Będą kontrole w Szpitalu Miejskim w Poznaniu przy ul. Szwajcarskiej. To efekt wstrząsającego reportażu TVN-u na temat funkcjonowania największego w Wielkopolsce szpitala zakaźnego. Od początku pandemii przyjmował on tylko chorych zakażonych koronawirusem.
Pacjenci skarżą się, że Szwajcarska to "umieralnia", nocami mieli być pozbawieni opieki. - Czuliśmy się, jak w więzieniu - mówią ci, którzy placówkę opuścili.
W materiale stacji TVN jeden z pacjentów szpitala miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu, który jest główną placówką w regionie zajmującą się chorymi na COVID-19, wskazał, że na jego oddziale w porze nocnej nie ma personelu medycznego i nikt nie opiekuje się osobami wzywającymi pomocy. W materiale pokazano m.in. starszego mężczyznę, który skulony leżał na szpitalnej podłodze. Kolejny z pacjentów podkreślał, że pomimo złego stanu zdrowia przez dziewięć dni nie był poddany dializie.
NFZ: Postępowanie wszczęte przed emisją programu TVN
Rzecznik prasowy wielkopolskiego oddziału NFZ Marta Żbikowska-Cieśla powiedziała we wtorek PAP, że Fundusz wszczął postępowanie wyjaśniające ws. ewentualnych nieprawidłowości po otrzymaniu w tej sprawie pierwszych informacji, jeszcze przed emisją poniedziałkowego materiału stacji TVN.
- Natychmiast wystąpiliśmy do szpitala o wyjaśnienie tej sprawy. Otrzymaliśmy pismo, które było dość ogólne, dlatego nadal wzywamy szpital do złożenia wyjaśnień dotyczących konkretnych zarzutów – zaznaczyła.
Dodała, że według wyjaśnień dyrekcji szpitala personel monitoruje sale chorych. - To nie jest tak, że pacjenci są pozostawieni bez pomocy. Ale sprawa jest do wyjaśnienia. To nie jest satysfakcjonująca odpowiedz – powiedziała.
Wskazała, że placówka zostanie skontrolowana przez Wydział Zdrowia Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wspieranego przez wydział kontroli wielkopolskiego NFZ.
- Wezwaliśmy szpital do większego nadzoru nad pacjentami i po naszych interwencjach dotyczących przetrzymywania pacjentów i sprawdzenia długości pobytu oraz wskazań do hospitalizacji szpital wypisał kilkunastu pacjentów do domów – powiedziała.
W materiale TVN jeden z pacjentów powiedział, że mimo braku objawów testy na obecność koronawirusa wskazywały, że jest zakażony. W programie podniesiono, że może to wynikać z faktu przebywania kilku pacjentów, chorych i już wyleczonych, w jednej sali i wysokiej czułości testów typu PCR. Po zastosowaniu wobec pacjenta mniej czułego testu antygenowego został on wypisany do domu jako osoba zdrowa.
Żbikowska-Cieśla zwróciła uwagę, że obecnie obowiązujące przepisy uznają, iż pacjent, który przebył 14-dniową izolację i w ciągu ostatnich trzech dni nie miał objawów COVID-19 jest uznawany za osobę zdrową. - To są przepisy ogólnokrajowe funkcjonujące od początku listopada – powiedziała.
Władze Poznania i wojewoda przeprowadzą kontrole
Kontrolę szpitala im. J. Strusia zapowiedział w czasie wtorkowej sesji rady miasta prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
- Reportaż jest wstrząsający. Jednak działamy w warunkach ekstremalnych. Determinacja personelu szpitala budzi podziw – zaznacza Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.
Jędrzej Solarski, zastępca prezydenta wskazuje, że od wielu miesięcy medycy w szpitalu Strusia pracują w trudnych warunkach, „w stanie wojny”. - W niektórych okresach brakowało personelu, ponad stu osób – twierdzi Solarski. I zapowiada postępowanie wyjaśniające w placówce w związku z informacjami zawartymi w materiale TVN. - Jeśli zdarzyły się błędy, przepraszam. Nasz szpital jest bezpieczny – podkreśla Solarski.
Z kolei Ewa Jemielity, radna PiS i członkini Rady Społecznej szpitala Strusia domaga się dymisji zastępcy prezydenta. I twierdzi, że ma on "gębę pełną frazesów”. - Nie jest świetnie, jeśli pacjenci w szpitalu Strusia umierają – uważa Jemielity.
Materiał TVN o szpitalu w Poznaniu
Sytuacja w poznańskiej placówce jest bardzo trudna, brakuje kadry, która albo zachorowała albo odeszła. Jak pokazano w materiale stacji TVN do szpitala trafiają zakażeni koronawirusem pacjenci, którzy na co dzień borykają się z takimi schorzeniami, w których Szpital Miejski do tej pory się nie specjalizował.
W efekcie nie ma kto leczyć pacjentów albo lekarze po prostu nie wiedzą, jak to robić. Pacjenci często przydzielani są na poszczególne oddziały "na chybił trafił”. Pacjentów zostawia się samych na całą noc, nie wolno im korzystać z przycisków alarmowych, sprzęt monitorujący funkcje życiowe ma wyłączony dźwięk i nie wszyscy mają szansę dożyć do rana.
- Mój dziadek trafił na Szwajcarską nie z powodu ciężkiego zakażenia koronawirusem, ale z powodu problemów z nerkami. Na co dzień musi on mieć podawane dializy. Po tym, jak trafił na oddział nie mógł się o nie doprosić. Dziadek codziennie słyszał, że za kilka dni się okaże - opowiada Ewelina Łopińska, jedna z bohaterek reportażu.
KJ
Inne tematy w dziale Społeczeństwo