaśnić, czym kierował się w tamtym czasie.

Dziennikarz stracił kontakt z rzeczywistością

W oświadczeniu, które Relotius upublicznił, zaraz po tym jak został zwolniony, wyjaśniał, że jego działania nie były oparte na „kalkulacji kariery”, ale na „patologicznej utracie rzeczywistości”.

- Gdyby znajomi zapytali mnie trzy lata temu, czy dobrze wykonuję swoją pracę [...] – odpowiedziałbym „tak” z pełnym przekonaniem - tłumaczył dziennikarz. - Dziś widzę w sobie fazy lub sposoby myślenia, które są niepokojące lub po prostu nienormalne - mówił.

Były reporter Spiegla przez pół roku po wydarzeniach z listopada 2018 r. poddawał się leczeniu psychiatrycznemu. Z jego relacji wynika, że zajęło mu ponad rok, by pojąć, dlaczego jego zachowanie było złe. Zrozumiał, że "nieskrępowane pisanie miało dla niego bardzo samolubną funkcję. Pomagało mu radzić sobie, kontrolować i trzymać z dala od siebie sytuacje, w których tracił kontakt z rzeczywistością".

W wywiadzie Relotius podkreślał kilkakrotnie, że nigdy nie fałszował swoich tekstów dla kariery, ponieważ gdyby tak było, akceptowałby wszystkie propozycje awansów i robił wszystko, by zdobywać kolejne nagrody.

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj4 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura