- Zarejestrowaliśmy telefony z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech. Sterowano naszymi, proszę wybaczyć, owcami - to pierwszy komentarz prezydenta Aleksandra Łukaszenki po masowych demonstracjach w Białorusi. Swiatłana Cichanouska nie uznaje oficjalnych wyników, podawanych przez Centralną Komisję Wyborczą w Mińsku i wzywa Łukaszenkę do oddania władzy.
Polskie władze przy pomocy innych przywódców wznieciły białoruskie protesty z niedzieli na poniedziałek? Tak uważa Aleksandar Łukaszenka, który po wielu godzinach milczenia wreszcie zabrał głos.
- Chcieliśmy ludziom podarować święto, a oni rzeczywiście na to odpowiedzieli. Ktoś chciał to święto zepsuć. Oni pokazali się jeszcze wyraźniej tej nocy - odparł Łukaszenka w rozmowie z Siergiejem Lebiediewem - kierownikiem misji obserwacyjnej z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw.
Prezydent Białorusi nie ma wątpliwości, że wydarzeniami kierowali wprost Polacy, Czesi i Brytyjczycy, by obalić legalnie wybrane władze kraju.
- Sterowali naszymi owcami. One nie rozumieją, co robią i nimi zaczynają sterować - to wyjaśnienie brutalnych zajść wojska i milicji z protestującymi, którzy uważają, że to Swiatłana Cichanouska wygrała wybory prezydenckie. Według Łukaszenki, ofiarami manifestacji były głównie siły porządkowe.
- Chłopców z milicji próbowano atakować i niekiedy atakowano, ale chłopcy godnie wytrzymali i odpowiedzieli - stwierdził. Z jego relacji wynika, że 50 osób cywilnych było rannych, ucierpiało też 39 milicjantów w skali kraju.
Łukaszenka poinformował też, że wielu osobom, które chciały wjechać na terytorium Białorusi w ciągu ostatniej doby, odmówiono tego prawa. - Dokumenty były fałszywe, a większość nie wiedziała, po co tak naprawdę jedzie - oświadczył.
W rozmowie z dziennikarzami kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska zwróciła się do Łukaszenki, by pokojowo zrzekł się władzy. Rywalka prezydenta Białorusi uważa się też za zwyciężczynię wyborów w świetle prawa. Cichanouska ostrzegła władze kraju przed kolejnymi masowymi protestami i zapewniła, że nigdzie się nie ruszy z ojczyzny. - Protesty dopiero się zaczną, a 14 sierpnia wszystko stanie się jasne - zapewniła.
Współpracownicy kandydatki podali przykład trzech lokali wyborczych z Mińska, gdzie opublikowane wyniki znacznie różnią się od protokołów wyborczych z głosowania. Tam Cichanouska miała odnieść miażdżące zwycięstwo nad Łukaszenką. - Uzyskane przez nas dane nie są zgodne z tymi, które ogłoszono - stwierdziła rywalka Łukaszenki.
Z danych sztabu Cichanouskiej na podstawie 250 lokali wyborczych, prognozowany wynik kandydatki mieści się w przedziale od 70 do 90 proc. Białorusini oddawali głosy w ok. 6 tys. miejsc do tego przeznaczonych. Szacunkowe dane CKW wskazują jednak na zwycięstwo Łukaszenki z poparciem 80,2 proc. Cichanouska - według oficjalnych wyników - uzyskała 9,9 proc. głosów.
GW
Inne tematy w dziale Polityka