Część znanych dziennikarzy sportowych publicznie nie komentuje szokujących zwierzeń Izy Koprowiak o nieobyczajnych zachowaniach byłego kolegi z "Przeglądu Sportowego". Z relacji przekazanej Krzysztofowi Stanowskiemu wynika, że między dziennikarką a Tomaszem Włodarczykiem doszło do awantury z alkoholem w tle.
Wywiad z Izą Koprowiak w magazynie branżowym "Press" o trudach pracy dziennikarki w męskim świecie piłki nożnej miał wstrząsnąć branżą. Część przedstawicieli mediów sportowych solidaryzowało się z bohaterką rozmowy i wspierało po ujawnieniu, że padła ofiarą chamskiego zachowania i seksizmu.
- Gdy jechaliśmy samochodem, zaczął mnie łapać za udo. Kiedy bardzo dosadnie powiedziałam mu, by zabierał ręce, nazwał mnie k... i swoim paziem - zwierzyła się Koprowiak. Środowisko dziennikarzy sportowych i internauci huczą od plotek, o kogo chodziło. Autorka słów nadal nie wspomina nazwiska kolegi, ale pewne jest, że chodziło jej o Tomasza Włodarczyka. Obecnie Włodarczyk jest zatrudniony w sport.pl.
Krzysztof Stanowski porozmawiał ze świadkiem scysji w samochodzie, który nie dostrzegł macania za udo kobiety. Kierowca przyznał również, że dziennikarze byli pod wpływem alkoholu.
- Ustaliłem następujące fakty: cztery osoby wracają z materiału, trzy pod mniejszym lub większym wpływem alkoholu (ale generalnie pijane) oraz trzeźwy kierowca. Ten kierowca powiedział mi dzisiaj mniej więcej coś takiego: - Nie pomyślałbym, że w tym samochodzie miało miejsce molestowanie seksualne. Oczywiście nie widziałem wszystkiego, bo prowadziłem samochód i patrzyłem do przodu, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak: on pijany, usypiał i pokładał się na niej, dodatkowo obrażał ją w brzydki sposób, ona go odepchnęła, bo to nic miłego, jak się pijany pokłada i kazała mu spier..., a on ją znowu zwyzywał bardzo nieprzyjemnie i po chamsku, od szmat. Z mojej perspektywy to nie było molestowanie, tylko pijacki bełkot - czytamy na weszło.com.
Według Stanowskiego, współpraca między Koprowiak a Włodarczykiem układała się po incydencie zupełnie normalnie. - Dzień później „przepraszam”, „spoko”, jeszcze raz „przepraszam”, jeszcze raz „ok”. Później lata współpracy, zupełnie zwyczajnej. 2016, 2017, 2018, 2019, 2020… Nagle się okazuje, że z punktu widzenia tej dziewczyny to nie był tylko pijacki bełkot, tylko jednak molestowanie. Nie chcę tego bagatelizować, ona ma swoją wrażliwość i swoje wspomnienia. Ale jednak zanim ktoś zostanie wyrzucony poza nawias branży, należałoby przedstawić pełny obraz sytuacji - podkreślił.
- Czym innym jest zarzut o buractwo czy chamstwo, a czym innym dyskwalifikujący zarzut o molestowanie. Trzeba sprawdzić, jak było naprawdę, wypytać wszystkie strony, przeprowadzić jakieś postępowanie dowodowe. Czy jednak nie? Czy jednak cel-pal? - zastanawiał się Stanowski.
Za podejście do tematu skrytykował autora Szymon Jadczak, który przeprowadził wywiad z Izą Koprowiak. - Kolejny dziennikarz chciał pomóc koledze, który ma na koncie wiele haniebnych akcji. Efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Karma wraca - ostrzegał.
Do skandalu w środowisku dziennikarzy sportowych odniósł się redaktor naczelny sport.pl Paweł Wilkowicz. - W związku z sytuacją opisaną w "Press": w naszym zespole reguły są jasne: nie akceptujemy żadnych niewłaściwych zachowań. Całą sprawę powinna wyjaśnić redakcja, w której ta sytuacja się zdarzyła - stwierdził.
Na Wilkowicza spadła fala krytyki ze strony zdziwionych czytelników, którzy zarzucili mu bagatelizowanie ewentualnego molestowania seksualnego zatrudnionego w redakcji dziennikarza.
Po reakcjach internautów, Wilkowicz przyznał się do błędu. - Sądząc po odpowiedziach, oświadczenie niespecjalnie ujęło to co chciałem przekazać: absolutnie nie umywamy rąk. Zajmujemy się tą sprawą, od kiedy się o niej dowiedzieliśmy. Natomiast pełne wyjaśnienie tej sprawy jest możliwe tylko w redakcji, w której ta sprawa miała miejsce - oświadczył redaktor.
GW
Inne tematy w dziale Kultura