Atak Iranu na bazy wojsk USA w Iraku. fot. PAP/EPA
Atak Iranu na bazy wojsk USA w Iraku. fot. PAP/EPA

Iran ostrzelał bazy USA w Iraku. Zapowiada, że to pierwszy krok

Redakcja Redakcja Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 138

Amerykańska baza lotnicza Al Asad w pobliżu miasta Hit w środkowym Iraku oraz lotnisko wojskowe Irbilu w irackim Kurdystanie zostały ostrzelane pociskami wystrzelonymi z terytorium Iranu. Na obie bazy spadło ponad tuzin pocisków.

Jak podała związana z rządem w Teheranie prywatna irańska agencja Fars, lotnictwo irańskie użyło pocisków krótkiego zasięgu Fateh-313. W ocenie amerykańskiego wywiadu wojskowego, Iran dysponuje arsenałem obejmującym ponad 2 tys. pocisków balistycznych.

Amerykańska baza lotnicza Al Asad jest wykorzystywana przez wojska USA w ramach Międzynarodowej Koalicji walczącej z Państwem Islamskim. Jest ona również miejscem stacjonowania około setki personelu wojskowego z Polski. W bazie wojskowej w Irbilu w irackim Kurdystanie, którą również ostrzelano, przebywa z kolei oprócz Amerykanów 115 żołnierzy niemieckich.

Ani amerykańskim, ani sojuszniczym żołnierzom nic nie zagraża - zapewniają władze wojskowe krajów zaangażowanych w działania koalicji. Stan liczbowy kontyngentu USA w Iraku wynosi 5 tys. żołnierzy.

"Iran nie dąży ani do eskalacji sytuacji, ani do wojny" - oświadczył na Twitterze irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif po ataku Iranu na cele USA w Iraku. Zastrzegł jednocześnie, że Iran będzie się bronił przed każdą agresją.

Atak Iranu na bazy wojsk USA w Iraku

O ataku na bazę Al Asad poinformowała jako pierwsza nadająca z Bejrutu panarabska telewizja Al Mayadeen. Atak nastąpił około godz. 01:30 czasu lokalnego (godz. 23:30 czasu polskiego). Nad bazą widać amerykańskie śmigłowce i słychać syreny alarmowe - donosiły agencje.

Źródła wojskowe i w amerykańskiej administracji niemal natychmiast potwierdziły "atak rakietowy z terytorium Iranu na wiele baz USA i innych celów" w Iraku. Trwa szacowanie strat - zaznaczono w dokumencie resortu obrony USA.

W ataku - jak przekazał rzecznik Pentagonu Jonathan Hoffman - wystrzelono co najmniej kilkanaście rakiet. Baza lotnicza w Al Asad miała zostać ostrzelana dwukrotnie.

"Podejmiemy wszystkie konieczne środki, by bronić amerykański personel, partnerów i sojuszników w regionie" - podkreślono w dokumencie Pentagonu.

Źródła w Waszyngtonie nie potwierdziły doniesień odnoszących się do ewentualnych ofiar śmiertelnych i strat materialnych.

Irańska Gwardia Rewolucyjna poinformowała ze swej strony, że baza lotnicza i inne obiekty zostały "całkowicie zniszczone", a sam atak na "bazy okupowane przez Amerykanów" został uwieńczony pełnym sukcesem". W niektórych doniesieniach z Iranu mówi się o zniszczeniu samolotów bojowych i śmigłowców.

Jak zaznaczył też w środę rano w swej wypowiedzi transmitowanej przez irańskie stacje telewizyjne jeden z dowódców Korpusu Strażników Rewolucji: "dzisiejszy atak był zaledwie pierwszym krokiem, po którym prezydent USA powinien pomyśleć o wycofaniu swych jednostek z regionu, zamiast pozostawiać żołnierzy w zasięgu naszego ostrzału".

"Nie będziemy oszczędzać Amerykanów" - zapewnił.

We wcześniejszym oświadczeniu Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zażądał od Waszyngtonu, by natychmiast wycofał wojska z regionu, "jeśli nie chce więcej zabitych żołnierzy". W komunikacie podkreślono, że Izrael jest uważany za współuczestnika zabójstwa gen. Kasema Sulejmaniego.

"Nie traktujemy Izraela w oderwaniu od Stanów Zjednoczonych, gdy chodzi o to przestępstwo" - wskazano w oświadczeniu dotyczącym operacji "Męczennik Sulejmani" - jak ją nazwano w oficjalnych dokumentach irańskich. W ramach tej operacji "została doszczętnie zniszczona amerykańska baza" - zaznaczono.

Treść deklaracji przekazała w środę nad ranem irańska agencja ISNA i stacje telewizyjne.

Korpus Strażników Rewolucji przestrzegł także w swym komunikacie sojuszników Stanów Zjednoczonych na Bliskim wschodzie, że "jeśli dojdzie do jakichkolwiek ataków na Iran przy udziale tych krajów, zostaną one z całą bezwzględnością zaatakowane przez Iran". Zapowiedziano ataki m.in. na Zjednoczone Emiraty Arabskie, Dubaj oraz Hajfę w Izraelu.

Nie ma ofiar wśród polskich żołnierzy stacjonujących w Al Absad

Wśród polskich żołnierzy stacjonujących w amerykańskiej bazie wojskowej w Al Asad nie ma ofiar - poinformował  rzecznik rządu Piotr Müller. 

