Jeśli złodziej okrada nas przez internet, to państwo karze złodzieja, a nie producenta sprzętu, z którego złodziej ten korzystał.
„Ci, którzy krytykują opłatę reprograficzną oraz rozrost państwowych funduszy wspierających kulturę nie są w stanie pojąć, że świat bez Jasia Kapeli i artystów, z samymi stadionami piłkarskimi wyglądałby dużo gorzej, to zwyczajni troglodyci” – kilka podobnie brzmiących wpisów przeczytałem ostatnio w mediach społecznościowych.
Polecamy:
Jastrzębowski: Baran, reprografia i Norwid
Był działaczem PO, potem kandydował z list PiS. Bartłomiej M. z zarzutami gwałtu
Z kolei w Salonie 24 sam redaktor Sławomir Jastrzębowski wystąpił w obronie opłaty reprograficznej, pisząc o „baranie”, który nie rozumie, iż taki Cyprian Kamil Norwid umierał w nędzy, że artyści są okradani. Zmiany w opłacie reprograficznej, nakazujące płacić producentom sprzętu elektronicznego procent od każdego sprzedanego tabletu, laptopa (a wg niektórych nawet smartfona) na fundusz dla artystów, których dzieła są wielokrotnie wyświetlane i twórcy ci nie otrzymują za to żadnych pieniędzy, są niezbędne.
Na wizytówce słowo LITERAT. Norwidy i tak umrą w nędzy
Cóż, do roli intelektualisty nigdy nie aspirowałem, mogę więc być „baranem” tudzież „troglodytą”. Ale pozwolę sobie nie zgodzić się z zacnym redaktorem i nieco mniej zacnymi moralizatorami z Twittera, Facebooka itd. Przede wszystkim przy okazji dyskusji o finansowaniu kultury pojawiły się równolegle dwa tematy, które internauci często mieszają.
Pierwszym jest wsparcie dla kultury jako takiej, rządowe propozycje powołania nowych specjalnych funduszy etc. Tu tylko po krótce – sam mecenat państwa jest dla kultury konieczny – scena narodowa, Teatr TV, wspieranie najlepszych. Ale właśnie – NAJLEPSZYCH. Z tym bywa różnie – coraz częściej mamy do czynienia z finansowaniem gniotów, ale politycznie słusznych (czy to z lewej, czy to z prawej strony). I obawiam się, że wsparcie z rządowej kasy trafiłoby nie do współczesnego żyjącego w nędzy Norwida, ale cwaniaczka, który uznał, że jest pisarzem, a jedyne co w życiu napisał to słowo LITERAT na wizytówce.
O tym, kto jest literatem decydować będzie jakiś współczesny Massolit, i gdy różne Berliozy, Iwany Bezdomne opływać będą w luksusy, prawdziwi mistrzowie żyć będą w nędzy. Ale to temat na dłuższą debatę.
Za kradzież odpowiada złodziej nie sprzęt
Drugim, budzącym wielkie emocje tematem jest wspomniana opłata reprograficzna. Istnieje od lat, teraz ma jednak zostać zmieniona. Obciążeni mają nią być producenci sprzętu elektronicznego. Zwolennicy zmian argumentują, że tak trzeba, bo na komputerze bądź smartfonie (to, czy od smartfona też będzie opłata wciąż jeszcze nie jest przesądzone) ludzie słuchają muzyki, oglądają filmy. Artyści za to nie dostają kasy, a ona im się należy. Więc należy obciążyć producentów.
„Tak, są okradani, bo wyprodukowali swoje utwory, ktoś je kopiuje bez zgody, oni nie mają z tego nic, a przecież są popularni” – brzmi kluczowy argument zwolenników kontrowersyjnych zmian. Rzecz w tym, że mamy tu do czynienia z działaniem na zasadzie kowal zawinił, a Cygana powiesili. Bo owszem -artyści są okradani. Ale okradają ich nie użytkownicy internetu, którzy często za korzystanie z utworów płacą. Nie producenci sprzętu, którzy mają być opłatą obciążeni.
Artystów okradają wielkie globalne korporacje, które zamieszczają filmy bez zgody artysty, a potem za to nie płacą. I właśnie jeśli kogoś należy obłożyć dodatkową opłatą (podatkiem), to cyfrowych gigantów, platformy streamingowe. Jeśli złodziej okrada nas przez internet, to państwo karze złodzieja, a nie producenta sprzętu, z którego złodziej ten korzystał. I tak samo powinno być tutaj. Poza tym uważam, że bycie troglodytą bywa przyjemne, a baran to całkiem sympatyczne zwierzę.
Przemysław Harczuk
Czytaj dalej:
1,5 mln Polaków będzie musiało zmienić dowód. Prezydent podpisał nową ustawę
Polska przystępuje do paszportów "covidowych". Są nowe informacje o obostrzeniach
Prezes NIK składa zawiadomienie ws. Jarosława Kaczyńskiego
Inne tematy w dziale Gospodarka