PO i PiS to dwa podmioty, oparte o siebie plecami. Jeśli jeden wypadnie z gry, to drugi automatycznie straci równowagę. Platforma może się rozpaść, a w PiS wodzowski model zarządzania, mylenie jednomyślności z jednością, jest źródłem frustracji dużej części działaczy – mówi Salonowi 24 Jan Maria Jackowski, senator Prawa i Sprawiedliwości.
W Zjednoczonej Prawicy trwa spór wokół planu odbudowy. Pan na temat tego planu wypowiedział się krytycznie. Dlaczego i co wyniknie ze sporu w koalicji rządzącej?
Jan Maria Jackowski: Widać, że wokół funduszu odbudowy jest różnica zdań. Zresztą tego typu różnice zdań są znane w różnych ugrupowaniach europejskich. Przecież w partii konserwatywnej w Wielkiej Brytanii były bardzo poważne różnice zdań w sprawie choćby integracji europejskiej. Uważam, że takie spory są rzeczą jak najbardziej naturalną. Trzeba je prowadzić w duchu pluralizmu i dialogu. Umieć zachować możliwość współpracy przy zachowaniu różnic poglądów. Bo nie można mylić jednomyślności z jednością. Utrzymując jedność, należy jednak szanować różnice, bo jednomyślność to tak brzydko pachnie minionym ustrojem.
No dobrze, ale tu widać bardzo ciekawą sytuację dla obserwatorów, ale też niepokojącą dla wyborców prawicy. Spór o fundusz odbudowy, pomysły nowej chadecji, odejście posła Sośnierza, spory z koalicjantami, a z drugiej strony mamy do czynienia też ze sporami po liberalnej i po lewicowej stronie. Czy jest możliwe, że scena polityczna w ogóle się całkowicie przebuduje, czy to tylko chwilowe zawirowania?
W tym pytaniu jest kilka warstw. Pierwszą są kwestie merytoryczne w przypadku konkretnych różnic zdań, drugą – kwestie politycznych sporów po prawej stronie, trzecią – kwestia dekompozycji sceny. Poczynając od kwestii merytorycznych – w kwestii funduszu odbudowy spór dotyczy spraw bardzo istotnych. Nikt nie kwestionuje, że te pieniądze, które Polska ma otrzymać są ogromne. I byłyby dla naszego kraju bardzo przydatne. Ja tego też nie kwestionuję.
To czemu krytykuje Pan plan odbudowy?
Ponieważ mam konkretne, merytoryczne zastrzeżenia - to nie jest manna z nieba, jak to prostacko i jednostronnie przedstawia propaganda rządowa. Pierwsze dotyczy tego, że nie są jasne zasady, na jakich środki te będą przyznawane i rozliczane, a o tym będzie decydowała Bruksela, która uzyskuje istotne narzędzie nacisku. Drugie, to jest to, że, niestety, nie mówi się opinii publicznej o kosztach ekonomicznych, które będziemy ponosić przez ponad trzydzieści lat, w tym o zasadach spłaty i znaczącym wzroście składki członkowskiej oraz o nakładaniu na Polskę podatków, w tym tzw. węglowego oraz o kosztach politycznych. Trzecie – fundusz odbudowy jest krokiem w stronę federalizacji Unii Europejskiej i zmniejszeniem naszej suwerenności, co pozostaje w sprzeczności z programem Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli chodzi o różnice, mówię nie o prawicy jako całości, ale konkretnej koalicji, czyli Zjednoczonej Prawicy. Tu jest jeden, zasadniczy problem.
Jaki?
Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości nie przyjęło do wiadomości, że w 2019 roku sytuacja polityczna się zmieniła. Po wyborach układ sił w koalicji się zmienił, a skoro tak, wymaga ona więcej pluralizmu i dialogu. A nie zarządzania w sposób wodzowski. To źródło wszelkich frustracji wielu polityków. Natomiast co do sporów po stronie liberalnej i do ich wpływu na sytuację na całej scenie politycznej, to mogą mieć one ogromne znaczenie także dla PiS i Zjednoczonej Prawicy.
W jakim sensie?
Jeżeli dojdzie do rozpadu Platformy Obywatelskiej, a jesteśmy chyba tego świadkami, to pamiętać należy, że antytezą PO był PiS. I jeśli do rozpadu PO dojdzie, to otwarte będzie pytanie, co dalej z PiS-em. Oczywiście, trzeba mówić w trybie przypuszczającym, na razie te przypuszczenia są przedwczesne, to gdyby PO się rozpadła, to perturbacjom uległby też PiS. To dwa podmioty oparte o siebie plecami. Więc jak jeden wypadnie, to drugi straci równowagę.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Inne tematy w dziale Polityka