Tomasz Zdzikot, sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, został nowym prezesem Poczty Polskiej. Dotychczasowy prezes Przemysław Sypniewski złożył rezygnację z pełnienia tej funkcji.
Zdzikot został dopiero co powołany do rady nadzorczej spółki i od razu delegowany do pełnienia funkcji prezesa Zarządu. Sypniewski swoje stanowisko piastował od 2016 roku. W piątek doszło do nadzwyczajnego walnego zgromadzenia spółki, w czasie którego doszło do zmiany składu rady nadzorczej Poczty Polskiej. Odwołano Pawła Calskiego i w jego miejsce powołano Zdzikota.
Następnie Rada nadzorcza spółki przyjęła rezygnację Przemysława Sypniewskiego z funkcji prezesa zarządu Poczty. I powierzyła to stanowisko dotychczasowemu wiceministrowi z MON.
Jak podaje RMF FM, rząd miał uważać, że Sypniewski nie poradziłby sobie z zorganizowaniem korespondencyjnych wyborów na prezydenta Polski, stąd zastąpienie go Zdzikotem. Poczta Polska miałaby bowiem odegrać główną rolę w wyborach prezydenckich, jeżeli przyjęty zostanie projekt posłów PiS, który przewiduje, że wszystkie głosy oddawane będą korespondencyjnie.
Tomasz Zdzikot ma 40 lat, jest z wykształcenia prawnikiem. Przez wiele lat był stołecznym samorządowcem. Jego kariera jest powiązana z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem. Wiceministrem obrony narodowej został w styczniu 2018 roku, a w styczniu ub.r. objął też funkcję pełnomocnika szefa MON do spraw bezpieczeństwa cyberprzestrzeni. Przedtem, od listopada 2015 roku, pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, kolejno jako podsekretarz i sekretarz stanu.
Jedynym udziałowcem Poczty Polskiej jest Skarb Państwa, nadzór nad spółką sprawuje minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Sasin powiedział, że od czwartku trwa "bardzo mocna współpraca z Pocztą Polską w Ministerstwie Aktywów Państwowych nad tym, żeby stworzyć system głosowania korespondencyjnego. Jego zdaniem "Poczta Polska jest dzisiaj przygotowana do tego, żeby podjąć tego typu działania".
Jak to pokrótce miałoby wyglądać? Tydzień wcześniej uprawnieni do głosowania znaleźliby w swoich skrzynkach pakiet z kopertą zwrotną, kartką do głosowania, instrukcją i oświadczeniem o oddaniu głosu w sposób osobisty tajny. Koperty i karty będą ostemplowane. Wypełnione karty (wraz z numerem PESEL i danymi osobowymi) miałyby potem być składane do specjalnych skrzynek pocztowych („na terenie gminy, w której widnieje w rejestrze wyborców” i w stołecznej „dzielnicy, w której widnieje w rejestrze wyborców”).
W tej chwili nie wiadomo, gdzie - jeśli pomysł wejdzie w życie - takie skrzynki będą ustawiane, ale już teraz rząd chce, by były one pilnowane przez służby mundurowe. Następnie koperty będą trafiać do obwodowych komisji wyborczych, a tam do urn. Głos zostanie uznany za nieważny, jeśli w kopercie będą braki i jeśli sama koperta nie zostanie zaklejona.
Rząd szacuje wstępnie, że to listowne głosowanie potrwa najprawdopodobniej trzy dni. Szczegóły głosowania korespondencyjnego ma jeszcze doprecyzować minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Listonosze musieliby dostarczyć około 30 milionów pakietów wyborczych pod 14 milionów adresów. Temu rozwiązaniu sprzeciwiły się związki zawodowe pocztowców. Poczta Polska zatrudnia ok. 80 tys. pracowników, z czego ponad 30 tys. to listonosze i kurierzy. Część z nich aktualnie przebywa na zwolnieniach lub kwarantannie.
Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej uważa, że obecnie poczta nie jest przygotowana na przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji na tak wielką skalę. Jego zdaniem, konieczna byłaby pomoc innych służb, na przykład wojska. Prawdopodobnie tak się stanie, skoro Pocztą Polską będzie zarządzał teraz sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
ja
Inne tematy w dziale Polityka