W ramach misji Sojuszu w Iraku jest około 100 polskich żołnierzy i pracowników cywilnych wojska. Cała misja szkoleniowa NATO w Iraku to kilkaset osób.

Amerykańska baza lotnicza Al Asad jest wykorzystywana przez wojska USA w ramach Międzynarodowej Koalicji walczącej z Państwem Islamskim.

NATO ściśle monitoruje rozwój wydarzeń, a sekretarz generalny Jens Stoltenberg jest w kontakcie z władzami USA - przekazało źródło z kwatery głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli.

Wcześniej rząd podjął decyzję co do pozostania polskich żołnierzy w Iraku.

– Parlament iracki podjął uchwałę, że wojska NATO powinny opuścić ich ziemie. Wraz z szefem NATO podjęliśmy jednak decyzje o pozostaniu w Iraku, ale też o podtrzymywaniu debaty z państwem irackim – powiedział premier Morawiecki.

Zobacz też: Prezydent zwołał Radę Gabinetową w sprawie sytuacji na Bliskim Wschodzie

Komentarz Trumpa do ataku na bazy USA w Iraku

Prezydent USA Donald Trump został poinformowanych o doniesieniach ws. ataków na amerykańskie obiekty w Iraku i "ściśle nadzoruje sytuację" - przekazała rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham.

"Wiemy o doniesieniach o atakach na amerykańskie obiekty w Iraku. Prezydent został (o nich) poinformowany, ściśle nadzoruje sytuację i konsultuje się swoim zespołem do spraw narodowego bezpieczeństwa" - głosi komunikat Grisham.

Na polecenie prezydenta Trumpa zwołano jego naradę z szefami dyplomacji i obrony. Do Białego Domu przybyli m.in. sekretarz stanMike Pompeo oraz szef Pentagonu Mark Esper.

Biały Dom przygotowuje Trumpa do wygłoszenia orędzia do narodu amerykańskiego - poinformowała telewizja CNN.

Nie wiadomo, o której godzinie zostanie wygłoszone orędzie, być może zostanie też odwołane - zastrzegły źródła CNN w amerykańskiej administracji. Trump miał przemawiać z Gabinetu Owalnego we wtorek wieczorem czasu miejscowego (w środę nad ranem w Polsce).

Później jednak plany uległy zmianie. Biały Dom nie planuje, by prezydent USA Donald Trump wygłosił we wtorek swe orędzie do narodu. Nie będzie też już więcej oświadczeń ws. ataku rakietowego Iranu na bazy wojskowe USA w Iraku - przekazała we wtorek (w nocy z wtorku na środę czasu polskiego) rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham.

"Wszystko jest w porządku! Pociski wystrzelono z Iranu w kierunku dwóch baz wojskowych w Iraku. Trwa szacowanie ofiar i zniszczeń" - napisał Donald Trump na Twitterze niedługo po tym, gdy Biały Dom zapowiedział, że dziś nie będzie już więcej oświadczeń ws. ataków w Iraku.


Źródła irańskie podają, że wystrzelono pociski typu ziemia-ziemia. Rakiet było dziewięć - podała telewizja Sky News Arabia powołując się na źródła w irackich strukturach bezpieczeństwa. Niewykluczone, że użyto zróżnicowanego arsenału rakietowego.

Telewizja Fox News przypomniała, że Stany Zjednoczone mają w rejonie Zatoki Omańskiej lotniskowiec USS Harry Truman i niszczyciele rakietowe, a także co najmniej jeden okręt podwodny, nie mówiąc o wyrzutniach rakietowych i pociskach Tomahawk.

Międzynarodowy kryzys po zabiciu Sulejmaniego  

Gen. Kasem Sulejmani, dowódca elitarnego oddziału Korpusu Strażników Rewolucji al-Kuds, w nocy z czwartku na piątek został zabity na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie w ostrzale rakietowym sił USA. Ataku dokonano z użyciem dronów. Razem z Sulejmanim zginął dowódca irackiej proirańskiej milicji Kataib Hezbollah Abu Mahdi al-Muhandis. W Bagdadzie w sobotę setki tysięcy osób wzięły udział w uroczystościach żałobnych. Orszak wyruszył sprzed meczetu w miasteczku Al-Kazimijja, na przedmieściach Bagdadu. Wielu uczestników pochodu niosło zdjęcia Sulejmaniego i Muhandisa. W tłumie słychać było okrzyki: "Śmierć Ameryce. Śmierć Izraelowi", "Ameryka to wielki szatan" - relacjonowały agencje.

W poniedziałek uroczystości pogrzebowe odbyły się w stolicy Iranu. Na ulice Teheranu wyszło co najmniej kilkaset tysięcy ludzi, a według władz - nawet kilka milionów.

Zabicie Sulejmaniego przez Amerykanów wywołało międzynarodowy kryzys i wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie. Iran zapowiedział kroki odwetowe przeciwko USA, a iracki parlament wezwał rząd do wyrzucenia amerykańskich wojsk z ich kraju. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zagroził zniszczeniem 52 obiektów w Iranie, w tym tych o znaczeniu kulturowym.

KJ


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj138 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (138)

Inne tematy w dziale Polityka