TVP1 wyemitowała fragmenty nagrania z "poufnej narady" u premiera Donalda Tuska, do której miało dojść 23 kwietnia 2010 roku. Według autorów reportażu nagranie miało zostać zniszczone.
W spotkaniu uczestniczył Edmund Klich, który po katastrofie smoleńskiej został akredytowanym przedstawicielem Polski przy wojskowo-cywilnej komisji rosyjskiej (MAK) badającej przyczyny tragedii, a także: minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki, minister obrony Bogdan Klich, minister spaw wewnętrznych Jerzy Miller, zajmujący się kontaktami z rodzinami ofiar minister Michał Boni oraz szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski. Rozmowa dotyczyła m.in. przepisów, na podstawie których była badana katastrofa smoleńska.
Jedną z przyczyn zwołania narady miała być prośba Klicha o spotkanie w związku z prowadzeniem procesu wyjaśniania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.
W reportażu TVP1 wskazano m.in. że Klich został wysłany do Rosji bez wsparcia, bez zaplecza, bez tłumaczy, a nawet bez pieniędzy, a po czterech dniach jego pobytu w Rosji, odebrano łączność kryptograficzną z krajem.
Tusk poinformował na nagraniu, że jedną z przyczyn zwołania narady jest prośba Edmunda Klicha o spotkanie w związku z prowadzeniem procesu wyjaśniania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. - A drugi powód się narodził w ostatnich godzinach, czyli wystąpienie publiczne pana przewodniczącego - powiedział ówczesny premier.
Chodzi o wywiad dla TVN, w którym Klich oświadczył: - Zasady są jasne. Projekt raportu przygotowuje strona rosyjska. My mamy 60 dni na odpowiedź i wszystko. Oni tę odpowiedź, te nasze uwagi mogą uznać albo nie.
Na nagraniu słyszymy, jak Klich wyjaśnia dlaczego rozmawiał z dziennikarzami. - Przyleciałem na własną rękę przedwczoraj, bo widziałem, że wszystkie moje próby kontaktu z panem premierem: pierwszy to był 15 kwietnia, kiedy wysłałem, można powiedzieć błagalne pismo. Zapewniono mnie, że pójdzie bezpośrednio do pana premiera. Nie wiem, czy pan premier otrzymał, czy nie - mówi Klich.
- Nie miałem zamiaru nawet informować mediów, ale widzę, że nie ma szans na spotkanie. W związku z tym podjąłem ten dramatyczny krok. Bo ja czuję na sobie wielką odpowiedzialność za to, co robię, natomiast w tej mojej pracy nie było żadnego zrozumienia osób, z którymi się kontaktowałem - podkreślał.
W reportażu wskazano, że Klich został wysłany do Rosji bez wsparcia, bez zaplecza, bez tłumaczy, a nawet bez pieniędzy. - Czy nie stać państwa polskiego na to, żeby wysyłając mnie w taką misję nie zapewnić mi chociażby jednego tłumacza, z uprawnieniami tłumacza? Nie wiem. Może nie stać - mówi na nagraniu z narady Klich.
Z materiału dowiadujemy się również, że Klichowi - po czterech dniach jego pobytu w Rosji - odebrano łączność kryptograficzną z krajem. - Pierwszy pański monit mówiący o potrzebie akredytacji i przywrócenia łączności kryptograficznej załatwiłem od ręki. Podjąłem decyzję o pozostawieniu tej łączności. Ja pomijam fakt, że nikt nie umiał mi wytłumaczyć, dlaczego została przerwana - tłumaczy Tusk.
- Ze względu na pańską wypowiedź publiczną byłoby istotne, żebyśmy mieli jasność co do tej pierwszej kwestii, czyli załącznika. Bo pan dzisiaj publicznie zasugerował, że przez błąd polskiego rządu Rosjanie mają przewagę - mówi na nagraniu Tusk.
Klich odpowiada: - Jeśli działamy według załącznika 13. (Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym - tzw. Konwencji Chicagowskiej) to jest wszystko jasno, precyzyjnie określone i nie można wybiegać za tę procedurę. Ja po prostu miałem nadzieję, że w Polsce ktoś oceni to wszystko dobrze i zaproponuje Rosjanom jakieś alternatywne rozwiązanie.
- Ja przedstawiałem panu ministrowi Grabarczykowi propozycję rosyjską. Natomiast jeśli ktoś by przeanalizował, może by inaczej po prostu sformułował pytania, czy wnioski do strony rosyjskiej - podkreśla Klich.
W reportażu poinformowano, że Klich mówił także, że chciał przekazać premierowi wątpliwości prawne, jakie niesie wybór załącznika 13., ale nie dostał okazji. - Jak byłem u pana ministra Grabarczyka, miałem cichą nadzieję, że poprosi mnie na posiedzenie Rady Ministrów, żebym w krótkich słowach po prostu prawną sytuację przedstawił - mówi Klich.
- Pan jako przewodniczący, lecąc do Smoleńska nie miał wyrobionej opinii na temat tego na podstawie jakich przepisów międzynarodowych byłoby najlepiej prowadzić dochodzenie? - pyta Tusk.
- To jest prawda, dlatego że ja działam w lotnictwie cywilnym, wiedziałem coś o procedurach NATO-wskich. O tym, że jakieś porozumienie jest, chyba z 1993 roku dowiedziałem się od pana ministra Parulskiego - odpowiada Klich.
