To chyba było ukłucie zazdrości. Pierwszy mój kontakt z Salonem24 to było właśnie to. Czy wstyd się przyznać? Nie za bardzo. Wtedy wszyscy jawnie i skrycie zazdrościli Igorowi Janke, że jako jedyny w Polsce zrobił wywiad z prezydentem USA Barackiem Obamą. Zrobił to dla jakiegoś raczkującego portalu Salon24. Gremialnie zastanawiano się: Jak ten Janke tego dokonał, kurczę blade? Dziennikarze z najważniejszych mediów w Polsce zabiegali o tę rozmowę jak wariaci, a udało się właścicielowi jakiegoś wówczas niszowego portalu. Dziś już wiem, jak Igor to zrobił, bo mi powiedział, bo się przyjaźnimy, bo on bywa gadułą na szczęście. Ale do rzeczy. Potem zazdrościłem Salonowi24, że Igor razem z Robertem Kozakiem (mogę się pochwalić, że Kozaka też znam?) jeździli po Warszawie w wynajętej amerykańskiej limuzynie dla bogaczy, ubrani w smokingi, muchy pod szyjami i w ten dynamiczny sposób relacjonowali wieczory wyborcze na żywo. Wow! Salon24 to była nowa jakość.
Wokół tej strony, tego miejsca wytworzyła się unikalna społeczność blogerów. Jedni pisali pod nazwiskami, inni pod pseudonimami, przerzucano się pomysłami, analizami, polemizowano czasem w temperaturze grubawych obelg. Zresztą spotykano się także realnie, chcąc nie chcąc formując w ten sposób z Salonu całkiem ważny organizm doradczo-intelektualny w sprawach różnych. Niestety, Igor zdradził dziennikarstwo i poszedł w biznesy. Nie wiem, co ludzi pcha do takich decyzji, ale nie o tym jest ten tekst.
Salonem zaopiekowała się Bogna Janke. Dzięki jej mrówczej pracowitości, delikatnej kobiecej dłoni i zapobiegliwości Salon24 przetrwał i trwa. To dzięki Bognie Salon24 to wciąż znana, podziwiana, prestiżowa marka. Tu przechodzimy do dość ważnych kwestii. Po co, dlaczego kupiłem Salon24 i co zamierzam z nim zrobić?
Otóż z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że w polskich mediach brakuje mi miejsc nieoczywistych. Miejsc z opiniami i poglądami o horyzoncie 360 stopni.
Zdecydowana większość mediów patrzy w jedną stronę z akceptującym wszystko zachwytem i z co najmniej niesmakiem, jeśli nie obrzydzeniem w drugą. Efekt jest taki, że zanim zacznę czytać pewne gazety, portale, oglądać pewne telewizje, to wiem, co w nich napiszą, co przemilczą, co powiedzą i jak zinterpretowane zostanie konkretne zdarzenie. W kółko ci sami eksperci wypowiadający te same formułki. Dziennikarze, którzy zamiast prowadzić z politykami grę na własnych zasadach pozwolili się zredukować do roli kelnerów z połamanymi kręgosłupami służącymi (często z autentyczną wiarą w ideę) tej lub innej opcji.
Za dużo widziałem i przeżyłem, żeby mnie to oburzało. Tak było, jest i będzie, choć zmienia się natężenie identyfikacji z politykami. To błąd, w ten sposób dziennikarze pozbywają się swojej pozycji. Ja chciałbym trochę inaczej. Patrzeć we wszystkie strony, słyszeć wszystkie racje i w miarę samodzielnie, razem z użytkownikami Salon24 wyrabiać sobie zdanie.
Posiadanie ściśle określonych poglądów nie oznacza konieczności uprawiania propagandy, a krytyka, jeśli spełnia podstawowe kryteria, jest lekarstwem, a nie zatrutym sztyletem.
Nie zależy mi na tym, żeby mieć rację. Zależy mi, żebym mógł wysłuchać racji z szacunkiem dla ludzi, których niekoniecznie lubię. Tak jest ciekawiej, lepiej i mądrzej. Taki będzie Salon24. Ten Salon jest dla Państwa.
Sławomir Jastrzębowski
Inne tematy w dziale Kultura