Kierowca autobusu firmy przewozowej Arriva, który we wtorek doprowadził do groźnej stłuczki na warszawskich Bielanach, przyznał się do zażycia narkotyków. Badania toksykologiczne wykazały obecność środków odurzających w organizmie mężczyzny.
We wtorek przed południem policjanci otrzymali informację o wypadku, do którego doszło na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach. 25-letni kierowca autobusu linii 181 uderzył tam w cztery zaparkowane pojazdy oraz latarnię. Pasażerkę autobusu z ogólnymi potłuczeniami przewieziono do szpitala.
Było to już drugie poważne zdarzenie z udziałem kierowcy Arrivy w ostatnich dniach na ulicach Warszawy. Ponownie okazało się, że kierujący autobusem był pod wpływem narkotyków. Badania toksykologiczne potwierdziły obawy, że część pracowników przewoźnika jeździ na "wspomagaczach".
- Opinia z zakresu badań toksykologicznych potwierdziła obecność substancji psychotropowej pochodnej mefedronu - wpisanej do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, w stężeniu wskazującym, że kierowca prowadził autobus po użyciu narkotyków, czym wyczerpał również znamiona art. 87 § 1 Kodeksu wykroczeń - poinformowała Mirosława Chyr z warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
W toku śledztwa, prokuratorzy zabezpieczyli amfetaminę, którą posiadał kierowca Arrivy i gadżety wykorzystywane przy spożywaniu narkotyków. - Prokuratura oczekuje na pełne wyniki badań toksykologicznych zabezpieczonych dowodów - podkreśliła Chyr. Kierujący autobusem linii 181 w stolicy został zatrzymany po zbadaniu go narkotestem, który wykazał obecność niedozwolonych substancji.
Kierowca przyznał też policjantom, że ostatni raz zażywał amfetaminę 3 lipca 2020 roku. Spółka Arriva zapowiedziała przeprowadzenie narkotestów u wszystkich pracowników, którzy poruszają się po Warszawie. Jeśli ktoś nie podda się badaniu, nie będzie dopuszczony do kierowania autobusem.
- Działając w poczuciu najwyższej odpowiedzialności za zdrowie i życie pasażerów, rozpoczęliśmy badania wszystkich kierowców zatrudnionych przez Arriva, pomimo istniejącej luki prawnej oraz nieuregulowanych kwestii kontroli kierowców przez przewoźników pod kątem stosowania środków odurzających - czytamy w oświadczeniu.
Skandal z drugim kierowcą, który doprowadził do wypadku pod wpływem narkotyków, skomentował w środę Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy zasugerował, że sytuacja jest wykorzystywana w kampanii wyborczej.
- Bardzo mnie dziwi, że pisowska telewizja próbuje z kolizji robić temat kampanijny bez sprawdzenia faktów. Dziwi mnie również fakt, że po pobieżnych testach poinformowano o podejrzeniach wobec kierowcy do mediów, kiedy nie sprawdzono jeszcze wyników z krwi i moczu - zastanawiał się Trzaskowski.
- Od wypadku mija tyle godzin, a nie ma tych jednoznacznych testów. To może dziwić - dodał kandydat KO na prezydenta. Warszawski ratusz zawiesił umowę z Arrivą na świadczenie usług w stolicy do czasu wyjaśnienia okoliczności wypadku z 7 lipca.
Sztabowiec Trzaskowskiego, Cezary Tomczyk twierdził, że 25-letni kierowca nie był pod wpływem narkotyków, a partia rządząca chciała go "zniszczyć".
- Wczoraj Wiadomości i państwo PiS chciało zniszczyć młodego człowieka. 25 letniego Huberta! Tak. Chodzi o kierowcę warszawskiego autobusu. Według moich informacji prokuratura ukrywa wynik badań na obecność narkotyków. Testy z krwi nie wykazały obecności narkotyków. Kłamaliście - zarzucał poseł Koalicji Obywatelskiej.
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości