Nie jest już takie pewne, czy Nord Stream 2 powstanie. Gazprom obawia się przerwania projektu i oficjalnie ostrzega inwestorów. Z kolei Stany Zjednoczone grożą sankcjami każdej firmie, której statek pojawi się w pobliżu rur gazociągu.
Wysokie kary ze strony administracji Białego Domu dla spółek zaangażowanych w budowę Nord Stream 2, wycofanie kluczowego ubezpieczyciela projektu, a także protesty organizacji ekologicznych - to najpoważniejsze powody, dla których rosyjski potentat Gazprom obawia się krachu energetycznej inwestycji.
Jak podaje agencja Reuters, gazowy koncern już skontaktował się z inwestorami, ostrzegając, że plan inwestycji może się załamać. - Podczas realizowania naszych dużych projektów międzynarodowych, takich jak Nord Stream 2, napotkaliśmy ryzyka - i możemy dalej się z nimi zetknąć - związane ze zmianami w uwarunkowaniach politycznych w rozmaitych regionach związanych z tymi projektami. W wyjątkowych okolicznościach, w tym z powodu nacisków politycznych, takie zmiany mogą doprowadzić do wstrzymania bądź zakończenia projektu - głosi dokument prospekcyjny. W tego typu analizach spółka ma obowiązek informować inwestorów o potencjalnym ryzyku.
Odmiennego zdania jest rosyjska agencja TASS, wedle której Gazprom zapewnia o ukończeniu Nord Stream 2 tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Władze Stanów Zjednoczonych nie rezygnują z polityki sankcji wobec Moskwy i firm budujących gazociąg. Ministerstwo gospodarki Niemiec "z żalem" przyjęło wiadomość o planowanym ukaraniu statku do układania rur "Fortuna" i właściciela KVT-RUS. Barka wciąż znajduje się w pobliżu Rostocku na Morzu Bałtyckim.
Według dziennika "Handelsblatt", sankcje zostaną nałożone już we wtorek, a odpowiednie regulacje zawiera przygotowana ustawa Countering America's Adversaries Through Sanctions Act (CAATSA). Amerykanie liczą na to, że niemiecki rząd przemyśli wspólną, geopolityczną inwestycję z Gazpromem.
- Chociaż nie komentujemy przyszłych sankcji, będziemy nadal wymieniać poglądy z sojusznikami i partnerami na temat potencjalnych kwestii sankcji - zapowiedział rzecznik ambasady USA w Berlinie, cytowany przez "Handelsblatt". Dodał również, iż Nord Stream 2 "zagraża żywotnym narodowym interesom bezpieczeństwa naszych europejskich partnerów oraz Stanów Zjednoczonych". Tymczasem niemieckie elity polityczne wciąż upierają się przy narracji o biznesowym wymiarze budowy gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego.
Na tym nie koniec jednak kłopotów dla inicjatorów powstania energetycznego molocha. Szwajcarska firma ubezpieczeniowa Zurich Insurance Group wycofa się ze współpracy z niemiecko-rosyjskim konsorcjum z powodu groźby nałożenia sankcji ze strony USA - podała agencja Bloomberg. - W Zurich Insurance działa kompleksowy system zgodności postępowania z przepisami. Firma stara się w pełni przestrzegać wszystkich obowiązujących przepisów dotyczących sankcji - głosi lakoniczny komunikat spółki. Jej przedstawiciele nie chcieli odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, m.in. o to, czy gazociąg Nord Stream 2 pozostanie pozbawiony ubezpieczyciela.
Nie tylko Zurich Insurance przestaje współpracować przy inwestycji. Gazprom straci duńskiego partnera, odpowiedzialnego za analizy ekologiczne i norweskiego, który certyfikował gazociąg. Bez certyfikacji nie będzie możliwy start Nord Stream 2. Decyzję o natychmiastowym wznowieniu prac przy układaniu rur na Bałtyku cofnął Federalny Urząd Żeglugi Morskiej i Hydrografii (BSH) - to skutek zaskarżeń dwóch organizacji ekologicznych na zezwolenie, wydane w ubiegły piątek. Od decyzji urzędu odwołały się Niemiecka Pomoc Środowiskowa (DUH) i Związek Ochrony Przyrody w Niemczech (Nabu).
W styczniu parlament landu Meklemburgia-Pomorze Przednie zagłosował za powołaniem fundacji ekologicznej, która ma wspierać np. realizację kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2, o czym rozpisywał się niemiecki "Der Spiegel". Ekolodzy protestowali, wyrażając krytykę "wobec ustanowienia państwowej fundacji środowiskowej w celu kontynuowania budowy rurociągu gazu ziemnego. Za pieniądze podatników pod pozorem zobowiązań ochrony środowiska, podsycany jest kryzys klimatyczny. Ponadto budowa niszczy wrażliwe ekosystemy Morza Bałtyckiego, które już są w złym stanie. Oba stowarzyszenia nie brały udziału w przygotowaniach i odrzucają wsparcie i współpracę z fundacją".
Gazprom współpracuje przy budowie Nord Stream 2 z niemieckimi partnerami takimi jak Uniper, Wintershall, Engie, OMV i Shell. Na inwestycję, która pomija Ukrainę, nie zgadzają się też Polska i państwa bałtyckie. Program sankcji został uruchomiony na dużą skalę przez administrację prezydenta Donalda Trumpa. Nie jest jasne, jaki stosunek do niego ma Demokrata Joe Biden. W przeszłości uważał projekt gazociągu za strategiczny błąd, więc eksperci spodziewają się kontynuacji polityki Trumpa wobec Gazpromu.
Nicholas Burns - doradca prezydenta elekta - wyraził przekonanie o możliwości zdjęcia sankcji, ale pod jednym warunkiem. Jak informuje "The Moscow Times", Unia Europejska musiałaby całkowicie zawiesić budowę Nord Stream 2, by przystąpiono do rozmów amerykańsko-niemieckich wraz z innymi państwami. - Da nam to szanse na spokojne rozmowy z niemieckim rządem i innymi zainteresowanymi krajami - zaproponował współpracownik Bidena.
GW
Inne tematy w dziale Gospodarka