Alaksandr Łukaszenka ujawnił, że spiskowcy czyhali na życie jego i jego rodziny. Zamach na prezydenta Białorusi miał kosztować 10 mln dolarów, a opłacenie snajpera 1 mln dolarów.
Łukaszenka twierdzi, że organizatorzy zamachu mieli rozpatrywać kilka scenariuszy, w tym zamach podczas parady 9 maja i napad na prezydencką kolumnę oraz napad uzbrojonych osób na jego podmiejską rezydencję. Dodał też, że organizatorzy "przewrotu" na Białorusi planowali zablokować Mińsk - wraz z siłami OMON-u, milicji, MSW i KGB - przy pomocy armii. Mieli też planować wyłączenie prądu w stolicy.
Wśród spiskowców miał być według niego pracownik służb specjalnych - białoruski agent, który ujawnił całe przedsięwzięcie. - To był nasz agent. Zuch. Dziękuję mu, bardzo nam pomógł, nie bał się - powiedział dziennikarzom Łukaszenka.
O tym, że wykryto plany zamachu na niego i jego dzieci Łukaszenka poinformował tydzień temu. Za eliminacją prezydenta Białorusi miały stać amerykańskie służby specjalne i białoruscy opozycjoniści. Z kolei rosyjskie służby poinformowały o zatrzymaniu "spiskowców", którzy zamierzali "wyeliminować" Łukaszenkę.
- Wykryliśmy działania – ewidentnie - zagranicznych służb specjalnych, najwyraźniej CIA, FBI, nie wiem, kto z Amerykanów nad tym pracował. Wykryliśmy, że chcieli pojawić się w Mińsku i zorganizować zamach na prezydenta i (jego) dzieci – mówił wtedy Łukaszenka.
Według niego w organizację zamachu mieli być zaangażowani: opozycyjny politolog Alaksandr Fiaduta i lider opozycyjnego ugrupowania Białoruski Front Ludowy Ryhor Kastusiou, a także amerykański prawnik białoruskiego pochodzenia Juraś Ziankowicz (ma podwójne obywatelstwo).
Łukaszenka oświadczył, że w zatrzymaniu mężczyzn pomogły rosyjskie służby. Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) Rosji w tym samym czasie wydała komunikat, w którym twierdzi, że zatrzymała Ziankowicza i Fiadutę, którzy planowali zamach na Łukaszenkę i przewrót wojskowy na Białorusi.
FSB poinformowała o przeprowadzonej wspólnie z Komitetem Bezpieczeństwa Białorusi operacji specjalnej, w ramach której wykryto, że Ziankowicz i Fiaduta „planowali przewrót wojskowy według scenariusza kolorowych rewolucji z zaangażowaniem białoruskich i ukraińskich nacjonalistów”. Według komunikatu FSB planowano również" fizyczną eliminację Alaksandra Łukaszenki”. W komunikacie tym pojawiła się również wzmianka, że Ziankowicz przybył do Moskwy „po konsultacjach w USA i w Polsce w celu spotkania z przedstawicielami sił zbrojnych Białorusi, by przekonać ich do udziału w przewrocie”.
„Spiskowcy zostali zatrzymani przez rosyjskie służby bezpieczeństwa i przekazani partnerom białoruskim” – podano. FSB twierdzi, że zamach miał być przeprowadzony 9 maja, gdy obchodzony jest Dzień Zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej.
Łukaszenka powiedział też, że podpisze dekret dotyczący przekazania uprawnień prezydenckich Radzie Bezpieczeństwa w sytuacji nadzwyczajnej, kiedy w kraju nie będzie głowy państwa.
- Powiedzcie, jeśli jutro nie będzie prezydenta, czy gwarantujecie, że wszystko będzie normalnie? Nie. Dlatego na wypadek takiej sytuacji w najbliższych dniach podpiszę dekret o tym, jak będzie ukształtowana władza na Białorusi - oświadczył.
- Prezydenta zastrzelono - następnego dnia Rada Bezpieczeństwa otrzyma uprawnienia. Trzeba wdrażać stan nadzwyczajny natychmiast, nawet wojenny, jeśli ktoś na granicy się poruszy. I Rada Bezpieczeństwa powinna podejmować decyzję - dodał. - Mówiłem, że podpiszę ten dekret i określę, kto będzie rządzić krajem "w razie czego" - zaznaczył Łukaszenka.
- Będziemy mieć faktycznie zbiorowego prezydenta w postaci Rady Bezpieczeństwa. Tak, przewodniczący będzie. Kiedy nie ma prezydenta, wykonuje obowiązki premier. Będzie przewodniczyć, ale wszystkie decyzje będą podejmowane drogą tajnego głosowania, by nie było nacisków - wskazał.
ja
Inne tematy w dziale Polityka