Sławomir Nowak - według Sądu Okręgowego w Warszawie - powinien opuścić areszt, ponieważ nie zachodzi przesłanka matactwa. Jednocześnie sędzia wskazała na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych politykowi przestępstw korupcyjnych.
Były minister transportu w rządzie Donalda Tuska podejrzany jest przez polskie i ukraińskie służby o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o międzynarodowym zasięgu. Od lipca 2020 roku Nowak przebywał w areszcie, ale został zwolniony z izolacji decyzją sądu.
Zastosowano wobec polityka wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór policji, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu oraz poręczenie majątkowe w wysokości 1 mln złotych, które podejrzany musi wpłacić w ciągu 14 dni od ogłoszenia postanowienia. Teraz poznaliśmy uzasadnienie tego kroku.
- Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała postanowienie wraz z uzasadnieniem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 12 kwietnia w przedmiocie nieprzedłużenia tymczasowego aresztowania wobec Sławomira N. Prokuratura, co było wielokrotnie podkreślane, nie zgadza się z decyzją sądu i zaskarży ją niezwłocznie - przekazała w czwartek prokurator Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W poniedziałek sędzia Agnieszka Domańska z Sądu Okręgowego w Warszawie, mimo szeroko argumentowanego wniosku prokuratora, nie przedłużyła byłemu ministrowi transportu aresztu o kolejne trzy miesiące.
- Sąd uznał, że aktualne pozostają przesłanki stosowania środków zapobiegawczych, czyli wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzuconych czynów i surowość kary pozbawienia wolności, w przypadku uznania podejrzanego za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów. Odpadła, zdaniem sądu, przesłanka matactwa procesowego, ponieważ inni podejrzani i świadkowie nie składali depozycji dla podejrzanego Sławomira N. niekorzystnych, a zatem nie miałby on interesu prawnego w ewentualnym wpływaniu na nich w celu zmiany wyjaśnień lub zeznań – argumentowała sędzia Beata Adamczyk-Łabuda, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
Adamczyk-Łabuda stwierdziła też, że prokuratura zabezpieczyła dowody stanowiące podstawę zarzutów sformułowanych wobec Nowaka. - Zaistnienie zarówno ogólnej, jak i szczególnej przesłanki stosowania wobec Sławomira Nowaka środków zapobiegawczych skutkowało zastosowaniem wobec niego środków zapobiegawczych w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 1 mln złotych, dozoru Policji połączonego z zobowiązaniem podejrzanego do stawiennictwa we właściwej dla miejsca pobytu jednostce policji raz w tygodniu, połączonego z zakazem kontaktowania się w jakikolwiek sposób z osobami wskazanymi w postawionych mu zarzutach oraz z innymi podejrzanymi i świadkami w prowadzonym przeciwko niemu śledztwie, z wyjątkiem wspólnego udziału w czynnościach procesowych - poinformowała.
Sąd uznał, że wysokie poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju w sposób wystarczający zapewni prawidłowy tok postępowania, a policyjny dozór umożliwi bieżącą kontrolę podejrzanego i stabilność jego miejsca pobytu.
Sędzia Adamczyk-Łabuda wyjaśniła również, dlaczego nie obawia się ucieczki Sławomira Nowaka za granicę. - Sławomir N. ma stałe miejsce pobytu na terytorium Polski, jego centrum życiowe, w tym rodzinne przed zatrzymaniem znajdowało się w Polsce, a po drugie mimo przynależności Polski do strefy Schengen swoboda przemieszczania się nie jest nieograniczona, zwłaszcza w sytuacji pandemii - oświadczyła.
Prokurator Skrzyniarz w poniedziałek mówiła, że taka "decyzja sądu stwarza bardzo duże zagrożenie dla prawidłowego biegu postępowania przede wszystkim poprzez stworzenie podejrzanemu możliwości ucieczki z kraju, a także umożliwienie mu mataczenia".
W opinii rzeczniczki prokuratury, istnieje "niezwykle duże ryzyko" ucieczki Sławomira Nowaka z kraju "z powodu bardzo wysokiego zagrożenia karą popełnionych przez niego czynów, wynoszącego nawet do 20 lat pozbawienia wolności i jego niewątpliwych kontaktów międzynarodowych, które wynikają z treści ogłoszonych mu zarzutów".
- Wyjście z aresztu umożliwi mu również wpływanie na nowych świadków, których prokuratura będzie przesłuchiwać, a także na współpodejrzanych, z którymi Sławomir N. będzie konfrontowany - oceniła Skrzyniarz.
