Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała prokuratura, która zamierza postawić sędzi m.in. zarzuty korupcyjne.
Sąd Najwyższy postanowił też o zawieszeniu sędzi Morawiec w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc. Beata Morawiec to była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis".
Izba Dyscyplinarna SN w jednoosobowym składzie sędziego Adama Tomczyńskiego rozpatrywała wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu sędzi od godziny 11.00. Przez wiele godzin trwało rozpatrywanie wniosków formalnych, w tym o wyłączenie sędziego Tomczyńskiego. Po godz. 18 sędzia Tomczyński, który nie został wyłączony przystąpił do merytorycznego rozpatrywania sprawy. Na sali obecni byli również prokurator i pełnomocnicy sędzi Morawiec.
Ogłoszenie orzeczenia i jego ustne uzasadnienie było jawne i otwarte dla mediów. Jak zaznaczył sędzia Tomczyński, podjęta uchwała o wyrażeniu zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej wynikała "z tego, co jest w materiałach dowodowych przekazanych przez prokuraturę".
- Nie będę wchodził dokładnie w dowody, natomiast stwierdzam, że w odniesieniu do każdego z czynów istnieją nie jeden, nie dwa, ale co najmniej trzy dowody popełnienia czynów - mówił sędzia Tomczyński.
Jak zastrzegł, uchylenie sędziemu immunitetu nie oznacza przesądzenia jego winy tylko to, że "mogą być wobec sędziego podejmowane dalsze czynności procesowe, na przykład przesłuchanie sędziego, dalsze przesłuchanie świadków, albo zbadanie komputera". "Uchylenie immunitetu przesądza o jednym: o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" - zaznaczył Tomczyński.
Przed SN kilkadziesiąt osób - w tym sędziów i prawników - manifestowało wsparcie dla sędzi Morawiec. W zeszłym tygodniu stowarzyszenie "Themis" apelowało do sędziów, prokuratorów, adwokatów i innych obywateli o obecność przed budynkiem SN, aby wyrazić solidarność z sędzią.
- Bezwzględnie wspieramy sędzię Beatę Morawiec, która jest jedną z twarzy oporu przeciwko reformie sądownictwa. Represje zawsze mają twarz i nazwisko konkretnego człowieka. To nie jakaś Izba Dyscyplinarna dokonuje gwałtu na prawie, tylko robi to konkretny człowiek, który nazywa się Adam Tomczyński. On teraz ubrał się w togę fioletową z fioletowym kołnierzem i wydaje mu się, że jest sędzią. Pan Tomczyński nie jest sędzią, bo Izba Dyscyplinarka nie jest sądem - powiedział dziennikarzom członek stowarzyszenia sędziowskiego "Iustitia" sędzia Piotr Gąciarek.
Wątpliwości wobec działań prokuratury w stosunku do krakowskiej sędzi wyrażał także Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Według prokuratury, sędzia miała przyjąć wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać. PK podawała, że datowana na 11 lutego 2013 r. umowa na przygotowanie opracowania "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa. "Została podpisana w porozumieniu z ówczesnym Dyrektorem Sądu Apelacyjnego w Krakowie Andrzejem P. i za zgodą ówczesnego prezesa tego sądu Krzysztofa S. Będące przedmiotem umowy opracowanie dla sądu nigdy nie powstało" - głosił komunikat prokuratury. "Ujawnienie przestępstwa jest konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie" - przekazywała PK.
Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chce jej przedstawić w związku z wyrokiem wydanym przez skład orzekający pod przewodnictwem sędzi, korzystnym dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony. Według prokuratorów wcześniej, przed wydaniem tego wyroku, B. skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. "W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam – jak wynika z zeznań świadków – opowiadał, że sędzia "jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy". W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy" – podawała PK.
Morawiec nie zgadza się z tymi zarzutami. "Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej" - mówiła we wrześniu w rozmowie z PAP. Jak podkreślała, trudno jest jej merytorycznie ustosunkowywać się do zarzutów, których nie widziała, które jej zdaniem są "jakąś totalną paranoją" i "wyssane z palca".
Strona niezadowolona z decyzji Izby Dyscyplinarnej SN będzie mogła odwołać się do Wydziału II Izby Dyscyplinarnej.
ja
Inne tematy w dziale Polityka