- Liczę na to, że papież, widząc bezradność władz polskiego episkopatu, podejmie decyzje. To będą dymisje może nie wszystkich, ale części biskupów, jak i wskazania nowych recept – mówi Salonowi 24 ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji św. Brata Alberta, kapłan diecezji krakowskiej.
Ojciec Adam Szustak powiedział parę mocnych słów o Episkopacie Polski. Został zaproszony na rozmowę przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego. Czy to się często zdarza, by tak istotny hierarcha zapraszał do siebie księdza, który wyraził tak krytyczną opinię?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Znam bardzo wiele osób, zarówno duchownych, jak i świeckich, które pisały listy do przewodniczącego KEP, zwracały uwagę na istotne problemy. I nigdy nie zostały wysłuchane. Stąd zaproszenie o. Szustaka po słynnej wypowiedzi w wywiadzie zamieszczonym w Internecie jest ogromnym zaskoczeniem. Co do samych słów dominikanina: z jednej strony, wulgarne określenia są niedopuszczalne. Z drugiej, krytyka części działań polskiego Kościoła może być uzasadniona, bo fakt, że Kościół w Polsce znajduje się w wielkim kryzysie, jest oczywisty. Natomiast sam wywiad z o. Szustakiem to 2,5 godziny rozmowy, bardzo chaotycznej. Dlatego dziwne jest, że akurat po tej rozmowie abp Gądecki zdecydował się zorganizować spotkanie.
Przeczytaj też: Państwowa komisja ds. wyjaśnienia pedofilii. Ks. Isakowicz-Zaleski bez poparcia PiS
A może wynika to z faktu, że niezależnie od oceny ostrych, czy niecenzuralnych słów, dominikanin zauważył realny problem, a abp Gądecki także go dostrzegł?
Z tym, że jak wspomniałem, do biskupa listy, alarmujące o wielu realnych problemach, pisało wiele osób. I do tej pory reakcji nie było. Tu jest zaproszenie dla zakonnika, który w żaden sposób biskupowi Gądeckiemu nie podlega, bo zakon nie podlega jurysdykcji biskupów. Obawiam się raczej, że chodzi o pewien szum medialny, wywołany tym wywiadem. Jeśli dojdzie do spotkania, ukaże się komunikat, że do spotkania doszło. Może to mieć związek z wezwaniem polskich biskupów przez papieża Franciszka, które nastąpi po powrocie z Rzymu nuncjusza, arcybiskupa Salvatore Pennacchio. Kryzys w polskim Kościele jest oczywisty, największy od czasu zakończenia drugiej wojny światowej.
Co oznacza to wezwanie do papieża – spodziewa się ksiądz radykalnych ruchów, dymisji całego Episkopatu, czy niekoniecznie?
To, że w Kościele w Polsce jest źle, widać też w Watykanie. Papież Franciszek podejmował już w tych sprawach decyzje. Zaczęło się od arcybiskupa Józefa Wesołowskiego, pochodzącego z diecezji krakowskiej, który za molestowanie nieletnich został wydalony do stanu świeckiego. To sytuacja bez precedensu w historii dyplomacji watykańskiej. Potem były kolejne sprawy: wymuszenie rezygnacji wobec biskupów Edwarda Janiaka i Jana Tyrawy oraz symboliczna sankcja wobec kard. Henryka Gulbinowicza. Była też dość dotkliwa - patrząc pod kątem prestiżu - kara wobec abp Sławoja Leszka Głodzia, jednej z najważniejszych postaci episkopatu ostatnich 30 lat. Są postępowania wobec kolejnych biskupów, nie tyle w sprawie pedofilii, co zaniedbań w kwestii homolobby. To wszystko sprawia, że obraz polskiego Kościoła stał się bardzo niekorzystny. W związku z tym podjęta została decyzja, na mocy której cały episkopat musi zgłosić się do Watykanu i złożyć wyjaśnienia. Sprawy zaszły już bowiem za daleko.