4 marca Sąd Apelacyjny w Warszawie, rozpoznając zażalenie obrońców Sławomira Nowaka na stosowany dotychczas areszt, jednoznacznie podkreślił, że jego tymczasowe aresztowanie jest konieczne i nie może zostać zastąpione żadnym innym wolnościowym środkiem zapobiegawczym. - Zważywszy na nieodległy czas takiej oceny, dzisiejsza decyzja Sadu Okręgowego w Warszawie, jest zupełnie niezrozumiała - zauważyła Skrzyniarz.
Były minister transportu przebywał w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka od lipca ub.r. Został zatrzymany w Trójmieście przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Według źródła PAP, materiał zebrany przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w tej sprawie jest "porażający" i składa się głównie z materiałów niejawnych, w tym podsłuchów rozmów, a także "bardzo obszernych" i "wyjątkowo szczegółowych" wyjaśnień wieloletniego przyjaciela Nowaka i współpodejrzanego w tym śledztwie, Jacka P. Nowak podejrzany jest obecnie o popełnienie kilkunastu czynów korupcyjnych, w tym przyjmowanie łapówek za przyznawanie kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy.
Zarzuty korupcji dotyczą także czasów, gdy Nowak pełnił funkcję szefa gabinetu premiera Donalda Tuska. Chodzi o przyjmowanie korzyści majątkowych (w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych) od Wojciecha T., byłego wiceprezesa PGE i Energi za pośrednictwem Leszka K. Nowak miał także - według śledczych - przyjąć blisko 200 tys. zł w latach 2012-2016 od byłego prezesa PKN Orlen Dariusza K. za pośrednictwem "osoby trzeciej". Wspomniana "osoba trzecia" miała przekazywać Nowakowi co miesiąc 3,5 tys. zł od byłego prezesa Orlenu.
7 stycznia prokurator rozszerzył Nowakowi zarzuty o przyjmowanie kolejnych łapówek i powoływanie się na wpływy. Zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych dotyczą przestępstw popełnionych w czasie, gdy był on szefem Państwowej Agencji Drogowej Ukrainy (Ukrawtodor). CBA zatrzymało tego dnia trzy osoby, które miały brać udział w tych przestępstwach. Jedną z nich był Łukasz Z., były doradca Ewy Kopacz, który - według ustaleń prokuratury - "czterokrotnie wspólnie i w porozumieniu ze Sławomirem N., przyjął pieniądze w łącznej kwocie około 1,3 mln zł w zamian za podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu spraw oraz zapewnienia przychylnego potraktowania spółek w postępowaniach m.in. administracyjnych, arbitrażowych oraz o charakterze międzynarodowym. Przyjęcie korzyści majątkowych poprzedzone było faktem wywołania u osób reprezentujących spółki przekonania o posiadaniu przez Sławomira N., rozległych wpływów na arenie międzynarodowej" - informowała prokuratura.
Pieniądze przekazywane były każdorazowo jako "opłata za fikcyjne usługi doradcze". "W zakresie jednego z wyżej wymienionych czynów podejrzany współdziałał z Grzegorzem W." - podała prokuratura. Grzegorz W. to przedsiębiorca prowadzący firmę RONIN, świadczącą usługi w sektorze bezpieczeństwa biznesu dla firm i korporacji, a jak podał portal wpolityce.pl, "to współpracownik Pawła Wojtunika, byłego szefa CBA, a dziś prowadzącego firmę detektywistyczną". CBA zatrzymało 7 stycznia także Pawła G., któremu prokurator przedstawił zarzut wręczenia prezesowi spółki Europe Partners Łukaszowi Z. łapówki w wysokości 77 tys. zł, którą Z. przyjął w imieniu Nowaka.
Z ustaleń śledztwa wynika, że chodziło o to, by Nowak "wsparł małopolską spółkę, której wiceprezesem jest Paweł G., w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego dotyczącego obsługi autostrad w obwodzie lwowskim" – ujawniła prokuratura.
Łapówka miała być przekazana w formie faktury za usługi doradcze, które nie miały miejsca. Paweł G. nie przyznał się do popełnienia przestępstwa, a śledczy zdecydowali 8 stycznia o nałożeniu miliona złotych kaucji. G. ma także zakaz kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi i zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Grzegorz W. został decyzją sądu wypuszczony bez stosowania jakichkolwiek środków zapobiegawczych.
W śledztwie podejrzanych jest już 10 osób, a prokuratura dokonała zabezpieczeń majątkowych na łączną kwotę 7,5 mln złotych. Postępowanie ma charakter rozwojowy, niewykluczone są kolejne zatrzymania.
GW
Inne tematy w dziale Społeczeństwo