Ambasador USA i inni pracownicy placówki w Bagdadzie zostali ewakuowani w związku z protestem odbywającym się przed budynkiem ambasady. Demonstranci próbowali się wedrzeć do środka. W Iraku trwają protesty przeciwko nalotom USA na cele związane z szyicką milicją Kataib Hezbollah.
Przed budynkiem ambasady w Bagdadzie zebrało się kilkaset osób. Demonstranci wyłamali boczną bramę. Część uczestników protestu miała na sobie mundury milicji. Kilkadziesiąt osób weszło na teren ambasady i zatrzymało się ok. 200 metrów od jej głównego budynku. Jak podawała agencja AP, na dachu budynku widać było sześciu amerykańskich żołnierzy z bronią wycelowaną w manifestantów, stąd zapewne powstrzymano się przed wtargnięciem do budynku.
Reuters, powołując się na źródła w irackim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, poinformował, że ambasador USA i inni pracownicy placówki w trakcie protestów zostali ewakuowani.
Wcześniej demonstranci próbowali wedrzeć się do ambasady, rzucali w jej kierunku butelki, cegły i kamienie, niszczyli kamery monitoringu i podpalili puste przyczepy, z których korzystali pracownicy ochrony ambasady. Powiesili też na ogrodzeniu placówki żółte flagi wspieranej przez Iran szyickiej milicji Kataib Hezbollah. Skandowali hasła wymierzone w USA, prezydenta Donalda Trumpa i Izrael.
Po kilku godzinach od rozpoczęcia protestu przeciw jego uczestnikom użyto gazu łzawiącego i granatów hukowych. Niektórzy członkowie milicji zachęcali manifestantów do rozejścia się. "Przekazaliśmy naszą wiadomość, proszę opuścić teren, żeby uniknąć rozlewu krwi" - ogłaszano przez megafon. Według świadków, na których powołuje się Reuters, 12 bojowników milicji odniosło obrażenia.
Prezydent USA Donald Trump we wpisie na Twitterze stwierdził, że za atakiem na amerykańską ambasadę w Bagdadzie stoi Iran.
Trump napisał, że "Iran zabił" cywilnego pracownika amerykańskiej misji wojskowej i ranił wiele innych osób. "Odpowiedzieliśmy zdecydowanie, zawsze tak będziemy robić. Teraz Iran organizuje atak na ambasadę USA w Iraku. Poniosą pełną odpowiedzialność" - stwierdził prezydent na Twitterze. Jak dodał, oczekuje, że irackie siły będą ochraniać ambasadę.
Wcześniej premier Iraku Adil Abd al-Mahdi zaapelował do protestujących przed ambasadą USA w Bagdadzie o rozejście się. Dodał, że każdy przejaw agresji wymierzonej w ambasady innych państw zostanie powstrzymany przez irackie siły bezpieczeństwa i surowo ukarany.
Zobacz galerię zdjęć:
Protest przed ambasadą USA w Bagdadzie, fot. PAP/EPA/MURTAJA LATEEF
Amerykańskie siły powietrzne przeprowadziły naloty na związane z Kataib Hezbollah cele w Iraku i w Syrii. USA uważają, że Kataib Hezbollah stoi między innymi za piątkowym atakiem rakietowym na bazę wojskową w pobliżu miasta Kirkuk na północy Iraku. Zginął w nim cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej, a sześć osób zostało rannych.
Iracki Kataib Hezbollah, działający niezależnie od libańskiej grupy Hezbollah, wchodzi w skład Ludowych Sił Mobilizacyjnych, wspieranej przez Iran koalicji szyickiej, której zadaniem jest walka z dżihadystami.
Jak podał Reuters, powołując się na źródła w irackich siłach bezpieczeństwa i w milicji Kataib Hezbollah, w atakach lotnictwa USA zginęło co najmniej 25 osób, a 55 zostało rannych.
W poniedziałek rada bezpieczeństwa krajowego Iraku oznajmiła, że po nalotach, które uznała za pogwałcenie suwerenności kraju, Bagdad będzie musiał "zrewidować relacje z USA". Wcześniej naloty potępił szef irackiego rządu Adil Abd al-Mahdi. (PAP)
ja
Inne tematy w dziale Polityka