W nocy z soboty na niedzielę otwarto dla klientów nocne kluby Wall Street i Boogie. Tłumnej dyskotece biernie przyglądali się policjanci, a do otwarcia biznesów w pandemii namawia Paweł Tanajno.
- Witamy ponownie! Otwieramy - w nowej postaci. Wszystkich naszych dotychczasowych klientów zapraszamy na budowanie struktur partii strajku przedsiębiorców - czytamy w ogłoszeniu wrocławskiej imprezowni. Wall Street Club zachęcił do skorzystania z oferty lokalu i wstąpienia do tworzonej partii tych, którzy nie zgadzają się na lockdown spowodowany pandemią koronawirusa.
- 9 stycznia o godzinie 21:00 zapraszamy na pierwsze spotkanie. Czekać na Was będą standardowo: odpłatne drinki na barze, darmowa powierzchnia taneczna, najnowsze hity muzyczne, znakomita obsługa i wybitna zabawa - podkreślili właściciele dyskoteki.
- „Spotkanie” odbywać się będzie tylko dla osób 18+. Każdy członek wydarzenia przy wejściu proszony będzie o wypełnienie deklaracji wstępu do partii strajku przedsiębiorców. Deklaracje należy mieć cały czas przy sobie oraz nie zgubić jej do kolejnego „spotkania” - działają one na zasadzie biletu wstępu na spotkanie - wyjaśniono.
Film z nocnej imprezy wstawił na swoim kanale w mediach społecznościowych Paweł Tanajno - były kandydat na urząd prezydenta oraz organizator protestów przedsiębiorców w czasie pandemii. - Jeśli nie chcecie być pośmiewiskiem dla polityków, frajerami z których nabijają się w ministerstwach i PiSowskich gabinetach - otwierajcie - zaapelował do właścicieli gastronomii. - Udostępniajcie, niech cała Polska się dowie. Domagajcie się otwarcia klubów w karnawał - podkreślił Tanajno.
Do otwartego klubu przyszedł tłum ludzi - bez maseczek i wymaganego dystansu. Impreza została zorganizowana dokładnie tak, jak przed wprowadzeniem obostrzeń w Polsce w związku z zakażeniami na koronawirusa.
Do lokalu we Wrocławiu weszła policja, ale funkcjonariusze nie zażądali zamknięcia klubu. Interwencja stróżów prawa sprowadzała się do wylegitymowania kilku uczestników i stawianych pytań o to, czy zachowują sanitarny reżim. Właściciele Wall Street Club wyjaśnili policjantom, że impreza ma charakter zamknięty i przebywają tam przyszli członkowie partii przedsiębiorców.
Za otwarcie klubu w czasie powszechnej kwarantanny grożą surowe kary - mandaty w wysokości od 5 tys. do 30 tys. złotych. Podobne konsekwencje mogą ponieść szefowie Boogie Club, którzy zorganizowali imprezę pod takim samym pretekstem. Przedsiębiorcy mogą usłyszeć też zarzuty z art. 165 kodeksu karnego, czyli spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego i rozpowszechniania choroby zakaźnej. Grozi za to więzienie na okres od 6 miesięcy do nawet 8 lat.
Wrocławska dyskoteka zamierza nadal funkcjonować. - To był wielki krok dla nas. Widzimy się znów w kolejny weekend. W piątek i sobotę drzwi do naszego lokalu będą otwarte - zapowiedziano.
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości