Jeśli chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę, to myślę, że ma on świadomość, że już dziś jego wiarygodność jest bardzo niska. I ostatnie lata kadencji będą dla niego ważne o tyle, że ostatecznie zdecydują, jak zapisze się w historii – mówi Salonowi 24 Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Posłowie wyrzuceni z Platformy Obywatelskiej za konserwatyzm, dyskusja o tym, czy Koalicja Obywatelska, której częścią jest PO ma iść w lewo (co chyba się dzieje), czy może ma dalej trzymać konserwatywną kotwicę, spotkania ostatniej szansy – co dzieje się po opozycyjnej stronie?
Tomasz Siemoniak: Myślę że wbrew pozorom i temu, co nagłaśniają media, nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Jesteśmy w połowie kadencji, to zawsze czas różnych dyskusji w partiach politycznych. Także czas, w którym dochodzi do rozmaitych podziałów, sporów. Ma swoje problemy Zjednoczona Prawica. Koalicja rządząca szła z jednej listy do Sejmu, a mimo to nie brak tam tarć i ostrych konfliktów. Ma swoje problemy opozycja. Ale nie wydaje mi się, by były to problemy tak wielkie, jak rysują je nasi przeciwnicy, czy niektórzy komentatorzy.
Trwa dziś po prostu dyskusja o tym, jak Koalicja Obywatelska ma docelowo wyglądać. Natomiast co do linii programowej – siłą Platformy Obywatelskiej zawsze było bycie formacją liberalną, centrową, otwartą na wiele nurtów i przekonań. I miejsce w PO mieli i ludzie o poglądach liberalnych, nawet liberalno-lewicowych, jak i bardziej konserwatywnych. Nie ma znaczenia, czy nazwiemy to nurtem, kotwicą, czy jakoś inaczej. Na pewno właśnie ten szacunek dla ludzi o różnych poglądach, możliwość ich wyrażania i budowanie stabilnej partii centrum jest receptą na osiągnięcie sukcesu.
Tylko, że na razie wyborcy widzą spory w samej Koalicji Obywatelskiej, spory KO z Lewicą, budowane jakiejś nowej chadecji wokół PSL, ruch Szymona Hołowni. Tymczasem system d’Honta wymusza współpracę formacji opozycyjnych, a na wspólną listę raczej się nie zanosi. PiS może więc chłodzić szampana?
Z tą współpracą też nie ma reguły – przypomnę, że do wyborów europejskich w 2019 roku poszliśmy bardzo szerokim blokiem. Byli tam ludzie od lewicy, po konserwatystów z PSL. Mimo to nie udało nam się wygrać w wyborach do Parlamentu Europejskiego, wyprzedził nas PiS. I przypomnę też wybory parlamentarne w roku 2007 i 2011. Wtedy idące oddzielnie Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe osiągnęły wyniki na tyle dobre, że udało im się przejąć, a potem utrzymać władzę. Najpewniej w wyborach 2023 roku pójdą dwa bloki opozycyjne. Bardziej centrowo-konserwatywny i bardziej liberalno-lewicowy. Ale to akurat nie ma znaczenia. Istotne są trzy rzeczy.
Jakie?
Po pierwsze – bloki te muszą mieć odpowiednio wysokie poparcie, zbliżone do 30 proc., po drugie PiS musi stracić i trwale zejść z 40 do 30 proc. – to powoli się dzieje, po trzecie – różnice między ugrupowaniami opozycyjnymi nie mogą doprowadzić do konfliktu, który wykluczałby współpracę po ewentualnych wygranych wyborach w przyszłości.
Jest jeszcze jedna rzecz. Platformie często zarzuca się, że niczego nie nauczyła się na błędach, że nie wyciąga wniosków. Że wiele osób z Waszego kręgu z pogardą wyraża się o przeciwnikach, o wyborcach PiS. Przy takim podejściu PiS może rządzić i pięć kadencji robiąc nawet poważne błędy?
Przede wszystkim nie kojarzę wypowiedzi polityków, którzy obrażaliby elektorat naszych przeciwników. Owszem, takie wypowiedzi miały miejsce, ale z obu stron i raczej nie ze strony polityków, a komentatorów, publicystów, którym puszczały nerwy gdzieś w mediach społecznościowych. Oczywiście słowa takie nie powinny padać. Z dwóch powodów. Po pierwsze – czysto ludzkiego. Szanować należy każdego człowieka, Konstytucja zapewnia nam równość wobec prawa. I nikogo deprecjonować nie wolno, każdemu należy się szacunek. Po drugie jednak – także z powodów czysto politycznych.
Sam kolejną kadencję jestem posłem w okręgu wałbrzyskim. I widzę, że nasz elektorat to nie tylko wyborcy z największych miast. Co więcej – pamiętać należy, że kiedyś, nie było to wcale tak dawno, 40 proc. Polaków głosowało na Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ludzie ci potem od SLD odeszli. Potem był czas, gdy ponad 40 proc. Polaków popierało Platformę Obywatelską. I też PO przegrała wybory w 2015 roku, bo część wyborców odeszła. Ostatnio wyniki zbliżone do 40 proc. uzyskiwało Prawo i Sprawiedliwość. A w ostatnich sondażach ma już około 30 proc. I wcale nie jest powiedziane, że poparcie to nie będzie spadać dalej.
Polska nie jest krajem takim, jak niektóre demokracje zachodnie, gdzie są od pokoleń, poprzez wiele doświadczeń – na przykład lata budowania majątku, bądź tradycja działalności związkowej – utrwalone rodzinnie poglądy polityczne, i zmiana partii, na którą się głosuje, jest rzeczą niezwykle rzadką. Być może w Polsce za kilkadziesiąt lat tak się stanie, wytworzą się jakieś stałe podziały. Dziś jednak to wszystko jest bardzo płynne.
Płynne jest też sondażowe poparcie – na dziś nie brak głosów mówiących o wcześniejszych wyborach, już jesienią 2021 roku, według sondaży w takiej sytuacji wciąż prowadzi PiS, jednak w sporej części badań nie zyskuje większości koniecznej do samodzielnego rządzenia. Załóżmy, że PiS wygrywa, ale opozycja buduje rząd na zasadzie wszyscy przeciwko PiS-owi. Macie po drugiej stronie silny i zwarty klub opozycyjny, prezydenta z konkurencyjnego obozu, i media publiczne, których nie mając prezydenta nie zmienicie?
Na dziś wybory mają się odbyć w roku 2023. Do tego czasu wiele rzeczy może się zmienić. Media publiczne niechętne nowej władzy nie będą jakimś strasznym problemem, bo są przecież media prywatne, będzie możliwość dotarcia z informacją o działaniach rządu także poza TVP. Choć oczywiście sytuacja komfortowa nie będzie. Jeśli chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę, to myślę, że ma on świadomość, że już dziś jego wiarygodność jest bardzo niska. I ostatnie lata kadencji będą dla niego ważne o tyle, że ostatecznie zdecydują, jak zapisze się w historii. I może zapisać się jako prezydent współpracujący z parlamentem, stojący ponad podziałami i wystąpić zgodnie z polską racją stanu, w ten sposób poprawić wrażenie z ostatnich lat. A może też uznać, że chce się zapisać bardzo źle, jako prezydent blokujący z przyczyn czysto politycznych wszystkie inicjatywy demokratycznie wyłonionego rządu. Ale jeśli tak się stanie, to będzie to też miało reperkusje polityczne. Bo prezydent Duda w ten sposób definitywnie przesądzi o klęsce kandydata Prawa i Sprawiedliwości w wyborach 2025 roku.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Inne tematy w dziale Polityka