Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova jest przekonana, że mechanizm praworządności zostanie wdrożony od stycznia 2021 roku. W praktyce, Polska i Węgry straciłyby środki z funduszu odbudowy na załagodzenie kryzysu gospodarczego.
- Mechanizm praworządności nie jest cudowną bronią. Dysponujemy teraz co prawda dodatkowymi możliwościami sankcji, będziemy jednak musieli wykonać trudną pracę, żeby móc rzeczywiście skorzystać z możliwości obcięcia funduszy z budżetu - to słowa Very Jourovej, które padły w wywiadzie dla niemieckiego "Tagesspiegel".
Czeska polityk najwyraźniej nie bierze pod uwagę konkluzji, zawartych podczas niedawnego szczytu Rady Europejskiej. Przyjęto w nich generalną zasadę odebrania funduszy unijnych w związku z naruszeniami finansów UE. Komisja Europejska w przyjętym dokumencie zobowiązała się do przyjęcia konkluzji wypracowanych 10 i 11 grudnia 2020 roku przy podejmowanych decyzjach.
Mimo to, Jourova zapewniła, że wszystkie dotychczasowe procedury ws. praworządności zostaną podtrzymane. - Jeżeli dojdzie do postępowania przyspieszonego, to należy liczyć się z okresem krótszym niż dwanaście miesięcy - to z kolei odpowiedź na pytanie, jak długo będziemy czekać na wyrok TSUE ws. wdrożenia mechanizmu powiązania praworządności z wypłatą środków unijnych. - Komisja Europejska zajmie się Polską i Węgrami - nie pozostawiła wątpliwości Jourova.
Zdaniem Czeszki, przeciwko Warszawie i Budapesztowi wszczęto procedurę z art. 7, co może skutkować odebraniem prawa głosu na forum europejskim. Polsce zarzuca się podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości obozowi władzy oraz naruszenie zasady niezawisłości sędziowskiej.
Komisja Europejska nie uznaje też wybranej po 2015 roku Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jeśli polski rząd nie uwzględni zastrzeżeń komisarzy, sprawa zostanie zgłoszona do TSUE tuż po nowym roku. - Nie chcę tracić czasu - zadeklarowała Jourova. Rejestracją przypadków łamania praworządności przez kraje członkowskie Unii Europejskiej zajmie się właśnie Czeszka i komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.
- To musi być jasne: zasada praworządności jest decydująca dla wzajemnego zaufania między krajami członkowskimi i tym samym dla funkcjonowania Wspólnoty. To nie ma nic wspólnego z ideologią. Ani z tym, czy jest się w polityce na lewo, czy na praw - odpierała zarzuty krytyków Jourova.
Do grupy podważającej obiektywizm Komisji Europejskiej należy węgierski premier Viktor Orban. Polityk kilka miesięcy temu domagał się nawet dymisji Jourovej, ponieważ "wypowiedzi Very Jourovej są nie do pogodzenia z funkcją zajmowaną przez nią w Komisji Europejskiej i dlatego niezbędnie konieczne jest jej odejście ze stanowiska". Zarzucił też KE łamanie przyjętych traktatów.
- Jestem całkowicie innego zdania (niż Orban). Jako Czeszka mogę powiedzieć: gdy nowe kraje z Europy Środkowej i Wschodniej wchodziły w 2004 r. do UE, wszystkie były zgodne co do tego, że podstawowe wartości UE są uniwersalne. Każdy, kto dochodzi do władzy, niezależnie od politycznego kierunku, musi przestrzegać tych wartości - wyjaśniła Jourova.
GW
Inne tematy w dziale Polityka