- Jeździłem i dorabiałem, to mi starczało, a teraz to się skończyło. Nie ma środków - wyznał Lech Wałęsa. Noblista wyjawił, jak spędza święta Bożego Narodzenia i dlaczego usprawiedliwia kardynała Stanisława Dziwisza.
- W tym roku nikt nie dostanie ode mnie prezentu, bo jestem bankrutem - powiedział Interii Lech Wałęsa, który ogłosił się bankrutem. Jak dodał, był czas, gdy rozdawał pieniądze, a teraz stoi z "pustą kieszenią". Były prezydent i jeden z najbardziej znanych Polaków obawia się koronawirusa i coraz częściej myśli o śmierci. - Robię, co swoje i na wiele rzeczy nie zwracam już większej uwagi. Oczywiście noszę maseczkę i nie wchodzę, gdzie nie ma potrzeby - stwierdził.
Wałęsa zadeklarował, że zaszczepi się na koronawirusa. - Niech na takich staruszkach jak ja sprawdzają, czy to jest dobre. Jestem za szczepionkami i rozwojem, ale wiem, że wiele osób żyje jeszcze w starej epoce - zaznaczył. W rozmowie z "Faktem" był nawet bardziej radykalny: ostrzegł, iż każdy, kto nie zaszczepi się na COVID-19, powinien trzymać się od niego z daleka.
- Każdy ma prawo do wolności w tym temacie. Chciałbym tylko, żeby co, co się nie zaszczepią, pamiętali, że ich decyzja może zaważyć na zdrowiu innych, także moich. Właśnie przez to, że się nie zaszczepią. Także kto się nie szczepił, proszę, niech się trzyma co najmniej 10 metrów od Wałęsy, bo ja sobie nie życzę, żeby mnie zaraził - doradził Wałęsa.
W dyskusji z Piotrem Witwickim ubolewał też nad swoim charakterem i wiejskim wychowaniem, które przeszkadzają w świątecznych przygotowaniach. - Ja jestem starego chowu. Te wszystkie rzeczy robiły zawsze kobiety. Tak było po wiejsku. Wychowano mnie tak, że raczej przeszkadzam niż pomagam. Pewnie dlatego żona mnie raczej wygania. Nie pozwala dotykać do wielu rzeczy - tłumaczył były prezydent.
Wbrew powszechnemu wizerunkowi, przy świątecznym stole Wałęsa jest cichym odbiorcą i nie dominuje w rozmowach z wnukami. - Raczej są zmęczone moją aktywnością polityczną i nie dopuszczają mnie do głosu. Siedzę cichutko przy stole i jestem słabo zauważalny. Oni dyskutują i nie chcą gadać o moich, bardziej staroświeckich, rzeczach - mówił.
Wałęsa zabrał też głos w tematach, które rozgrzewają życie polityczne. Usprawiedliwił kardynała Dziwisza, oskarżanego coraz częściej o tuszowanie znanych mu przypadków pedofilii w Kościele. Zdaniem noblisty, hierarchowie musieli kryć przestępstwa, bowiem nie upadłby komunizm.
- On ma rację z tamtej filozofii. Gdyby on nie ukrywał pewnych rzeczy, to Kościół byłby zniszczony. Teraz Kościół dojechał do czasów, gdy nie ma dawnych zagrożeń i czas na nowe pokolenie. Ono musi myśleć inaczej niż to stare, które ukrywało brudy. To jest złe, gdy patrzymy na to z dzisiejszej sytuacji. Nie wolno jest sądzić starych spraw z punktu widzenia nowej epoki - ocenił tłumaczenia kardynała Dziwisza.
- Był taki czas, gdy religia była w zagrożeniu. Komunizm chciał ją zniszczyć. Religia ukrywała wiele brudów, bo bała się uderzenia w nią. Dlatego to wszystko było chowane i tuszowane. Taka to była epoka. Teraz, gdy dyktatury upadły i opieramy się na wolnościach, trzeba wymodlić i wymusić oczyszczenie - zaproponował Wałęsa.
Były prezydent niejednoznacznie wypowiedział się o Strajku Kobiet. 77-letni dawny przywódca "Solidarności" uważa powrót do kompromisu aborcyjnego za optymalne rozwiązanie.
- I jest pytanie: pozabijamy się? Ja na miejscu kobiet usiadłbym w grupach tematycznych i popracowałbym nad dobrymi rozwiązaniami. Dziś wybraliśmy ludzi, z którymi się nie zgadzamy. Trzeba pozbierać podpisy, by suweren w referendum dał nam prawo zmienić ten układ - doradził Wałęsa.
GW
Inne tematy w dziale Polityka