Ultraortodoksyjni Żydzi opłakują ofiary tragedii na górze Meron. Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Ultraortodoksyjni Żydzi opłakują ofiary tragedii na górze Meron. Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI

Co się stało na górze Meron w Izraelu. Kolejne informacje

Redakcja Redakcja Izrael Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Co najmniej 45 osób zginęło podczas święta ultraortodoksyjnych Żydów na górze Meron w północnym Izraelu.

Do tragedii doszło, gdy tysiące uczestników opuszczało miejsce przez wąskie i strome przejście, nazwane przez świadków „śmiertelną pułapką”.

Na miejsce tragedii przybył premier Benjamin Netanjahu. Premier Izraela ogłosił, że niedziela będzie dniem żałoby narodowej. Na Twitterze napisał: „Katastrofa na górze Meron jest jedną z najpoważniejszych, które dotknęły Państwo Izrael (...) To, co tu się zdarzyło jest bolesne. Ludzie zostali zmiażdżeni na śmierć, w tym dzieci. Duża część tych, którzy zginęli, nie zostało jeszcze zidentyfikowanych”.


Nieprzebrany tłum na górze Merton

Już wczesnym czwartkowym popołudniem drogi na górę Meron w Galilei zaczęły się wypełniać autobusami i samochodami. Dziesiątki tysięcy ludzi podążały do miejsca pochówku słynnego mistyka z II wieku, rabina Szymona bar Jochaja, który miał zginąć w dzień święta Lag ba-Omer.

W 2020 roku rząd nakazał policji zamknięcie tego miejsca w obawie przed ponownym wybuchem koronawirusa. Tegoroczne obchody Lag ba-Omer były pierwszym dużym publicznym zgromadzeniem zezwolonym od początku pandemii.

W czwartek wieczorem, kiedy tradycyjnie rozpalane są ogniska w Lag ba-Omer, około 25 tys. osób, wywodzących się głównie z ultraortodoksyjnej społeczności Izraela, zebrało się przy grobie bar Jochaja, drugim najczęściej odwiedzanym miejscu pielgrzymek w kraju po Ścianie Płaczu w Jerozolimie.

Według niektórych szacunków liczba uczestników do północy zwiększyła się do ponad 100 tys. Na wideo z uroczystości widać nieprzebrany tłum tańczący i skaczący w rytm muzyki.

Śmiertelny efekt domina

Gdy zakończyło się palenie ogniska dla wyznawców dynastii chasydzkiej Toldot Aharon, doszło do paniki, która spowodowała jedną z największych katastrof w czasie pokoju w historii Izraela.

Pod koniec ceremonii około 20 tys. ludzi opuściło miejsce wąskim i stromym chodnikiem, pokrytym śliską metalową podłogą, która mogła być mokra, przez co niektórzy tracili równowagę i przewracali się na tych niżej. Według portalu Times of Israel wywołało to panikę i „śmiertelny efekt domina”.

Co najmniej 45 osób zostało zgniecionych na śmierć, a ponad 150 zostało rannych, przy czym wiele znajduje się w stanie krytycznym.

Izrael, góra Meron, tragedia, ofiary, Salon24
Ultraortodoksyjni Żydzi w żałobie po tragedii na górze Meron w Izraelu. PAP/EPA/ATEF SAFADI

Naoczni świadkowie oskarżyli policję o zablokowanie kluczowej drogi wyjścia na dole wąskiego przejścia, które przez lata było postrzegane jako potencjalnie niebezpieczne wąskie gardło.

– Tam jest chodnik z aluminiową podłogą, potem schody, a potem bariera – powiedział Eli Polak, szef służby ratowniczej Ichud Hacala. – To była śmiertelna pułapka – ocenił.

Nie było od razu jasne, dlaczego policja miała uniemożliwić niektórym osobom opuszczenie miejsca zdarzenia, ale funkcjonariusze najwyraźniej nie byli świadomi powagi sytuacji. Inne nagranie pokazuje, jak policja w pewnym momencie zrywa metalowe bariery, by poszerzyć przejście i umożliwić ludziom ucieczkę.

Panika i strach

Ocalali opisują panikę i strach, gdy przez długie minuty czekania na ratunek uwięzieni byli obok zmarłych i walczyli o oddech.

