Córka znanej socjolog, radna KO w stolicy Joanna Staniszkis twierdzi, że "Newsweek" "dla zysku" i bez autoryzacji opublikował tekst wywiadu. - Na czym niby polegać miał zysk? - pytał Tomasz Lis.
O awanturze wokół najnowszego wywiadu z prof. Jadwigą Staniszkis pisaliśmy wczoraj. Joanna Staniszkis prosiła o wstrzymanie się z publikacją "Newsweeka", ponieważ nie udzielona została autoryzacja tekstu Aleksandrze Pawlickiej. Apele nie były jednak wysłuchane, o czym poinformowała na Twitterze, nie przebierając w słowach. Warszawska radna KO oskarżyła redakcję o to, że nie liczy się ze zdrowiem jej schorowanej mamy i zrobi wszystko dla zysku.
Zobacz: Córka Jadwigi Staniszkis ma pretensje do "Newsweeka". Chodzi o nieautoryzowany wywiad
Na zarzuty odpowiedziała sama zainteresowana, czyli dziennikarka "Newsweeka". - Wywiad z prof. Jadwigą Staniszkis był autoryzowany, jak wszystkie które i wcześniej z nią przeprowadzałam. Tym razem dokonała podczas autoryzacji dwóch zmian w swoich wypowiedziach - wyjaśniła Pawlicka.
Z tezą wysuniętą przez Joannę Staniszkis nie zgodził się redaktor naczelny tygodnika, Tomasz Lis. - Na czym niby miałby polegać zysk? W tekście nie znalazło się nic, co nie byłoby powiedziane. A ja nie jestem cenzorem i nie odpowiadam za to co ktoś mówi. Rozumiem, ze gdybym wywiad zrzucił, pojawiłby się zarzut cenzury, śle ja nie cenzuruję. Pani S. chwali PiS, ok - odpisał radnej.
- Zarzut o niepublikowaniu by się nie pojawił, bo nikt o tym wywiadzie nie wiedział: mama zapomniała w momencie odłożenia słuchawki - ujawniła Staniszkis.
Według córki socjolog, publikacja wywiadu bez autoryzacji od osoby schorowanej to "skur...o", nazwała też dziennikarzy "hienami".
- Pewne jest, że (Jadwiga Staniszkis - przyp. red.) ma demencję i hieny dziennikarskie nie powinny tego wykorzystywać. Co tutaj nie jest jasne? - dyskutowała z internautami Joanna Staniszkis.
GW
Inne tematy w dziale Kultura