Nie strzały ostrzegawcze, ale strzały policjanta w nogi agresora powstrzymały go - wynika z relacji naocznych świadków masakry na warszawskim Gocławiu, do których dotarli reporterzy PAP.
Na miejscu wciąż pracuje policja.
W pralni mieszczącej się w parterowym pawilonie na warszawskim Gocławiu, doszło do awantury między ojcem i jego synem. Starszy z mężczyzn nie żyje, a jego syn z ciężkimi obrażeniami został zatrzymany i trafił do szpitala. Reporterzy dotarli do naocznych świadków powstrzymania agresora.
Napastnik z nożem
Pani Elżbieta mieszkająca na Gocławiu zobaczyła strażaków i policjantów, gdy stała na przystanku. Opowiada, że chcieli wejść do pralni (w której zamknął się napastnik). – Przyjechały dwa samochody straży, a policja była wcześniej. Strażacy szli z bosakiem do pralni i nagle zaczęli uciekać. Trzech mężczyzn wyskoczyło i za czwartym uciekającym wyskoczył napastnik z nożem, zakrwawione miał ręce i tors zakrwawiony – opowiada kobieta, dodając, że mężczyzna z nożem był półnagi.
– Zaczął gonić z nożem policjanta. Ja się schowałam za budkę (przystanku), bo policjant krzyknął „niech pani ucieka!”. Wystraszyłam się. Policjant uciekał przed nim tyłem, a ten w ręku trzymał ten nóż. I ten policjant zaczął mu strzelać w nogi. No i złapali go z tyłu, upadł, zasłonili go i już nic nie widziałam – dodaje kobieta.
Potem padł strzał
Inna mieszkanka ul. Umińskiego usłyszała strzały. – Miałam wyjść do sklepu, usłyszałam strzały, widziałam dwóch policjantów, że celują do kogoś. Z pralni wyszedł mężczyzna, cały zakrwawiony, ręce miał uniesione w górze i szedł przed siebie, ignorując polecenia policjantów i strzały ostrzegawcze. On szedł, potem padł strzał i zobaczyłam jak policjanci go docisnęli i kładą się na niego – mówi pani Karolina.
Jak wynika z informacji policji, policjanci zostali wezwani ok. godz. 13. do interwencji w pralni przy ul. Bora Komorowskiego. Próbowali wejść do środka, ale drzwi były zamknięte. W środku policjanci był mężczyzna z nożem. Nie reagował na polecenia. – Mężczyzna zaatakował funkcjonariuszy i podjął próbę ucieczki – powiedział asp. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Policjanci obezwładnili agresora i zatrzymali. W środku pralni znaleziono zwłoki innego mężczyzny. Według ustaleń PAP to ojciec agresora. Pralnia to zakład prowadzony przez młodszego z mężczyzn. Sąsiedzi właśnie jego widywali najczęściej w zakładzie.
Na miejscu wciąż trwa zabezpieczanie dowodów w obecności prokuratora. Zatrzymany mężczyzna został przewieziony do jednego ze szpitali.
KW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo