W ostatnich dniach doszło do dwóch podpaleń antyaborcyjnych furgonetek. W Warszawie w nocy doszło do spalenia wozu przed Szpitalem Bielańskim.
Podpalenie w Warszawie
Działacze jednej z fundacji pro-life zaparkowali samochód przy ul. Marymonckiej. Na furgonetce widniał plakat z rozerwanym na strzępy abortowanym płodem. Od kilku lat środowiska lewicowe zwracają uwagę na drastyczność fotografii, przedstawianych publicznie przez obrońców życia poczętego. Do pierwszego głośnego przypadku podpalenia furgonetki antyaborcyjnej doszło w stolicy jesienią 2020 roku.
- Doszło do pożaru samochodu zaparkowanego przy ulicy Marymonckiej. Auto zostało przez nas ugaszone. Nikomu nic się nie stało - poinformował TVN24 Warszawa Michał Konopka z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Co ciekawe, w całości spaliła się kabina furgonetki działaczy pro-life, ale ogień nie dosięgnął plakatu ze zdjęciem Szpitala Bielańskiego i martwym płodem.
Radni Koalicji Obywatelskiej i działacze Razem domagają się delegalizacji tego typu fotografii w przestrzeni publicznej pod karą 500 złotych grzywny za każdy dzień eksponowania treści.
Spalony żuk w Krakowie
Analogiczny akt wandalizmu miał miejsce kilka dni temu w Nowej Hucie - nieznani sprawcy podpalili żuka, obklejonego antyaborcyjną treścią z hasłem "Aborcja zabija".
- Potwierdzamy, że doszło do podpalenia naszego samochodu. Na szczęście nikomu z naszych wolontariuszy nie stała się krzywda - stwierdziła Fundacja Pro - Prawo do Życia, do której należał pojazd. Straty spowodowane pożarem policja oszacowała na ok. 16 tys. złotych.
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo