Kuba Wojewódzki wytłumaczył się ze zdjęć z jazdy Ferrari, gdy licznik wskazywał na prędkość 250 km/h. Gwiazdor TVN wykpił postępowanie policji, która sprawdza, czy celebryta rażąco naruszył przepisy drogowe.
W ostatnim odcinku programu "Kuba Wojewódzki" obok gospodarza na fotelu zasiadł komik Abelard Giza. Stand-uper nawiązał w ripoście do niedawnego skandalu wokół prowadzącego show.
- Wszczęto czynności sprawdzające w związku z możliwością popełniania przestępstwa. 250 km/h na drodze to nie zabawa, to zaproszenie do tragedii. Osoby posiadające wiedzę na temat okoliczności zdarzenia proszone są o kontakt - informowała stołeczna komenda policji po tym, jak Wojewódzki pochwalił się zdjęciami z jazdy Ferrari w sieci.
- To był żart z tymi 250 km/h. To mem, który sam stworzyłem - zapewnił Gizę gwiazdor TVN. - A nie masz wrażenia, że czasem takie rzeczy warto wytłumaczyć albo dać gdzieś informację, że to był żart? Jeśli to żart, to dlaczego trzeba się z niego tłumaczyć? - dociekał stand-uper.
- W dzisiejszym świecie jest taki zalew i prędkość informacji, że czasem przy takich fotomontażach nie jest łatwo - zauważył Giza.
Wojewódzki w odpowiedzi wbił szpilkę w wiceministra Macieja Wąsika i TVP. - Potem wrzuciłem zdjęcie, na którym jadę 666 kilometrów na godzinę. Wszyscy zrozumieli, że to był żart, może poza jednym ministrem. Ja przez dwa dni byłem gwiazdorem w TVP INFO! - ironizował dziennikarz.
- No, w TVP INFO nie być gwiazdorem, to jest wyczyn - odparł Giza.
Wojewódzki nawiązał do deklaracji Macieja Wąsika, którą opublikował w kwietniu. - Bycie celebrytą nie zapewnia bezkarności. Jazda 250 km/h to szukanie nieszczęścia. Popularność nie usprawiedliwia takiej bezmyślności. Mam nadzieję, że policja ukróci piractwo drogowe - pisał wiceszef MSWiA Maciej Wąsik.
GW
Inne tematy w dziale Polityka