NIK przedstawiła wyniki kontroli ws. działania instytucji państwowych wokół wyborów "kopertowych", które się nie odbyły 10 maja. Jest ona niekorzystna szczególnie dla Mateusza Morawieckiego i Poczty Polskiej.
Kontrolerzy NIK sprawdzili dokumenty ws. wyborów korespondencyjnych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, MSWiA, Ministerstwie Aktywów Państwowych, Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Chcieli dociec, czy urzędnicy państwowi prawidłowo wykonywali swoje obowiązki i działali zgodnie z prawem.
NIK o roli premiera
- NIK negatywnie oceniła sposób przygotowania do wyborów korespondencyjnych przez instytucje państwowe. Od podpisania decyzji o wyborach przez premiera do 9 maja jedyną jednostką, która mogła przygotować wybory była PKW. Zgodnie z konstytucją, organy państwowe działają w granicach prawa - przypomniał na początku konferencji prasowej Marian Banaś.
Zdaniem kontrolerów, nie było podstaw do tego, by premier wydawał jakiekolwiek polecenia "z wykonaniem wyborów" Poczcie Polskiej i PWPW. - W tym okresie ustawa o kodeksie wyborczym ustalała organy odpowiedzialne za organizację wyborów. Jednym z elementów prerogatyw PKW było zalecenie grupowania kart wyborczych. A co mamy w decyzjach premiera? W pierwszej z nich z 16 kwietnia w stosunku do Poczty Polskiej, stwierdza się, że należy podjąć działania do czynności zmierzających do organizacji wyborów prezydenckich - tłumaczył Bogdan Skwarka, koordynator kontroli.
Jego zdaniem, Morawiecki na podstawie ustawy covidowej mógł wydawać polecenia podległym mu spółkom skarbu państwa, ale nie PWPW i Poczcie Polskiej ws. organizacji i przeprowadzenia wyborów prezydenckich.
- Druga decyzja? "Poleca się realizację działań polegających na wydrukowaniu", a to jest prerogatywa PKW. W świetle obowiązujących przepisów szef rządu nie miał takich kompetencji - dodał Skwarka.
- Mimo kodeksu wyborczego, PWPW będzie drukował karty wyborcze, nie mając do tego żadnych podstaw. Zamiast komisji wyborczej, to oni realizowali jej zadania - podkreślał kontroler NIK. Izba podczas prezentacji zarzuciła wprost Morawieckiemu, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów przejęła kompetencje PKW.
- Czy premier wiedział o opiniach, sporządzonych przez departament prawny KPRM i prokuratury, a kosztujących ok. 150 tys. złotych? Zadaliśmy to pytanie 30 września ministrowi Dworczykowi. Dementuję anonsy prasowe, jakoby nikt nie pytał go o to. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi - zarzucił szefowi KPRM Skwarka.
NIK o PWPW i Poczcie Polskiej
NIK zarzucił również politykom rządzącym brak pojęcia na temat kosztów, jakie poniesie budżet z tytułu organizacji wyborów "kopertowych". Stwierdzono również, że PWPW rozpoczęła druk pakietów wyborczych bez zawartej umowy z resortami aktywów państwowych oraz spraw wewnętrznych i administracji. Podobny zarzut ws. organizacji wyborów korespondencyjnych z 2020 roku padł pod adresem Poczty Polskiej.
- W dniu, w którym Poczta Polska zażądała danych osobowych wyborców, nie było jakiejkolwiek normy prawnej, która uprawniałby ten podmiot do wystosowania takiego żądania. Podkreślam, iż jedynym podmiotem uprawnionym była Państwowa Komisja Wyborcza - argumentował Skwarka.
W wyniku kontroli izba wykryła także naruszenie przepisów o RODO w przypadku Poczty Polskiej, która wystąpiła do Ministerstwa Cyfryzacji o udostępnienie danych wyborców z rejestru PESEL. - Poczta Polska i Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych poniosły największe koszty. Faktura Poczty Polskiej opiewała na kwotę 71 880 600 złotych, a PWPW - 4 646 800 złotych - przytoczył dane Skwarka.
- NIK skierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez NIK i PWPW. NIK analizuje stanowiska od jednostek, które były objęte kontrolą, w celu przygotowania ewentualnych kolejnych zawiadomień w resortach spraw wewnętrznych i administracji, aktywów państwowych oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - ujawnił Banaś.
- Nawet sytuacje nadzwyczajne, takie jak stan epidemii, nie mogą stanowić powodu do odstąpienia od konstytucyjnej zasady praworządności i poszukiwania rozwiązań, zapewniających gospodarne wydatkowanie środków publicznych na realizację zadań państwa - zaznaczył prezes NIK.
Odpowiedź CIR
Otoczenie premiera Morawieckiego zareagowało natychmiast na konferencję Banasia i kontrolerów NIK. - Wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem – świadczy o tym wiele ekspertyz prawnych, którymi dysponuje KPRM. Premier i szef KPRM stali na straży Konstytucji RP. Ich wszelkie działania miały na celu przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie. Premier nie zarządził nigdy wyborów prezydenckich ani głosowania w trybie korespondencyjnym. Celem podjętych działań było umożliwienie udziału w wyborach grupom uprawnionym, których życie i zdrowie ze względu na pandemię były zagrożone (seniorom, osobom z niepełnosprawnościami), a także przebywającym w izolacji - czytamy w stanowisku Centrum Informacyjnego Rządu.
- Rząd ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zapewnienia warunków do realizacji wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym. Marszałek Sejmu, zgodnie z Konstytucją RP, wyznaczył ten termin na 10 maja 2020 roku. Kierując się przede wszystkim bezpieczeństwem obywateli, rząd podjął decyzję, żeby technicznie przygotować możliwość głosowania korespondencyjnego. Prezes Rady Ministrów w swoich decyzjach ani nie zarządził wyborów prezydenckich, ani nie zarządził w nich trybu głosowania korespondencyjnego. W decyzjach tych Premier jedynie nakazał dwóm przedsiębiorcom publicznym – Poczcie Polskiej oraz Wytwórni Papierów Wartościowych – rozpoczęcie techniczno-organizacyjnego przygotowywania się do głosowania korespondencyjnego - zakomunikował CIR.
- Decyzje te miały umożliwić przeprowadzenie głosowania korespondencyjnego, zgodnie z obowiązującym wówczas Kodeksem wyborczym. W chwili wydania decyzji przez Prezesa Rady Ministrów głosować korespondencyjnie mogły osoby niepełnosprawne, osoby przebywające w izolacji oraz seniorzy, którzy ukończyli 60 lat - dodano.
GW
Inne tematy w dziale Polityka