Barbara Giertych odparła argument rzecznika koordynatora ds. służb specjalnych, który przekazał, że zatrzymanie Romana Giertycha było zgodne z procedurami. Żona adwokata przekazała, że jej córka została seksistowsko potraktowana przez agentów CBA w czasie przeszukania.
Od ubiegłego czwartku trwa spór o zatrzymanie, przeszukanie i wreszcie treść zarzutów, jakie prokuratura postawiła Romanowi Giertychowi i biznesmenowi Ryszardowi Krauze. Czynności agentów CBA trwały do momentu, aż były lider LPR zasłabł i trafił do szpitala. Pojawiły się nawet plotki z otoczenie Giertycha, jakoby władza zamierzała wykończyć znanego mecenasa, podając mu truciznę. Teraz adwokat Barbara Giertych twierdzi, że agenci CBA molestowali seksualnie córkę Marię.
- Skoro CBA działało zgodnie z procedurami, to proszę mi wyjaśnić zgodnie z którą procedurą działali funkcjonariusze CBA, którzy robili niedwuznaczne propozycje i zachowywali się w sposób seksistowski w stosunku do mojej córki Marii - pytała Stanisława Żaryna, rzecznika koordynatora ds. służb specjalnych.
Wersję Barbary Giertych o "seksistowskim zachowaniu" agentów CBA potwierdziła córka, przesyłając emotikonki.
Rodzina Giertychów zapowiedziała również pozwanie dziennikarzy TVP za relacjonowanie afery wokół afery gospodarczej. - Szanowna TVP. W tym tygodniu wyślemy wobec waszych tzw. dziennikarzy pozwy o naruszenie dóbr osobistych. Przepraszamy, że akty oskarżenia o zniesławienie pójdą w przyszłym tygodniu, ale w tym się nie wyrobimy - oświadczyła Barbara Giertych.
Żona zatrzymanego niedawno mecenasa pisała też w ubiegłym tygodniu, że jego stan jest poważny, a nawet zagraża życiu i zdrowiu. Według Barbary Giertych, były wicepremier i minister edukacji w pierwszym rządzie PiS "zapłacił zdrowiem" za akcję CBA. Lekarze z Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego, gdzie trafił Giertych po zasłabnięciu, ocenili jego stan inaczej. Ocenili, iż jest zdolny do złożenia zeznań przed prokuratorem. Adwokatowi wykonano rutynowe badania - EKG i tomografię.
List w obronie Giertycha
Za Giertychem wstawili się w liście otwartym byli działacze opozycji antykomunistycznej. Jak twierdzą, prawnik jest szykanowany przez organy śledcze niczym więźniowie polityczni przez aparat bezpieki w PRL.
- Prokuratura została skrajnie upolityczniona, zaś prokuratorów pragnącym wykonywać swój zawód zgodnie z sumieniem i ścigać rzeczywistych sprawców przestępstw odsuwa się od prowadzenia spraw, by na ich miejsce wstawiać podporządkowanych urzędników - napisali.
- CBA, podobnie jak w przeszłości SB, stała się rodzajem policji politycznej. Stworzono pseudo sąd, mający za zadanie karanie niewygodnych sędziów i prokuratorów". (...) Polska przestała być krajem demokratycznym. Powstaje system autorytarny, który zapewnia bezkarność przestępcom związanym z aparatem władzy, zaś ściga jego przeciwników - sugerują autorzy listu.
Dawni opozycjoniści chwalą Giertycha jako adwokata, który sprzeciwia się praktykom uskutecznianym przez rząd Zjednoczonej Prawicy i ubolewają, że - ich zdaniem - to jedyny powód, dla którego CBA go zatrzymało i przeszukało dom. - My więźniowie polityczni okresu Polski zniewolonej, stwierdzamy z całą stanowczością – Ta władza łamiąc prawo, łamiąc prawa człowieka, staje się władzą bezprawną. Występując w obronie zasad demokratycznego, praworządnego państwa wyrażamy solidarność z Romanem Giertychem - podkreślono w oświadczeniu.
List otwarty w obronie Giertycha podpisali: Konrad Bieliński, Seweryn Blumsztajn, Teresa Bogucka, Jan Ciesielski, Władysław Frasyniuk, Aleksander Gleichgewicht, Adam Grzesiak, Stanisław Handzlik, Piotr Kapczyński, Jan Kofman, Krzysztof Król, Barbara Labuda, Bogdan Lis, Jan Lityński, Henryk Majewski, Adam Michnik, Piotr Niemczyk, Stefan Niesiołowski, Marek Niesiołowski, Edward Nowak, Mirosław Odorowski, Janusz Onyszkiewicz, Ryszard Pusz, Krzysztof Siemieński, Grażyna Staniszewska, Joanna Szczęsna, Barbara Toruńczyk, Mateusz Wierzbicki, Ludwika Wujec.
