Kierowca autobusu linii 186, który spadł z Mostu Grota-Roweckiego był pod wpływem amfetaminy. Narkotyk miał mieć też przy sobie - podała nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa.
Wypadek autobusu w Warszawie miał miejsce wczoraj. Dwudziestokilkuletni kierowca autobusu, który przebił barierki i spadł z wiaduktu na trasie S8 w chwili wypadku był pod wpływem amfetaminy. Według ustaleń PAP, śledczy mieli też znaleźć przy mężczyźnie narkotyki.
Według rzecznika prasowego warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego Tomasza Kunerta kierowca, miał odpowiednie certyfikaty. - Czas pracy kierowcy dzisiaj na pewno nie był przekroczony, to jest autobus przegubowy o napędzie gazowym, autobus nowy, te autobusy weszły do eksploatacji w grudniu zeszłego roku - mówił Kunert.
Prokuratura prowadzi śledztwo ws. wypadku na S8
Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Śledztwo dotyczy sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka. - Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12 - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mirosława Chyr.
- Prokuratorzy wykonali wszelkie niezbędne czynności na miejscu zdarzenia – przeprowadzili oględziny autobusu, oględziny miejsca wypadku, zabezpieczone zostały nagrania z rejestratorów znajdujących się w autobusie, przesłuchano część świadków wypadku, zlecono badania toksykologiczne materiału pobranego od kierowcy - tłumaczyła.
Wskazała, że kierowca autobusu został zatrzymany. Obecnie przebywa w szpitalu - podała.
Wypadek autobusu w Warszawie
Do wypadku doszło w Warszawie. Autobus linii 186 spadł z wiaduktu przy Moście Grota-Roweckiego i rozerwał się na pół. Zginęła 70-letnia kobieta, a 17 kolejnych osób zostało poszkodowanych. Wśród rannych jest dwoje niepełnoletnich i kobieta w ciąży. - Osoby, które były w stanie ciężkim, są w nim nadal. Wiadomo, że w takich przypadkach zmiana stanu zdrowia nie nastąpi z dnia na dzień. Wszystkie żyją i to najważniejsze. Ich stan jest stabilny – powiedział w piątek w radiowej Trójce minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Dyrektor Śródmiejskiego Centrum Klinicznego i rzecznik prasowy szpitala bródnowskiego Piotr Gołaszewski już w czwartek wieczorem zapewniał, że życiu poszkodowanych nic nie zagraża. - Czysto fizycznie jest całkiem nieźle. Jedna osoba to kobieta, która spodziewa się dziecka. Tym bardziej jest to wyjątkowa sytuacja. Będziemy szczególnie o nią dbali, ale nie widzimy większego niepokoju – mówił. Przyznał jednak, że poszkodowani są "dramatycznie poobijani psychicznie".
KJ
Inne tematy w dziale Rozmaitości