Ruch „Wspólna Polska” nie będzie konkurencją dla Platformy Obywatelskiej - zapewniał Rafał Trzaskowski.
Inauguracja zapowiedzianego tuż po wyborach prezydenckich przedsięwzięcia była już dwukrotnie przekładana - pierwotnie Trzaskowski planował wystartować z nową inicjatywą polityczną 5 września, jednak plany te pokrzyżowała awaria kolektora w oczyszczalni ścieków „Czajka” w Warszawie. Później mowa była o 10 października, ostatecznie na termin wybrano najbliższą sobotę.
W II turze wyborów prezydenckich 12 lipca na Trzaskowskiego głosowało nieco ponad 10 milionów osób. Pięć dni później polityk ogłosił w Gdyni zamiar tworzenia ruchu obywatelskiego. – Podejmuję się stworzenia ruchu obywatelskiego - bo partie nie wystarczą - razem z samorządami, z organizacjami pozarządowymi, z ludźmi dobrej woli, by bronić społeczeństwa obywatelskiego, jestem gotów do rozmowy z absolutnie każdym – mówił wówczas Trzaskowski. Właśnie wtedy padła nazwa „Nowa Solidarność”, z której jednak zrezygnowano.
Rafał Trzaskowski powiedział, że w wyborach 2023 r. cała opozycja powinna wystartować z jednej albo dwóch list i nie wykluczył, że taka lista mogłaby się nazywać „Wspólna Polska”.
– Powołujemy ruch, który chce Polski, w której cel nigdy nie uświęca środków, Polski w której prawo jest fundamentem działania państwa, prawo zawsze jest na pierwszym miejscu, nawet jeżeli stoi w sprzeczności z interesem władzy – mówił Rafał Trzaskowski podczas inauguracji swego ruchu „Wspólna Polska”.
Trzaskowski podkreślił, że „nigdy nie byliśmy podzieleni tak, jak dziś”. – 10 milionów Polek i Polaków zagłosowało na prezydenta Andrzeja Dudę, 10 milionów na mnie, a niestety aż 10 milionów zostało w domu – zauważył niedawny kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP.
Dlatego - jak dodał - powołuje ruch, którego celem jest „określenie dekalogu spraw, na które wszyscy patrzymy tak samo”. – Powołujemy ruch, który chce Polski, w której cel nigdy nie uświęca środków, Polski w której prawo jest fundamentem działania państwa, prawo zawsze jest na pierwszym miejscu, nawet jeżeli stoi w sprzeczności z interesem władzy; Polski, w której każdy ma takie same prawa i obowiązki, niezależnie od narodowości, wyznawanej religii, poglądów politycznej, pochodzenia czy orientacji seksualnej – przekonywał.
Trzaskowski zadeklarował, że chce Polski, „w której władza działa z myślą zarówno o mieszkańcach wsi, jak i mieszkańcach i dużych miast”. – Polski, w której media publiczne informują, edukują, kształcą, bawią bez obłudy, kłamstwa i manipulacja; Polski, w której miłość do ojczyzny i troska o polską kulturę i tradycję nie stoi w sprzeczności z szacunkiem wobec Unii Europejski; Polski w której politycy skupiają się przede wszystkim na rozwiązywaniu konkretnych problemów - służby zdrowia, nierówności w edukacji oraz jakości kształcenia, walki o każde miejsce pracy, czy podjęcia wyzwań wynikających z katastrofy klimatycznej – podkreślał prezydent stolicy.
Chodzi też - według niego - o Polskę, w której silniejsi pomagają słabszym, pełnosprawni - niepełnosprawnym, zdrowi - chorym, urzędnicy - obywatelom, a bogaci tym, którzy potrzebują wsparcia. – I w końcu (Polskę), w której patrzymy w przyszłość, a nie ciągle rozdrapujemy rany oraz roztrząsamy problemy dawno już rozstrzygnięte – deklarował Trzaskowski.
Trzaskowski: To nie konkurencja dla PO
Po zakończeniu prezentacji ruchu „Wspólna Polska" Trzaskowski spotkał się z dziennikarzami w studiu telewizyjnym, w którym miał wystąpienie.
Pytany, na czym będzie polegać praktyczna działalność jego ruchu powiedział, że wszyscy którzy chcą się zaangażować w ruch „spotkają się przy pracy”, przy realizacji konkretnych zadań, a kręgosłupem ruchu będą samorządowcy.
– Jeśli zaczniemy zbierać podpisy, jeżeli zaczniemy organizować związek zawodowy, jeśli będziemy formułowali zalecenia jeśli chodzi o wspólne dotacje do służby zdrowia, to wtedy zaprosimy wszystkich do współpracy przy konkretnym działaniu, również polityków – zapewnił.
Był też pytany o to, czy „Wspólna Polska” nie będzie konkurencją dla PO.
– Od samego początku mówiłem, że to nie będzie konkurencja dla żadnej partii politycznej, przecież dalej jestem wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, natomiast chcemy stworzyć nową jakość, bo partie dzisiaj zajmują się bieżącymi problemami – mówił.
– Bardzo mi zależy, żeby Platforma Obywatelska była jak najsilniejsza, ale musimy dołożyć do tego kolejne elementy. Podczas kampanii wyborczej zdałem sobie sprawę z tego, że nie wygramy, jeśli nie będziemy mieli silnego zaplecza intelektualnego, jeśli nie zagospodarujemy energii ludzi, którzy byli w kampanii wyborczej, ale którzy z jakichś przyczyn nie chcą się zapisywać do partii politycznych – dodał.
Pytany o listy wyborcze w wyborach parlamentarnych 2023 r. powtarzał, że „ruch nie ma być partią polityczną”. – Wszystkich, którzy będą chcieli się odnaleźć na listach będę zapraszał do partii politycznej, do PO. Natomiast my wszyscy jako opozycja musimy się porozumieć, bo jeśli chcemy wygrać wybory za trzy lata, może wcześniej, musi być w moim poczuciu jedna lista opozycji, albo dwa bloki opozycyjne, bo jak będzie więcej nigdy nie wygramy z PiS – powiedział.
Dopytywany, czy ta ewentualna wspólna lista opozycji mogłaby się nazywać „Wspólna Polska”, powiedział: „Nie będziemy tego rozstrzygać w tej chwili, najważniejszym elementem polityki są partie polityczne, na końcu ważne jest to, żeby było porozumienie wszystkich partii opozycyjnych, abyśmy mogli wygrać wybory za trzy lata, a może wcześniej”.
– Jeżeli będziemy chcieli współpracować przy jakieś inicjatywie, możemy się spotkać wszyscy - samorządowcy, członkowie różnych partii. To naprawdę nie ma być konkurencja, i tak na końcu wszyscy będziemy musieli się porozumieć, żeby wygrać wybory – powtarzał.
Pytany, czy nie jest to zły moment na uruchamianie ruchu, wobec pandemii i wciąż nie usuniętej awarii oczyszczalni „Czajka” zaznaczył, że „nigdy nie ma dobrego momentu”. – Dziś wszyscy zajmujemy się epidemią i wokół tego musimy się skonsolidować – powiedział.
KW
Inne tematy w dziale Polityka