Nie milkną echa po debacie TVP, w której wziął udział Andrzej Duda. W internecie pojawiło się mnóstwo zarzutów wobec urzędującego prezydenta.
Starającemu się o reelekcję prezydentowi zarzucono, że czytał swoje wypowiedzi z promptera. Internauci szczególną uwagę zwrócili też na osoby zadające pytania obu kandydatom. "Żenująca ustawka" - można przeczytać w mediach społecznościowych.
Andrzej Duda czytał z promptera?
Podczas tegorocznych wyborów nie odbyła się debata prezydencka przed drugą turą. Rafał Trzaskowski odpowiadał na pytania przedstawicieli 20 redakcji w Lesznie, a prezydent Andrzej Duda pojawił się w Końskich na debacie zorganizowanej przez TVP.
Po zakończeniu "debaty" w TVP w internecie pojawiły się zarzuty, że Andrzej Duda nie odpowiadał na pytania prowadzącego Michała Adamczyka w czasie rzeczywistym, a czytał swoje odpowiedzi z promptera.
Na Twitterze pojawiły się screeny sugerujące, że Andrzej Duda korzystał z pomocy urządzenia.
"Rozpowszechniane w Internecie insynuacje, jakoby prezydent Andrzej Duda korzystał podczas debaty z prompterów, stanowią typowy przykład fake newsów godzących w dobre imię Telewizji Polskiej. Scenografia studia, w którym zorganizowano debatę, posiadała cztery prostokątne nisze. Dwie z nich, umieszczone frontem do kandydatów, przeznaczone były dla kamer rejestrujących przebieg dyskusji. Dwie pozostałe, umieszczone za plecami kandydatów przeznaczone były do wyłącznego użytku prowadzącego debatę – Michała Adamczyka. Dla utrzymania płynności debaty prowadzący ma możliwość korzystania z prompterów umieszczonych w tych właśnie, zlokalizowanych za plecami kandydatów niszach" - oświadczyła Telewizja Polska.
Kim byli "zwykli obywatele" zadający pytania Dudzie?
Zorganizowana w Końskich w woj. świętokrzyskim debata TVP miała znany ze Stanów Zjednoczonych format "town hall", co oznaczało, że polityk odpowiada nie tylko na pytania prowadzących debatę, ale również samych wyborców.
W trakcie serii siedmiu pytań od zebranych mieszkańców w trakcie debaty tylko jedna z osób przedstawiła się przed ich zadaniem. Chodzi o panią Katarzynę Serek, która po przedstawieniu się podkreśliła, że jest mieszkanką gminy Końskie i zapytała urzędującego prezydenta o ewentualną możliwość powrotu kolei w regionie.
Internauci bardzo szybko znaleźli informację, że pytająca była kandydatką do rady powiatu koneckiego z ramienia Komitetu Wyborczego "Prawi i Solidarni", który był wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość.
Innym z pytających był mężczyzna, którego internauci znaleźli wśród działaczy Solidarnej Polski. - Czy zechce pan być prezydentem niezależnym, poza formacją partyjną? - brzmiało jego pytanie.

Oczywiście, nie wiadomo, czy ich obecność na spotkaniu z Andrzejem Dudą, była umówiona z jego sztabem, czy też pojawili się oni tam przypadkiem.
KJ
Inne tematy w dziale Polityka