- Świadomość Rady Ministrów i moja po relacji ministra Grabarczyka była jednoznaczna. Że z punktu widzenia naszej wiedzy, znaczy wiedzy resortowej i pańskiej rekomendacji, Konwencja Chicagowska jest tym, czym będziemy się kierować. Nie słyszałem do dzisiaj, tzn. do pańskiego wystąpienia telewizyjnego, nie usłyszałem od nikogo, począwszy od pana jakiejkolwiek sugestii, że istniała możliwość wypracowania formuły prawnej lepszej niż Konwencja Chicagowska. I dlatego jestem zaskoczony, że sformułował pan ten pogląd w sposób taki drastyczny w wywiadzie telewizyjnym - mówi Tusk.
Klich odpowiada: - Panie premierze, katastrofa zaistniała 10 kwietnia. Dopiero 13 kwietnia pan premier Putin, a właściwie szefowa MAK-u, więc mamy 4 dni, ogłosiła decyzję o procedowaniu według aneksu 13. Więc 4 dni, ja sądziłem, że są cały czas prowadzone negocjacje ze stroną rosyjską, żeby wybrać... Bo ja myślę, tak jak ja odnoszę, przychylność strony rosyjskiej jest taka, że można było wybrać w porozumieniu, ale to nie ja powinienem o tym decydować, bo ja nie mam pojęcia - podkreśla Klich.
- Czy ja, postawiony na tak ważne i zaszczytne stanowisko, ale bardzo odpowiedzialne, czy ja nie mogę liczyć, że przy całym ogromie obowiązków, stresów pana premiera, na 3 minuty rozmowy albo minutę rozmowy w czasie jazdy samochodem? Czy nie stać członka rządu - to nie musiał być pan premier, mógł być pan minister Boni, czy inny - na kontakt z człowiekiem, który pracuje tam w stresie, walczy o to, żeby stosunki z Federacją Rosyjską, które no ja tu w Polsce dowiedziałem się, że prezydent Miedwiediew przeprosił za Katyń, jest szansa, żeby te wszystkie złe chwile przeszły w niepamięć, żeby była odnowa tych stosunków... - dodaje.
- Ale to było pańskie zadanie? - dopytuje Tusk. - Nie, ale ja nie mogłem ich psuć - odpowiada Klich.
- Jeśli dyskomfort, że nie miał pan kontaktu z premierem w sprawach polityki międzynarodowej jest powodem, dla którego pan tak postępuje, jak w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, to rzeczywiście mamy różną ocenę tego, jak powinien się urzędnik państwowy w danej sytuacji zachować - oświadczył Tusk.
W innej części nagrania Tusk mówi: - Niestety uważam, że to wystąpienie nam utrudni, a nie ułatwi wyjaśnianie tej sprawy od strony obalania różnych spiskowych teorii. - Prawdziwe źródło niepokojów w Polsce to jest, czy to zrobili Rosjanie. To są te najgroźniejsze spekulacje - dodaje.
Jak poinformowano w materiale, narada miała trwać ponad 4 godziny. Komentując negocjacje ws. badania katastrofy sprzed 11 lat Edmund Klich powiedział w materiale: - Gdyby to było na poziomie wyższym niż akredytowany i byłoby to nagłośnione w opinii publicznej, to wtedy być może Rosjanie by się bardziej ugięli, w tamtym czasie, bo później to już wszystko było zbyt późno".
Do reportażu odniósł się szef MON. Mariusz Błaszczak zaznaczył w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że materiał TVP jest ważnym z uwagi na to, że opinia publiczna mogła już zapomnieć, co wydarzyło się bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej. - Tu mamy dowód haniebnego postępowania rządu Donalda Tuska, koalicji PO-PSL. Tak postępują tylko władze albo państwa upadłego, albo które nie chcą wyjaśnić przyczyn katastrofy i oddają śledztwo obcemu państwu - powiedział szef MON.
Na stwierdzenie, że Tusk i ministrowie jego rządu nie znali zapisów prawnych, według których powinni wówczas postępować, by strona polska mogła uczestniczyć w śledztwie dotyczącym katastrofy, Błaszczak ocenił, że wskazuje to, iż sprawą jeszcze raz powinna zająć się prokuratura.
- Jest art. w Kodeksie Karnym, który mówi o niedopełnieniu obowiązków. Nawet, jeśli popatrzymy na jakość polityków KO (...), oni byli zobowiązani, oni to zlekceważyli. Byli zobowiązani do przestrzegania zasad, prawa obowiązującego w naszym kraju - podkreślił minister.
Szef KPRM pytany w TVP Info o komentarz do opublikowanych nagrań i działalności ówczesnej kancelarii premiera odparł, że "trudno oprzeć się wrażeniu, że wówczas rząd całkowicie skapitulował, jeśli chodzi o wzięcie odpowiedzialności za prowadzenie tej, wydawałoby się wówczas, najważniejszej sprawy". Zwracał przy tym uwagę, że w katastrofie pod Smoleńskiem zginęła polityczna elita państwa polskiego.
- Słuchając tych nagrań trudno oprzeć się wrażeniu, że ówczesny rząd, ówczesny premier całkowicie zrezygnowali z zaangażowania w nadzorowanie tych spraw. Muszę powiedzieć, że kompletnie dla mnie (jest to) sytuacja nie do wyobrażenia - mówił Michał Dworczyk.
Dopytywany, co dalej z tą sprawą powinno zrobić państwo polskie, minister wyraził nadzieję, że wszystkie badania, analizy, śledztwo w tej sprawie zostanie zakończone i zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje. Zaznaczył, że jednym z najważniejszych zadań jest wyciągnięcie "takich wniosków, żeby nigdy takie błędy, które wówczas zostały popełnione nie wydarzyły się powtórnie".
ja
Inne tematy w dziale Polityka