– Wychodziliśmy, wszystko odbywało się płynnie, nagle się zatrzymało – relacjonował kanałowi 12. Zohar. – Wszyscy byli ściśnięci ze sobą i nie rozumieliśmy dlaczego. Podniosłem głowę i zobaczyłem, jak policja blokuje wejście, krzyknąłem do nich: tu umierają ludzie! –wspominał.

Inny mężczyzna powiedział ze szpitalnego łóżka, że poślizgnął się na chodniku i potem został stratowany. Był uwięziony pod tłumem przez około 10 minut, zanim pierwsi ratownicy dotarli do niego i pomogli mu.

– Czułem, że nie mogę oddychać. Na mnie było wielu ludzi. Leżałem na kimś innym, kto nie oddychał. Były krzyki, chaos. Widziałem pod sobą dzieci. Jedyne, co mi przychodziło do głowy, to to, że nie chciałem, by moje dziecko zostało sierotą – przekazał ocalały publicznemu nadawcy Kan.

– Badaliśmy ofiary jedna po drugiej, by zrozumieć, jaki jest ich stan i czy można stwierdzić zgon – relacjonował gazecie „Israel Hajom” Moti Bukczin, rzecznik organizacji ZAKA zajmującej się identyfikacją ofiar zamachów i zmarłych. Stwierdził on zgon większości ofiar katastrofy.

– Zaczęliśmy badać jedną osobę i następną, i następną, i wszędzie śmierć. Po prostu człowiek patrzy w niebo i mówi: Panie, starczy już, zatrzymaj to – dodał.

– To boli na każdy możliwy sposób, mówię o tym i wciąż nie wierzę. Nie szukam winnych, to nie moje zadanie. Mówię o bólu, który przypadł w udziale ludziom w ten najbardziej ekscytujący dzień roku. Dzień radości, tańca, tętniącego życiem miejsca – podkreślił ratownik.

– To miejsce to śmierć. Jestem wolontariuszem ZAKA od 23 lat, widziałem poważne zamachy terrorystyczne, katastrofy, wypadki z ofiarami (...). Naprawdę wszystkie wydarzenia są trudne, ale tutaj widzisz niekończącą się linię trupów. To jest coś, z czym nie możesz się pogodzić – ubolewał.

"Szema Israel"

– Wszedłem po schodach na jakieś dziesięć minut przed samą imprezą, było niewyobrażalnie tłoczno. Zacząłem schodzić z kilkoma innymi przyjaciółmi, widzieliśmy ścisk, brak możliwości ruchu. Nie wiem, co się stało – mówi 22-letni Mandi.

– Ludzie krzyczeli tam: Szema Israel (pierwsze słowa żydowskiej modlitwy), nie mogę oddychać, nie mogę oddychać, i wspinali się na ramiona innych tylko po to, żeby złapać powietrze – wspomina.

– Przybyło zbyt wiele osób – - uważa 55-letni Baruch Hadżadż, który przyjeżdża na górę Meron od dziecka. – Byłem po drugiej stronie w czasie zdarzenia i tam też widziałem ten zgiełk i ścisk. Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak w tym roku. Ludzie popychali się nawzajem, nie przypominam sobie czegoś takiego – twierdzi.

Zadeptane ofiary

Nagrania wideo z tragedii pokazuje wielki tłum ludzi starających się zejść wąskim zboczem góry, powodując ogromny ścisk i tratując część osób. Dramat rozegrał się w sekcji przeznaczonej dla mężczyzn. Według cytowanych przez agencję Reutera świadków, ofiary udusiły się lub zostały zadeptane.

Góra Meron, Izrael, tragedia, Góra Meron, Izrael, Benjamin Netanjahu, Salon24
Góra Meron, Izrael. Na miejsce tragedii przybył premier Benjamin Netanjahu. Fot.  PAP/EPA/RONEN ZVULUN / POOL

Podczas gdy rodziny nadal poszukują bliskich, izraelskie serwisy społecznościowe zostały zalane wzruszającymi postami ze zdjęciami zaginionych i prośbami o wezwanie członków rodziny, jeśli dana osoba zostanie znaleziona.

KW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj60 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (60)

Inne tematy w dziale Polityka