Sąd Rejonowy w Kołobrzegu aresztował tymczasowo na okres trzech miesięcy 37-letnią Katarzynę A. Kobieta pod wpływem narkotyków wjechała w budynek stacji paliw w Rymaniu.
Jak poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie Sławomir Przykucki, sąd uwzględnił wniosek prokuratury i zastosował wobec podejrzanej tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy. Jak powiedział, sąd uznał, że istnieje m.in. obawa matactwa i próba opuszczenia kraju przez podejrzaną, która w Polsce nie ma stałego miejsca zamieszkania (mieszka w Holandii).
Ponadto sąd uzyskał informację o wstępnych wynikach badań chemiczno-toksykologicznych z krwi pobranej od 37-letniej Katarzyny A., które wskazują, że kobieta w chwili zdarzenia była pod wpływem narkotyków.
Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że 37-latka miała być pod wpływem marihuany, jeszcze na stacji paliw miała wypalić "jointa". Ponadto u zatrzymanej policja znalazła nieznaczną ilość tego środka odurzającego.
Prokuratura postawiła Katarzynie A. trzy zarzuty.
- Pierwszy dotyczy uszkodzenia mienia o łącznej wartości 20 tys. zł, na skutek wjechania samochodem marki bmw w budynek stacji paliw. Jednocześnie, uszkadzając konstrukcję budynku, doprowadzając do oderwania się jej elementów, podejrzana naraziła na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dwie pracownice stacji i funkcjonariusza policji – powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
37-latka usłyszała także zarzut wywierania wpływu na czynności policji. Miała przemocą, uderzając lusterkiem samochodu, zmusić funkcjonariusza do zaniechania próby jej zatrzymania oraz nie wykonać polecenia zatrzymania się do kontroli drogowej.
Najwyższa kara, jaka grozi za popełnienie poszczególnych czynów, to - odpowiednio - do 3 i 5 lat pozbawienia wolności.
Podejrzanej przedstawiony zostanie kolejny zarzut, który formowany będzie na podstawie pełnych wyników badań potwierdzających to, czy 37-latka była po zażyciu czy pod wpływem środków odurzających, prowadząc auto.
Podejrzana w prokuraturze przyznała się jedynie do celowego uszkodzenia budynku stacji paliw. Do pozostałych zarzutów już nie. Złożyła wyjaśnienia.
- Swoje zachowanie tłumaczyła obawą, że wobec niej istnieje jakieś zagrożenie – powiedział prok. Gąsiorowski. Dodał, że wyjaśnienia podejrzanej trudno uznać za wiarygodne. Będą one weryfikowane.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP, kobieta miała mówić śledczym, że zagrożeniem był dla niej jej partner, który pozostał w Holandii, że czuła się śledzona. Twierdziła, że ktoś za nią jechał, stąd decyzja o zjeździe na stację paliw. W budynek wjechała specjalnie, by policja zajęła się jej sprawą. Tych funkcjonariuszy, którzy interweniowali uznała za "przebierańców". Wyjaśniła, że w podróży do Polski towarzyszył jej kolega, bo ona ma zakaz prowadzenia pojazdów na terenie Niemiec i w tym kraju to on musiał być kierowcą.
Katarzyna A. w nocy z 27 na 28 lutego wjechała samochodem w budynek stacji paliw w Rymaniu (woj. zachodniopomorskie), gdy na miejscu byli już policjanci wezwani do interwencji przez obsługę obiektu. Mimo próby jej zatrzymania, oddanych przez policję strzałów, kobieta odjechała srebrnym bmw i sama zgłosiła się do jednego z komisariatów policji w oddalonym o ponad 40 km Koszalinie. Została zatrzymana.
Filmik, który z zajścia na stacji paliw nagrali świadkowie, został umieszczony w internecie. Jest szeroko komentowany, w tym także w kontekście działań policji.
Oceną interwencji policji i zasadnością użycia broni palnej ma się zająć wydział kontroli KWP w Szczecinie.
ja
Inne tematy w dziale Rozmaitości