Gazprom nie chce podawać żadnych terminów finalizacji gazociągu Nord Stream 2, ale jedno nie ulega wątpliwości: nadal układane są rury na dnie Morza Bałtyckiego. Co zaskakujące, administracja Joe Bidena nie zamierza karać Nord Stream 2 AG.
- Budowa Nord Stream 2, która została wznowiona w grudniu zeszłego roku, trwa nadal. Wolelibyśmy nie dyskutować o konkretnych terminach zakończenia budowy i rozpoczęcia eksploatacji - oświadczyła Jelena Burmistrowa, która kieruje eksportowym "ramieniem" koncernu Gazprom, spółką Gazprom Export.
Gazprom nie podaje dat
Rosjanka tłumaczyła, że koncern wstrzymuje się od takich komentarzy, bowiem terminy ukończenia projektu "są zależne od wielu czynników, w tym od warunków pogodowych".
Rządowa "Rossijskaja Gazieta" podała, powołując się na Burmistrową, że wszelkich informacji o przebiegu budowy Nord Stream 2 udziela operator projektu, czyli spółka Nord Stream 2 AG.
Wiceszefowa Gazpromu podkreśliła przy tym, że w podziemnych magazynach gazu w krajach europejskich zapasy surowca są obecnie niewielkie. Jej zdaniem, Nord Stream 2 może zagwarantować część otrzymanych przez Gazprom dodatkowych zamówień na dostawy gazu do krajów europejskich.
Ponadto Burmistrowa poinformowała, że Gazprom uzgodnił ze stroną mongolską optymalną trasę i główne parametry techniczne gazociągu, wiodącego przez terytorium Mongolii do Chin. Magistrala o nazwie Sojuz Wostok ma być przedłużeniem gazociągu Siła Syberii. Terminy zakończenia negocjacji zależą od "osiągnięcia przez strony porozumienia dotyczącego warunków dostaw" - powiedziała przedstawicielka Gazpromu.
W Mongolii na początku br. zarejestrowana została firma Gazociąg Sojuz Wostok, która zajmie się pracami badawczymi i projektowymi dotyczącymi przyszłego gazociągu.
O zgodzie Rosji na ten projekt poinformował w grudniu 2019 roku prezydent Mongolii Uchnaagijn Churelsuch podczas wizyty w Moskwie. Gazociąg dostarczałby surowiec do Chin z Półwyspu Jamalskiego przez Mongolię. Również w grudniu 2019 roku Gazprom i rząd Mongolii podpisały w tej sprawie list intencyjny.
Biden i Blinken patrzą łaskawszym okiem na Nord Stream 2?
Ekspertów od energetyki i dyplomacji musiały zaskoczyć doniesienia o tym, że Departament Stanu zniósł sankcje, ciążące na Nord Stream 2 AG z siedzibą w szwajcarskim Zug i jej niemieckiego dyrektora Matthiasa Warninga. Tak wynika z pisma wysłanego przez wspomnianą instytucję do Kongresu. W praktyce oznacza to pozostawienie sankcji jedynie na statkach, pracujących przy budowie gazociągu.
- W imieniu EKR właśnie złożyłem poprawkę do sprawozdania EP na temat relacji EU-USA. Wyrażam zaniepokojenie decyzją USA ws. zniesienia sankcji za budowę Nord Stream 2 - zapowiedział były szef MSZ i europoseł Witold Waszczykowski.
- USA przymkną oko na dokończenie budowy, utrzymując pro forma część sankcji. Niemcy zadeklarują moratorium na uruchomienie gazociągu "do czasu uwzględnienia interesów tranzyt. Ukrainy". A kompromis będzie pozorny, bo fakty dokonane służą Rosji - ostrzega dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt.
- Dlaczego Rosja nie będzie musiała iść na żadne realne ustępstwa? Bo nie. A jak Niemcy będą się upierać (Zieloni u władzy?), to w ostateczności coś wybuchnie na ukraińskiej rurze i wybudowany NS2 okaże się błogosławieństwem. Ale raczej nie będzie takiej potrzeb - dodał analityk.
- W skrócie: nie nakładamy sankcji, które mogłyby powstrzymać Nord Stream 2, choć możemy, ale dalej sprzeciwiamy się budowie tego połączenia. To naprawdę niezły szpagat. USA drastycznie tracą wiarygodność w Europie Środkowej - komentuje publicysta Jakub Wiech.
GW
Inne tematy w dziale Gospodarka