Po tygodniu protestów na Białorusi odbył się wiec poparcia dla Aleksandra Łukaszenki. Jak informują dziennikarze, frekwencja była nieporównywalna z masowymi manifestacjami przeciwko politykowi.
Wcześniej pojawiła się też zapowiedź z Kremla ws. pomocy dla Białorusi.
Wiec poparcia Łukaszenki
- W razie przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich Białoruś "zginie jako państwo i jako naród" - oświadczył w niedzielę prezydent Alaksandr Łukaszenka na wiecu swych zwolenników w centrum Mińska. Ostrzegł także przed wojskami państw zachodnich u granic kraju.
- Ktoś chce nowych wyborów. Spójrzcie za okno! Czołgi i samoloty gotowe do startu są 15 minut od naszych granicy. I nie na próżno. Natowskie wojska chrzęszczą gąsienicami u naszych bram. Trwa wzmacnianie siły wojskowej na zachodnich granicach naszego kraju. Litwa, Łotwa, Polska i niestety, nasza droga Ukraina i jej władze każą przeprowadzić nowe wybory - mówił Łukaszenka, występując przed tysiącami swych zwolenników.
- Jeśli posłuchamy, stoczymy się po równi pochyłej i nigdy nie ustabilizujemy naszego statku powietrznego. Zginiemy jako państwo, jako naród, jako nacja - ostrzegł Łukaszenka. Oświadczył też, że na nowe wybory pójdą "bandyci i złodzieje".
Przekonywał, że to właśnie za jego rządów Białorusini zbudowali suwerenne państwo. Pewne siły proponują Białorusi "nową władzę" i chcą Białorusinów "obuć w łapcie" - oznajmił. - Proponują nam nowy rząd, już powołali go za granicą. Nie mogą się zdecydować, kto przyjedzie nami rządzić. Ale my pamiętamy historię, tych rządów było już morze, teraz też jeden z tych rządów siedzi w Ameryce - powiedział prezydent.
- Nie potrzebujemy zamorskich rządów. Potrzebujemy własnego rządu, własnych władz i będziemy je wybierać - dodał. Łukaszenka ostrzegł, że nigdy nie pozwoli na "zniszczenie państwa" i że "jeśli ktoś chce oddać kraj", to on "nie pozwoli na to, nawet jeśli będzie martwy". Zapewnił, że kraje zachodnie wzmacniają siłę wojskową na zachodnich granicach Białorusi i "czołgi i samoloty znajdują się 15 minut lotu" od granic kraju.
Białoruś - przekonywał - nie powinna stać się strefą sanitarną między Wschodem a Zachodem. Wspomniał o idei "łańcucha solidarności" pomiędzy Kijowem i Wilnem i porównał to do "kordonu sanitarnego". Ten kordon "zniszczyliśmy w połowie lat 90. i za to nas tak nienawidzą na Zachodzie" - oświadczył Łukaszenka. - Nie dadzą nam spokojnie żyć (...). Kierują nimi ci, którzy pociągają za sznurki i widzą zachodnie granice naszej Białorusi. My wszyscy zamienimy się w twierdzę brzeską. Nie oddamy kraju" - zapewnił. Ostrzegał, by "nie straszyć wojskowych i nie igrać z ogniem", "nie tykać nauczycieli, lekarzy, dziennikarzy państwowych mediów".
Łukaszenka publicznie zadawał pytania, czego chcą ludzie i jakich zmian oczekują, a zgromadzeni krzyczeli w odpowiedzi: "pokojowych!". "Jeśli chcecie reform, to powiedzcie, jakich - zaczniemy od jutra!" - zadeklarował. Zwracając się do zgromadzonych Łukaszenka powiedział, że przyjechali oni na niedzielny wiec, po to, "żebyśmy mogli po raz pierwszy w ciągu 25 lat obronić swój kraj". Przyznał, że w minionych latach władze białoruskie prowadziły "twardy kurs" i być może jego polityka "komuś się nie podobała", ale - przekonywał - "zaprowadził porządek" w kraju, gdy Białorusini prosili o państwo "bez korupcji i bez oligarchów".
Prezydent Białorusi powiedział, że na spotkanie z nim przyszło 50 tysięcy ludzi. Agencje RIA Nowosti i Reuters oceniły liczbę zgromadzonych na kilka tysięcy.
Sytuacja na Białorusi
W piątek Centralna Komisja Wyborcza Białorusi ogłosiła ostateczne wyniki wyborów prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia. Według danych CKW urzędujący od 26 lat prezydent Aleksander Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów. Z kolei jego rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc. głosów. Zdaniem większości obserwatorów te wyniki zostały jednak sfałszowane, a zdecydowaną zwyciężczynią jest Cichanouska.
Kandydatka opozycji obecnie znajduje się na Litwie, miała zostać zmuszona do wyjazdu przez białoruskie władze. Tymczasem "Rzeczpospolita" donosie, że Cichanouska przygotowuje oświadczenie, w którym ogłosi, że to ona jest formalnym zwycięzcą wyborów. W dokumencie ma być również apel, by Łukaszenka zrezygnował ze stanowiska głowy państwa.
Od momentu ogłoszenia wyników exit poll na ulicach Białorusi trwają protesty, które są brutalnie tłumione przez policję. Wiele tysięcy osób zostało zatrzymanych. Są ofiary śmiertelne. Wśród nich 25-letni Aleksander Vikhor, którego pogrzeb odbył się w niedzielę.
Interweniują m.in. politycy z zagranicy. Ministrowie spraw zagranicznych z 27 krajów Unii Europejskiej zlecili swym dyplomatom przygotowanie sankcyjnej listy Białorusinów winnych przemocy, represji oraz fałszowania ostatnich wyborów prezydenckich
KJ
Inne tematy w dziale Polityka