Bart Staszewski, działacz LGBT kontynuuje akcję "Strefa wolna od LGBT". Fotografuje się z zaprojektowaną przez siebie tabliczką, którą umieszcza pod nazwą miejscowości, w której władze samorządowe przyjęły tzw. uchwały anty-LGBT. Zdjęcie publikuje w internecie, tabliczkę zdejmuje, ale w świat idzie przekaz o "homofobicznej Polsce".
Bart Staszewski od stycznia jeździ po gminach, które przyjęły deklaracje powstrzymania ideologii LGBT na swoim terenie. Aktywista pod tablicą z nazwą miejscowości umieszcza własną sfabrykowaną, żółtą tablicę z hasłem "strefa wolna od LGBT" w czterech językach. Robi jej zdjęcie, a następnie zabiera i jedzie dalej.
Ostatnio pojawił się w Istebnej i Łososinie Dolnej.
- Radni walczą z „ideologią”, ale też z „subkulturą LGBT, której treści niszczą ukształtowane przez Kościół katolicki wartości takie jak: dążenie do poszukiwania prawdy, troska o rozwój moralny młodego pokolenia i instytucję rodziny. Jestem ciekaw, ile dzieciaków LGBT dzięki takiej pomocy radnych zmaga się z myślami samobójczymi i depresją - skomentował Staszewski na Facebooku swoje zdjęcie z Łososiny.
Fotografie Staszewskiego zaczęły być udostępniane, także za granicę, przedstawiając Polskę jako przykład kraju, który nie toleruje osób o odmiennej orientacji seksualnej.
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zawiadomił policję i złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. - Sprawa jest jednoznaczna. Ta osoba działa na szkodę naszego kraju, ale również na szkodę miejscowości, które podejmowały uchwały o wsparciu rodzin - ocenił Mularczyk.
Projekt Staszewskiego nazwał prowokacją, która "stygmatyzuje gminy". – To spotyka się potem z działaniami dyskryminacyjnymi. Na przykład urzędnicy Unii Europejskiej biorą takie znaki drogowe za prawdziwe, a jest to wprowadzenie w błąd i stygmatyzowanie Polski – powiedział Arkadiusz Mularczyk. - Przyjmowane dokumenty nie dyskryminują żadnej z grup społecznych, a jednak u części skrajnych środowisk wywołują tak mocne reakcje – komentował w TVP Info.
- Pan poseł Mularczyk, mówiąc kolokwialnie, rżnie głupa - ripostuje Staszewski. To nie moja praca spowodowała, że z kurek z dotacjami unijnymi cieknie coraz słabiej. Spowodowała to działalność polityków prawicy. Unia to nie skarbonka i studnia bez dna; to system wartości, na respektowanie których umówiliśmy się, wstępując do UE. PiS nie może sobie ich tak po prostu przekreślić, odmawiając człowieczeństwa określonej grupie społecznej - powiedział aktywista LGBT.
- Nagonka na mnie i bezpodstawne nasyłanie policji to mydlenie oczu i próba odwrócenia uwagi od realnego problemu, jakim są homofobiczne uchwały. To nie ja stygmatyzuję gminę i jej mieszkańców. To PiS i tamtejsi samorządowcy stygmatyzują osoby LGBT, przyjmując tak paskudne dokumenty jak deklaracja bycia wolnym od "ideologii" LGBT - mówi Staszewski.
W obronie działacza stanął również wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej. "Pana wpis to skrajna bezczelność - napisał w odpowiedzi Mularczykowi". "Po szybkim zweryfikowaniu wiadomo, że szacunkowi dla Polski w świecie nie służy homofobia, złodziejstwo i zgnilizna tego rządu. Może nich się Pan zajmie tym problemem w pierwszej kolejności. Zwłaszcza, że Pan za to współodpowiada" - dodał.
"Problemem w tym, że pański wpis to opinia (zresztą mocno oderwana od rzeczywistości), a wpis posła Mularczyka to stwierdzenie faktu" - zareagował na powyższy wpis Bartłomiej Graczak, dziennikarz TVP. Dyskusja trwała nadal:
"Wiceprezydent miasta, w którym mieszkam od 10 lat i płacę podatki oferuje tylko pogardę. Fajnie, prawda?" - skończył Graczak.
Staszewski zapowiedział, że projekt będzie kontynuowany, niebawem pojawią się kolejne zdjęcia, m.in. ze Starego Sącza, Leska, Przemyśla, Jarosława i Lubaczowa. Na akcję „Strefa wolna od LGBT” prowadzona jest zbiórka w internecie. Bart Staszewski zebrał na nią ponad 15 tys. zł. Akcja działacza LGBT ma jednak coraz więcej krytyków.
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo