Skazany na karę bezwzględnego więzienia Józef Pinior twierdzi, że jest niewinny i padł ofiarą nagonki ze strony CBA i PiS. - Więzienie traktuję to jako fascynujące doświadczenie życiowe. Byłem już przecież w więzieniu w PRL - mówił były senator PO.
Sąd Rejonowy we Wrocławiu w ubiegłym tygodniu skazał Piniora na rok i 6 miesięcy więzienia, 5 tys. zł grzywny oraz przepadek kwot otrzymanych w ramach korupcji. Oprócz legendy "Solidarności" winnym został uznany jego asystent, Jarosław Wardęga, skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności.
CBA prowadziło działania operacyjne wokół Piniora od 2015 roku, jeszcze za kadencji Pawła Wojtunika na stanowisku szefa biura i w czasie rządów koalicji PO-PSL. Polityk wraz z asystentem byli oskarżeni przez prokuraturę za przyjęcie łapówki w kwocie co najmniej 40 tys. zł w zamian za załatwienie w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie korzystnego rozstrzygnięcia sprawy dolnośląskiego biznesmena Tomasza G. Korzyść majątkową w kwocie 20 tys. zł mieli im obiecać, a następnie wręczyć 6 tys. zł i 5 tys. zł kolejni dwaj biznesmeni.
Pinior uważa się za ofiarę władzy PiS, a CBA porównał w najnowszym wywiadzie do komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. - Uważam, że CBA w pewnych aspektach jest nawet gorsze od SB, bo zdradziło demokrację. Tamci działali w innym systemie politycznym, w autorytarnej sytuacji geopolitycznej, a tutaj mamy do czynienia ze służbą, która ma stać na straży polskiego porządku demokratycznego, rządów prawa a stała się służbą polityczną, służącą do walki z opozycją - powiedział w rozmowie z Onetem.
Skazany były senator zapewnił, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zostanie zlikwidowane wraz z objęciem władzy przez obecną opozycję. - Na pewno nic się jeszcze nie zakończyło, będziemy walczyć dalej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu oraz szerzej w przestrzeni prawnej Unii Europejskiej. Wykorzystamy też wszystkie możliwości, które są w Polsce. Jestem pewny, że znajdzie się sąd, który rozważy cały materiał procesowy - zapowiedział Pinior.
W jego ocenie, sąd wydając wyrok bezwzględnego więzienia "poddał się presji politycznej ze strony państwa PiS". Przyznał też, że nie może doczekać się odsiadki za korupcję. - Na swój sposób marzę o tym. Nie boję się więzienia - powiedział Pinior, który przypomniał o pobycie w więzieniu w PRL.
- Teraz będę miał okazję przyjrzeć się obecnym warunkom więziennym w Polsce, sprawdzić, w jakim stopniu odpowiadają standardom unijnym i prawom człowieka. Są takie czasy, kiedy polityk sprawdza swoją wiarygodność właśnie w więzieniu - argumentował.
Pinior odczuwa żal za to, jak potraktował go wymiar sprawiedliwości w Polsce. - Sądy nie wzięły pod uwagę materiałów z przesłuchań świadków czy współoskarżonych (...). Te nagrane rozmowy ułożono i połączono tak, by pasowały do z góry przyjętej tezy. Dlaczego pominięto niektóre nagrania? Sąd na rozprawie apelacyjnej nie pozwolił mi się w ogóle wypowiedzieć w stosunku do materiałów procesowych przygotowanych przez CBA. Moje przemówienie zostało przerwane - narzekał.
CBA i prokuratura nie zebrały materiału dowodowego ws. korupcji, a prześwietliły wpłaty od znajomych polityka na kampanię wyborczą w 2015 roku - tak brzmi linia obrony Pioniora. - Pożyczałem pieniądze od przyjaciół, jeszcze na kampanię europejską, były one przekazywane legalnie na mój rachunek bankowy, ale nigdy nie przyjmowałem łapówek. Przed sądem pierwszej instancji z przesłuchanych ok. 50 świadków nie było literalnie nikogo, kto by świadczył przeciwko mnie - tłumaczył się Pinior.
GW
Inne tematy w dziale Polityka