- Jeżeli koalicja się rozpadnie, to przy tej postawie, która prezentują teraz nasi koalicjanci, będą dymisje - potwierdził Joachim Brudziński. Ruszyła też giełda nazwisk na stanowisko ministra sprawiedliwości. Wysoko stoją akcje posła Przemysława Czarnka.
Wciąż trwają spekulacje, czy po weekendzie będzie jeszcze istniał rząd Zjednoczonej Prawicy i w jakiej formie. Najważniejsi politycy PiS są wściekli na Solidarną Polskę. Jak się okazuje, nie tylko za sprawą głosowań w Sejmie, ale też samodzielnie podejmowanych inicjatyw. Współpracownicy Zbigniewa Ziobry często występowali w mediach, prowadzili własną politykę w tematyce światopoglądowej na konferencjach prasowych. Aktywność "ziobrystów" skrytykował Joachim Brudziński.
- Mamy prostą argumentację. Jeśli nastąpi refleksja, odpowiedzialność i dopasowanie własnych apetytów do własnych możliwości - koalicja będzie trwała. Nie będzie tej refleksji, to będzie rząd mniejszościowy - przekonywał w RMF FM europoseł z najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
- Wcześniejsze wybory oznaczałyby również, że nasi dotychczasowi koalicjanci będą musieli się zweryfikować i te wszystkie młode wilczki, napompowani dziś i nabuzowani, będą musieli zweryfikować swój potencjał wyborczy z własnych list - kpił z posłów Solidarnej Polski. Przypomnijmy, że Ministerstwo Sprawiedliwości zostało niemal w całości obsadzone przez Ziobrę. Pracują z nim Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł i Michał Wójcik. Janusz Kowalski jest wiceministrem aktywów państwowych, Michał Woś szefem resortu środowiska, a w mediach nie brakuje też częstych bywalców stacji telewizyjnych - Jana Kanthaka i wiceministra klimatu Jacka Ozdoby. To właśnie tę grupę miał na myśli Brudziński, mówiąc o "napompowanych i nabuzowanych wilczkach".
- Czasami odnoszę wrażenie, że bardzo przypominają mi młodych posłów Ligi Polskich Rodzin w roku 2007, kiedy też tak buńczucznie ogłaszali swoją determinację, siłę, gotowość - podkreślił. Brudziński wyraził pretensje pod adresem Solidarnej Polski, że dopiero co rozpoczęli swoją przygodę z polityką, a zmierzają do "ustawiania" największego koalicjanta.
- Konkretnie chodzi o tych posłów, którzy niejednokrotnie po raz pierwszy zasiadają w polskim parlamencie, a nabrali takiego przekonania, że czy to poprzez konferencję prasową, czy poprzez wywiady czy wypowiedzi do mediów, że będą mogli ustawiać największą partię. Po pierwsze, to dzięki PiS mają swoje mandaty, a po drugie, szczerze i uczciwie: czasami na wyrost ważne stanowiska państwowe - kontynuował Brudziński krytykę Solidarnej Polski.
Jeżeli tutaj nie nastąpi opamiętanie i pewnego rodzaju refleksja, to jedyne co im zostanie, to bardzo złe wspomnienia.
- Jeżeli tutaj nie nastąpi opamiętanie i pewnego rodzaju refleksja, to jedyne co im zostanie, to bardzo złe wspomnienia i będą mogli się tak nadymać na tych konferencjach prasowych do momentu, aż zostaną poddani weryfikacji wyborczej i przekonają się, czy rzeczywiście dysponują taką charyzmą, siłą i potencjałem, że będą mogli z listy własnej partii uzyskać te mandaty, które mają dzięki Prawu i Sprawiedliwości - stwierdził Brudziński.
- Zbigniew Ziobro jest liderem partii, która ostentacyjnie pokazywała podczas ostatnich głosowań i negocjacji, że dąży do rozpadu koalicji i konsekwencje tego zachowania będą oczywiste. Jeżeli koalicja się rozpadnie, to przy tej postawie koalicjantów będą dymisje, co jest chyba oczywiste. Wszystko do tego zmierza - ocenił wiceprezes PiS.
PiS poszukuje następcy Ziobry, jeśli dojdzie do formalnego rozpadu koalicji. Według "Wprost", jednym z faworytów Kaczyńskiego jest Przemysław Czarnek, były wojewoda lubelski w latach 2015-2019. Poseł jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, który nie unika twardego języka w dyskusjach politycznych.
Czarnek należał do sztabu wyborczego Andrzeja Dudy, ale jego akcje w partii mocno osłabły po występie w TVP INFO. W mediach publicznych prawnik zabrał głos ws. LGBT w kontekście słów prezydenta o ideologii.
- Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem. Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją - napominał Czarnek, za co został skrytykowany przez Brudzińskiego, Marcina Horałę i Jacka Sasina.
Poseł PiS przeprosił za wypowiedź na temat LGBT, ale dodawał, że jego słowa zostały zmanipulowane i wyjęte z kontekstu. W szeregach partii rządzącej pojawiła się nawet myśl o zmianie premiera. Mateusza Morawieckiego w takim wariancie miałby zastąpić... Jarosław Kaczyński.
- Uważam, że dobrze by było, gdyby prezes Jarosław Kaczyński został jeszcze raz premierem - zaskoczył czytelników "Super Expressu" Adam Bielan.
- Pozycja Jarosława Kaczyńskiego w Prawie i Sprawiedliwości jest absolutnie niepodważalna. To prezes jest twórcą tej formacji, charyzmatycznym liderem. Jego pozycja nie wynika z tego, że jest prezesem, tylko z tego, że ma olbrzymią charyzmę - dodał europoseł.
Koncepcję z Kaczyńskim u steru rządu chwali też Solidarna Polska. - Jarosław Kaczyński jest wybitnym politykiem, jest architektem naszego sukcesu, ma niepodważalną pozycję. Nikt nie będzie podważał jego pozycji - zaznaczył w Radiu Zet wiceminister Michał Wójcik.
- Byłby znakomitym premierem, ma doskonałą wizję państwa i z całą pewnością, gdyby podjął taką decyzję, to byłaby to jego suwerenna decyzja - chwalił prezesa PiS.
GW
Inne tematy w dziale Polityka