Śledztwo wokół Giertycha i Krauze
Prokuratura Regionalna w Poznaniu podała, że Ryszard K. i Roman Giertych oraz inne osoby zatrzymano 15 października związku ze śledztwem prowadzonym od 28 lutego 2017 r., a obejmującym popełnione czyny z lat 2010-2014. Postępowanie prowadzono po zawiadomieniu złożonym przez obecne władze spółki Polnord S.A. Dotyczyło ono nabycia przez Polnord S.A. „bezwartościowych wierzytelności spółki Prokom Investments S.A. w kwocie niemal 73 mln zł”.
Zatrzymanym przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki Polnord oraz wyrządzenia spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Podejrzanym grozi za to do 10 lat więzienia.
Poza Ryszardem K. i Romanem Giertychem zarzuty usłyszeli także założyciele spółek fasadowych - jak podaje prokuratura - bliscy współpracownicy adwokata - Sebastian J. i Piotr Ś., dawni członkowie władz Polnordu – Bartosz P., Andrzej P., Michał Ś., Piotr W., Wojciech C i Tomasz Sz. oraz dwóch członków ówczesnego zarządu Prokom Investments S.A.
Giertych i Krauze nie trafili jednak do aresztu tymczasowego, jak wnioskowała Prokuratura Regionalna w Poznaniu. Otrzymali oni zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny oraz musieli wpłacić kaucje w wysokości 5 mln złotych. Otoczenie Romana Giertycha triumfowało - mecenas Jakub Wende przekonywał, że sąd nie podziela słuszności działań CBA i prokuratury, a zarzuty postawione klientowi tracą ważność na skutek sposobu w jakim to zrobiono. W opinii prawnika, Giertych nie był świadomy podczas wykonywania tej czynności przez prokuratora w szpitalu.
Będzie zażalenie prokuratury
Prokuratura Regionalna w Poznaniu zapowiedziała złożenie zażalenia na decyzję sądu ws. aresztu dla podejrzanych.
- Zarzuty, jakie prokuratura postawiła podejrzanym, to efekt obszernego śledztwa, wszczętego w 2017 r., po zawiadomieniu złożonym, przez pokrzywdzoną a notowaną na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, spółkę. W tej sprawie zgromadzono bardzo obszerny materiał dowodowy – zebrany w ponad 100 tomach akt. Wśród dowodów znajdują się zeznania najbliższych współpracowników biznesmena Ryszarda K. i adwokata Romana G., dziesiątki tysięcy poddanych ocenie dokumentów spółek oraz zabezpieczonej korespondencji. Również dane z kont bankowych i opinie biegłych, z których ostatnią uzyskano przed miesiącem, a także wyjaśnienia niektórych spośród zatrzymanych w ostatnich dniach podejrzanych - czytamy w opinii śledczych.
- Zebrane dowody w sposób nie budzący wątpliwości wskazują na przywłaszczenie olbrzymich kwot i próbę ukrycia ich źródła poprzez mechanizmy typowe dla przestępstwa prania brudnych pieniędzy. Służył do tego m.in. łańcuszek firm zakładanych przez współpracowników adwokata Romana G., które nie zatrudniały żadnych pracowników i nie prowadziły żadnej działalności gospodarczej. Dysponując kapitałem zakładowym w wysokości zaledwie 5 000 zł, obracały milionami.
Jedna z takich firm kupiła za 7 mln zł działkę w Wielkopolsce, by po zaledwie ośmiu dniach odsprzedać ją spółce Polnord za niemal 27 mln złotych. Polnord nie zdecydował się na zakup działki od pierwotnego właściciela po cenie rynkowej, mimo że znał ofertę, lecz dopiero od pośrednika za ponad czterokrotnie wyższą kwotę. Około 20 mln zł zysku z transakcji zostało wytransferowanych do spółek kontrolowanych przez biznesmena Ryszarda K., w tym do Prokom Investments SA.
Podobną drogą, poprzez spółki-słupy, z Polnordu do Prokomu trafiło jeszcze ponad 70 mln zł pochodzących ze sprzedaży bezwartościowych wierzytelności. Zostały następnie wytransferowane do podmiotów gospodarczych zarejestrowanych m.in. na Cyprze - wylicza prokuratura.
- W wielu bardzo podobnych śledztwach, prowadzonych przez prokuraturę na terenie całego kraju, sądy wielokrotnie stosowały wobec podejrzanych środki zapobiegawcze w postaci tymczasowego aresztowania. Prokuratura ocenia tą decyzję sądu jako całkowicie błędną i niezasadną - podkreślili śledczy.
GW
Inne tematy w dziale Polityka