Raman Protasiewicz został uprowadzony w Mińsku z samolotu Ryanair, który lądował awaryjnie, po tym jak poinformowano, że na jego pokładzie znajduje się bomba. Dlaczego białoruskim służbom tak zależało na przechwyceniu aktywisty?
Zatrzymanie Ramana Protasiewicza
Samolot Ryanair lecący w niedzielę z Aten do Wilna musiał lądować awaryjnie w Mińsku tuż przed granicą z Litwą po tym, jak przekazano informację o bombie, która miała znajdować się na pokładzie. Taką informację przekazali pilotom białoruscy kontrolerzy.
Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista przekazał, że białoruskie służby zagroziły pilotom samolotu Ryanair, że zestrzelą maszynę, jeśli nie wylądują w Mińsku.
Samolot był już prawie na Litwie
Wizualizacja lotu w serwisie Flightradar24 pokazuje, że samolot znajdował się przy samej granicy z Litwą, kiedy musiał zboczyć z kursu i lądować awaryjnie w Mińsku. Piloci nie mieli żadnego wyboru i musieli lądować, ponieważ znajdowali się na terenie Białorusi, wobec czego byli zobowiązani wypełniać polecenia białoruskiej kontroli lotu.
Bomby w samolocie oczywiście nie było. Alarm był jedynie mistyfikacją, mającą na celu aresztowanie białoruskiego aktywisty - Ramana Protasiewicza.
Agnieszka Romaszewska, dyrektorka telewizji Biełsat przekazała na swoim Twitterze, że łącznie w Mińsku zatrzymano 5 osób. Wśród nich znaleźli się białoruski aktywista Raman Pratasiewicz i jego dziewczyna.
"Tu czeka mnie kara śmierci"
Według doniesień osób, które uczestniczyły w awaryjnym lądowaniu, kiedy samolot wykonał gwałtowny manewr, Protasiewicz wpadł w panikę. Po lądowaniu białoruskie służby przetrząsnęły wszystkie rzeczy aktywisty. Jeden z pasażerów zapytał go wówczas, co się dzieje. Protasiewicz miał wytłumaczyć kim jest i powiedzieć, że "tu czeka go kara śmierci".
Opinia publiczna na całym świecie potępia działania Białorusi. Prezes Ryanair, Michael O'Leary nazwał zatrzymanie "incydentem wspieranym przez państwo".
Raman Protasiewicz. Kim jest?
Raman Protasiewicz jest białoruskim aktywistą, który znany jest m.in. z prowadzenia opozycyjnego kanału na Telegramie - Nexta uznanego przez białoruskie władze za ekstremizm, ponieważ za jego pomocą organizowano głośne w ubiegłym roku protesty przeciw Łukaszence. Mężczyzna współpracował również z redakcją kanału Białoruś mózgu.
Cała działalność 26-letniego Białorusina jest częścią ruchu kilkudziesięciu dziennikarzy i aktywistów, którzy prowadzą kampanię przeciwko wieloletnim rządom Łukaszenki, za co był poszukiwany przez rząd za terroryzm.
Protasiewicz przez pewien czas pod koniec 2019 mieszkał również w Polsce, gdzie studiował i przez pewien czas współpracował z telewizją Biełsat. Na Litwie mieszkał od jesieni ubiegłego roku.
Inne tematy w dziale Polityka