Tomasz Terlikowski w rozmowie z Salonem 24 powiedział, że o ile ludzie starsi, 40-latkowie, 50-latkowie, nawet jeśli odeszli od Kościoła, to mają gdzie wrócić. Gorzej jest z tymi młodymi – nastolatkami, 20-latkami, którzy nie pamiętają papieża Polaka, nie pamiętają walki z komuną, dla których Kościół to abstrakcja. Czy jest jakaś szansa na odzyskanie tych ludzi dla Kościoła?
W takich sytuacjach kryzysowych i dotyczy to każdej organizacji, istotne są trzy rzeczy. Po pierwsze – jasne określenie, co takiego się dzieje, z jakim zjawiskiem mamy do czynienia. Bo największym błędem hierarchów Kościoła było ukrywanie kompromitujących spraw, a do tego strategia polegająca na obronie oblężonej twierdzy. Tymczasem wyjściem powinno być uczciwe stanięcie w prawdzie. Po drugie – wyciągnięcie wniosków. Ustalenie, co było przyczyną takich, a nie innych zdarzeń, ale też pociągnięcie winnych do odpowiedzialności. I tu spodziewam się szeregu dymisji. A po trzecie – należy opracować odpowiedni plan wyjścia z tej sytuacji. Przyznanie się do grzechu nie dyskredytuje Kościoła, wręcz przeciwnie – pokazuje, że on wyciąga wnioski. Ponadto, należy opracować program duszpasterski. W pełni zgadzam się z tym, że największym wyzwaniem jest odzyskanie najmłodszego pokolenia, czyli ludzi, którzy urodzili się już w wolnej Polsce i Kościół jak ta oblężona twierdza zupełnie do nich nie trafia. Dla takich członków wspólnoty powinien powstać program na miarę ruchu oazowego, stworzonego kilkadziesiąt lat temu przez ks. Franciszka Blachnickiego.
Jest jeszcze jeden problem. Wielu ludzi naprawdę szczerze oddanych, wierzących, widząc ataki lewicy na Kościół, zrównuje z nimi próby oczyszczenia Kościoła. Uważa je za atak na wiarę i Kościół?
Na pewno dla wielu szczerze wierzących ludzi to, co dzieje się dziś w Kościele, jest wielkim dramatem. Niektórzy niestety to, co się dzieje tłumaczą w sposób prosty, ale fałszywy, jako atak na Kościół, na wiarę. Uświadomić sobie jednak należy jedno: lewica zawsze zwalczała, zwalcza i będzie zwalczać Kościół. I nie ma znaczenia, czy Kościół jest silny, czy słaby, czy ludzie Kościoła są w danym momencie święci albo grzeszni. Jednak absolutnie nie można zestawiać w jednym szeregu atakujących Kościół przedstawicieli skrajnej lewicy, z ludźmi, którzy są w Kościele i chcą go naprawić od środka. Co więcej, właśnie działanie takich grup, dążenie do oczyszczenia, wytrąca z ręki amunicję lewicy. Model oblężonej twierdzy, który sprawdzał się w latach komunizmu, absolutnie nie sprawdza się w obecnych czasach. Mamy wolne media, rozwój mediów społecznościowych, ludzie wyjeżdżają za granicę. Dalsze okopywanie się zatem nie służy Kościołowi. Przykre jest to, że wielu naprawdę uczciwych księży i biskupów nie może się przebić. Dzieje się tak dlatego, że część episkopatu popełnia ewidentne błędy.
Wracając do wezwania biskupów przez papieża – czego ksiądz się spodziewa?
Liczę na to, że papież, dostrzegając bezradność władz polskiego episkopatu, podejmie odważne decyzje. To będą dymisje może nie wszystkich, ale części biskupów, to będą wskazania nowych rozwiązań, które uzdrowią sytuację. Dopiero wtedy będzie można spróbować naprawić to, co dzieje się w polskim Kościele.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Czytaj dalej:
Warszawiacy protestują przeciw zwężaniu ulic. "Stop korkom"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo