Alaksandr Łukaszenka twierdzi, że w Polsce pojawiły się oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to Polsce przypadnie obwód grodzieński. - Przeciwko Białorusi toczy się dyplomatyczna wojna na najwyższym szczeblu - powiedział prezydent Białorusi. Polskie MSW wezwało ambasadora tego kraju.
Łukaszenka o wojnie hybrydowej
- Widzicie te oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to obwód grodzieński przypadnie Polsce. Mówią o tym już otwarcie – oświadczył Łukaszenka, cytowany przez agencję BiełTA. - Nic im się nie uda, wiem to na pewno - dodał.
Według Łukaszenki sąsiedzi Białorusi „nie tylko otwarcie mówią o swoim stanowisku na temat powtórnych wyborów (prezydenckich) w kraju, ale i zaczynają ingerować w sprawy wewnętrzne, naciskać na państwo”. - To ewidentnie wojna dyplomatyczna – oświadczył prezydent.
- Mamy dzisiaj do czynienia ewidentnie z konkretnym etapem wojny hybrydowej, powiedzmy to sobie wprost, wojny przeciwko Białorusi. A jak inaczej to można nazwać? Media i przestrzeń informacyjna są dotknięte tą walką, wojną walczących stron. Dyplomatyczna rzeźnia przeciwko nam toczy się na najwyższym szczeblu – oświadczył prezydent Białorusi.
Jedyną osobą publiczną, która o roszczeniach w stosunku do Grodna pisała otwarcie był redaktor naczelny "Najwyższego Czasu" Tomasz Sommer.
Sommer domaga się też od premiera Morawieckiego, aby ten odciął się od działań "zboczeńców, postsowietów i innych sierakowskich". Według niego szef rządu wystąpił do UE o kilkadziesiąt milionów, które mają na Białorusi trafić do "lewackich organizacji".
Ambasador Białorusi wezwany do MSZ
Szef Kancelarii Prezydenta RP, Krzysztof Szczerski zapewnia, że Polska nie rości sobie praw do żadnego fragmentu terytorium Białorusi i że Warszawa szanuje suwerenność i integralność terytorialną sąsiada.
Na godz. 15. do MSZ został wezwany ambasador Białorusi - jak powiedział wiceszef resortu Marcin Przydacz, ma to związek z "powtarzającymi się bezpodstawnymi oskarżeniami władz Białorusi pod adresem Polski".
Łukaszenka i inni przedstawiciele białoruskich władz mówili wcześniej o tym, że oprócz sterowanych z zagranicy prób destabilizacji wewnątrz w Białorusi, krajowi grozi także agresja ze strony państw NATO, z terytorium Polski i Litwy. Właśnie tym rzekomym zagrożeniem prezydent Białorusi uzasadnił wzmocnienie białoruskich sił zbrojnych na zachodnich granicach oraz postawienie armii w stan gotowości bojowej w rejonie grodzieńskim.
Putin gotów do pomocy Łukaszence
Prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedział, że na prośbę Łukaszenki w Rosji sformowana została rezerwa spośród funkcjonariuszy organów ochrony prawa, która w razie konieczności może być wysłana na Białoruś.
- Siły rosyjskie nie będą wykorzystywane dopóty, dopóki elementy ekstremistyczne nie przekroczą granic i nie zaczną rozboju - powiedział Putin.
W tym samym wywiadzie prezydent Rosji powiedział, że na razie nie ma konieczności wprowadzenia rosyjskich sił na Białoruś.
- Na razie nie ma potrzeby używania rosyjskich sił na Białorusi, liczę, że nie będzie. Co do tego jest zgoda zarówno w Moskwie, tak i w Mińsku - zaznaczył.
Wsparcie dla represjonowanych na Białorusi
W związku z sytuacją w Mińsku odbył się m.in. nadzwyczajny szczyt UE w formie wideokonferencji, w trakcie którego unijni liderzy zatwierdzili indywidualne sankcje wobec osób, które przyczyniały się do fałszowania wyborów lub brutalnego pacyfikowania pokojowo protestujących. Obecnie w Brukseli powstaje pełna lista osób, które zostaną objęte sankcjami. UE-27 zatwierdziła także program wsparcie organizacji pozarządowych i wolnych mediów na Białorusi.
Szef polskiego rządu zapowiedział natomiast stworzenie specjalnego funduszu, którego celem miałoby być wsparcie osób represjonowanych na Białorusi lub ułatwienia przy wjeździe do Polski i dostępie do pracy, stypendia dla relegowanych, pomoc niezależnym mediom i polskim organizacjom pozarządowym wspierającym społeczeństwo obywatelskie na Białorusi. W środę sytuacja na Białorusi była tematem spotkania premiera z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych.
Ponad 200 rannych w protestach
Mimo zapowiedzi, że jest w stanie zgodzić się na ponowne przeprowadzenie wyborów po zmianie konstytucji, prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka skupia się od końca zeszłego tygodnia na mobilizacji armii. Jego główna rywalka z minionych wyborach Swiatłana Cichanouska przebywa obecnie na Litwie, skąd apeluje o ponowne przeprowadzenie wyborów i wspiera protestujących w kraju.
Protesty na Białorusi trwają od wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Co najmniej trzy osoby zginęły, a 200 zostało rannych. Zatrzymano blisko 7 tys. osób; wiele brutalnie pobito. Jest kilkudziesięciu zaginionych.
ja
Inne tematy w dziale Polityka