Zbigniew Boniek ma nadzieję, że agenci CBA, którzy weszli w ubiegłym tygodniu do siedziby PZPN, nie przekażą dokumentów w niepowołane ręce. Były legendarny piłkarz tłumaczył się w Canal Plus Sport ze związków z funkcjonariuszem SB w komunistycznym wywiadzie - Andrzejem Placzyńskim.
Centralne Biuro Antykorupcyjne w ubiegły czwartek prowadziło czynności w siedzibie PZPN w związku z tzw. aferą melioracyjną. Na Pomorzu od 8 lat prokuratura bada sprawę 105 przetargów na kwotę ponad 600 mln złotych, które miały być ustawione. Organizował je Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie, a wśród oskarżonych oprócz dyrektora placówki Tomasza P. jest znany senator z Koalicji Obywatelskiej, Stanisław Gawłowski. Akta w tej sprawie sięgają ponad 400 tomów, przesłuchano 180 świadków.
- Przeszukania w PZPN związane są z jednym z wątków afery melioracyjnej dotyczącym nieprawidłowości finansowych w działalności Fundacji All Sports Promotion działającej w imieniu AZS Koszalin S.A - wyjaśniała Prokuratura Krajowa. Oprócz głównej siedziby związku, agenci CBA weszli do 16 siedzib wojewódzkich.
W programie "Liga Plus Ekstra" zapytano o ten wątek prezesa Zbigniewa Bońka. - Nie wiem, dlaczego CBA weszło do PZPN - mówił, wyraźnie zdziwiony. - Pani prokurator mówi jasno: nie ma wobec nas żadnych zarzutów. Agenci wynieśli z PZPN tony dokumentów. I może nagle ujawni się za kilka dni, że "dotarliśmy do informacji, ile zarabia trener Brzęczek, ile dostali piłkarze" - ostrzegał były reprezentant Polski, według którego udostępnienie dokumentacji będzie "papierkiem lakmusowym" dla intencji służb.
Boniek przekonywał też kibiców i dziennikarzy, że ma kontakty po różnych stronach politycznej barykady. - Ja jestem przecież człowiekiem politycznie niezaangażowanym. Znam ludzi ze wszystkich stron polityki, mogę z nimi spokojnie pójść na kawę. Robiłem swoje w związku, a za siedem miesięcy przestaję być prezesem. Ze względu na pandemię koronawirusa wydłużono mi kadencję, czy może to niektórym odebrało spokój? Chyba nie wyglądam na zestresowanego - powiedział prezes PZPN.
W programie były piłkarz nawiązał też do oskarżeń "Gazety Polskiej" o znajomość z Andrzejem Placzyńskim - właścicielem firmy Lagardere Sports, która jest obecna na rynku piłkarskim. Placzyński był funkcjonariuszem wywiadu pod przykryciem, autor tekstu Piotr Nisztor napisał, że esbek inwigilował m.in. papieża Jana Pawła II, a po demontażu systemu znakomicie odnalazł się w świecie biznesu.
Boniek po głośnej publikacji skierował sprawę do sądu - zażądał, by prawicowy tygodnik przestał insynuować jego związki z komunistyczną bezpieką. Sąd zgodził się z wnioskiem prezesa PZPN i dziennikarze "Gazety Polskiej" przez rok nie mogą pisać o powiązaniach Bońka w tym temacie.
- My mówimy o Lagardere, podniecamy się. A kto zarządza wizerunkiem globalnym naszego najlepszego piłkarza? Robert Lewandowski pracuje z tą firmą od 2018 roku. Wcześniej z Lagardere związana była Agnieszka Radwańska. Lagardere, czyli spółka matka Lagardere Sports, była również udziałowcem francuskiej centrali Canal Plus - przytoczył przykłady Boniek.
Następnie zwrócił się do prowadzących program, Andrzeja Twarowskiego i Krzysztofa Marciniaka. Czy pan Placzyński jest dla nas kimś nowym? Przecież my go znamy od 20 lat, czyli panowie Twarowski, Marciniak oraz ja - stwierdził prezes PZPN. - Sąd przyjął pozew i w ramach zabezpieczenia zdecydował, że o tych czterech obszarach nie mogą pisać. Zrobiło się z tego larum, a ja tylko wynająłem adwokata, który zaczął działać - argumentował Boniek.
Decyzja sądu ws. "Gazety Polskiej" zbulwersowała wielu dziennikarzy, a politycy PiS - w tym Jarosław Kaczyński - określili ją mianem cenzurowania mediów.
- To w pewnych aspektach przebija komunistyczną cenzurę. Ta decyzja jest wręcz niebywała, sprzeczna z konstytucją i ze zdrowym rozsądkiem. Mamy do czynienia ze sprawą wymagającą reakcji i niebezpieczną dla wolności słowa w Polsce. Trzeba z całą mocą protestować wobec takich praktyk, bo one z demokracją nie mają nic wspólnego - komentował Kaczyński.
Boniek twierdził, że Nisztor jest pierwszym dziennikarzem, przeciwko któremu wystąpił na drogę sądową. Już w 2017 roku prezes PZPN - nie wyjaśniając, o kogo chodzi - pisał o tym, że jeden z przedstawicieli mediów przestanie pisać "głupoty" na jego temat. - To pierwszy dziennikarz, którego pozwałem! Dzisiaj wyrok: grzywna, koszty sądowe, przeprosiny w mediach, pisanie głupot ma swój koniec - wspominał jeden z najlepszych polskich piłkarzy w historii.
CBA interesuje się też firmą brata Bońka, Romualda. Mikrotel współpracuje z PZPN, działa w sektorze marketingowym w różnych dyscyplinach sportu. Z Mikrotelem zawierała umowy Lagardere Sports Placzyńskiego.
- Mogę powiedzieć wszystkim: śpijcie spokojnie, bo my nie robiliśmy jakichkolwiek rozliczeń z tą fundacją. Mikrotel to jest mała i fajna firma, działa od 20 lat, rozwinęła się bardzo w tym czasie. Nie ma z nami żadnych rozliczeń finansowych. My przetargów prawie wcale nie robimy. A jak robimy to tylko na przejrzystych zasadach - uzasadniał Boniek.
GW
Inne tematy w dziale Polityka