Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson 10 dni po pozytywnym wyniku testu na obecność koronawirusa trafił do szpitala. Powodem była "uporczywa gorączka", na którą cierpi szef brytyjskiego rządu.
Johnson, który pozostawał w izolacji na Downing Street od 27 marca, po pozytywnym wyniku testu, w niedzielę wieczorem został zabrany do szpitala, ponieważ wciąż miał wysoką temperaturę i jego lekarze uważali, że potrzebuje dodatkowych badań. Spędził tam noc.
Rzeczniczka biura Johnsona wyjaśniła, że "za radą swojego lekarza, premier został przyjęty do szpitala na badania. Jest to krok zapobiegawczy, ponieważ premier 10 dni po pozytywnym wyniku testów nadal ma uporczywe objawy koronawirusa".
- Mam nadzieję, jestem pewny, że nic mu nie będzie. To silny mężczyzna - skomentował prezydent USA Donald Trump. Trump życzył Johnsonowi szybkiego powrotu do zdrowia i zapewnił, że "wszyscy Amerykanie modlą się za niego".
Downing Street zaznaczyło, że przyjęcie do szpitala nie było nagłym przypadkiem i że Johnson nadal kieruje rządem. Ale rządowemu nadzwyczajnemu posiedzeniu w sprawie Covid-19 będzie wszelako przewodniczył minister spraw zagranicznych Dominic Raab.
W piątek Wielka Brytania stała się kolejnym państwem, w którym liczba zgonów z powodu koronawirusa przekroczyła tę w Chinach, gdzie zaczęła się pandemia - obok Włoch, Hiszpanii, USA, Francji oraz Iranu. Łączna liczba ofiar śmiertelnych w tym kraju wzrosła do 4932 (dane z niedzieli).
Johnson ma 55 lat i nie miał dotąd żadnych problemów ze zdrowiem. Okazało się, że Carrie Symonds, ciężarna narzeczona Johnsona też miała objawy koronawirusa, ale nie robiła sobie testów. Czas osłabienia przeleżała w łóżku. - Bycie w ciąży mając Covid-19 jest oczywiście niepokojące. Proszę inne kobiety w ciąży - czytajcie i postępujcie zgodnie z najnowszymi wskazówkami, które uważam za bardzo uspokajające - zaapelowała. Dziecko ma urodzić się latem.
ja
Inne tematy w dziale Polityka